piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 10

               "Żyj swoimi snami i się nigdy nie budź!"


                                                          - Liam Payne


"Mamy coraz więcej dowodów na związek Victorii Smith i Louisa Tomlinsona! Wczoraj piosenkarz był widziany na meczu panny Smith. Dziewczyna jest piłkarką ręczną, a wczoraj był jej pierwszym mecz w karierze! Wokalista uważnie obserwował cały mecz, a później para spotkała się na parkingu. Co więcej, Eleanor Calder (była dziewczyna Louisa) twierdzi że powodem ich rozstania był zdrada Tomlinsona. A konkretnie z Victorią Smith! Nie znamy jeszcze wersji Louisa, ale ta wydaje się całkiem rzeczywista. A a deser powiemy że piosenkarz w jednym z nowych wywiadów powiedział że jest zakochany!! Nie zdradził w kim, ale możliwe że chodziło o Victorię Smith. Jeśli to prawda to życzymy nowej parze szczęścia :)."
Znowu w gazecie były powipsywane te bzdury. A to co powiedziała Eleanor to przegięcie. To oczywiste że, to ona zdradziła Louisa.
Jednak teraz kiedy czytam różne artykuły o mnie i o Louisie na moich policzkach pojawiają się czerwone plamy. A na sercu robi mi się miło, kiedy pomyśle że moglibyśmy być parą.
Ja już sama nie wiem czy się przypadkiem nie zakochałam. A wtedy kiedy okazało się że Lou przyszedł na mój mecz, myślała że się rozpłaczę ze szczęścia.
A na myśl o tej wzmiance o tym że Tommo jest zakochany, wcale nie chce mi się cieszyć, bo nie sądze by tu chodziło o mnie.
Odstawiłam gazetę na blat kuchenny, by przygotować sobie śniadanie. Typowo nalałam do miski mleka, dodając później czekoladowych płatków.
Po skończonym posiłku wybrałam numer Louisa, by poinformować że znowu zrobili nam zdjęcia. Chłopak odebrał niemal że natychmiast.
   - Cześć Lou.
   - Hej. - powiedział pogodnie.
Mimo że go teraz nie widziałam byłam pewna że się uśmiechnął.
   - Czytałeś już gazety? - spytałam chłopaka.
   - Tak. Nie dadzą człowiekowi spokoju. - westchnął.
   - No właśnie. Nie mogą zrozumieć że my się tylko przy.. przyjaźnimy. - nie mogę uwierzyć jak to trudno przechodzi mi przez gardło!
   - Może poszłabyś ze mną na jeden z wywiadów, by to wszystko wyjaśnić? - zasugerowała.
   - Jeśli to konieczne... Dobra, kończę Louis. Do zobaczenia.

                                                         ***
Słysząc pukanie do biegłam z schodów w szybkim tempie. O tej porze spodziewałam się Stephanie, która zapowiedziała że wpadnie. Jednak w drzwiach stał najprzystojniejszy męszczyzna na świecie. A mianowicie Louis Tomlinson.
   - Cześć. - powiedziałam, lekko się rumieniąc. Oby Lou tego nie zauważył.
   - Hej, przepraszam że tak bez uprzedzenia, ale pomyślałem że im wcześniej zrobimy ten wywiad tym lepiej. - uśmiechnął się.
   - Ale to już dzisiaj? Poczekaj pójdę się przebrać.
Po chwil wróciłam do salonu ubrana w białą sukienkę z czrnymi elementami. Do tego czarną kopertówkę i tego samego koloru szpilki. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny make-up.
   - Wow! Cudownie wyglądasz! - rzekł chłopak na mój widok.
Znowu poczułam jak moje policzki robią się niebywale gorące.
   - Idziemy? - spytałam by przerwać tą niezręczną ciszę.
Chłopak skiną głową i wyszliśmy na korytarz by się ubrać.
   - Louis! Zobacz pada śnieg! - pisnełam.
W odpowiedzi uslyszałm śmiech chłopaka.
Oboje ubraliśmy się w kurtki, a ja wziełam buty na zmianę. Bo zimowe buty nie za bardzo pasowały do mojej kreacji.
Postanowilismy się przejść, a nie jechać samochodem. Ponieważ studio w którym mieliśmy udzielic wywiadu nie znajdowało się jakoś daleko.
   - Nie zimno Ci Victoria? - zapytał z troską w głosie Louis.
   - Trochę w głowę, ale wytrzymam. - odparłam.
Louis zaczął przeszukiwać swoje kieszenie od kurtki.
   - Mam! - wykrzyknął, wyjmując z jednej kieszeni czarną, zimową czapkę.
Po chwili, ten głuptas założył mi ją na głowę!
   - To mile z twojej strony, ale nie trzeba. - powiedziałam do chłopaka.
   - Nie marudź, tylko chodź bo się spóźnimy. - uśmiechnął się, siągnąc mnie za rękę. Po czym oboje wybuchneliśmy głośnym śmiechem.
Przespacerowaliśmy się przez kilka uliczek i już po kilku minutach staliśmy przed jakimś dużym biurem.
   - Lou? A ten wywiad ma być do gazety czy telewizji? - spytałam.
   - Chyba, to i to. - wzruszył ramionami.
Odrazu gdy weszliśmy do środka, zmienilam buty. Jednak pozostałam w kurtce i czapce Louisa.
Kiedy oboje byliśmy gotowi weszliśmy do jednego z wielu pomieszczeń. W środku był jeden czerwony fotel oraz również czerwona kanapa. Kobieta która już siedziała na swoim miejscu, wskazała ręką na sofę, dając nam do zrozumienia że mamy usiąść.
Reporterka przypominała, mi tą która przeprowadzała jakiś czas temu wywiad z chłopakami. Również na mój temat.
Ta też była typową plastikową blondynką, w ubrani które więcej odkrywało niż zakrywało.
   - Dzień dobry. Dziś gościmy Louisa Tomlinsona oraz Victorię Smith. - przywitała się.
Również przywitaliśmy się.
   - No to może zacznijmy od początku. Jak się poznaliście?
   - W moje 18 urodziny. Wtedy się przeprowadziłam, a jak się okazało moimi sąsiadami byli chłopcy. Dokładniej to 12 października. - rzekłam.
   - Tak, później zaprosiliśmy Vic, na imprezę u nas. Victoria, ma naprawdę świetne poczucie humoru i zawsze mogę z nią szczerze porozmawiać. To chyba dlatego się zaprzyjaźniliśmy.
   - Dobrze, to teraz następne pytanie. Czy to prawda że powodem rozstania pana z Eleanor był zdradza, z Victorią?
   - Nie! - zaprzeczył. - Mieliśmy o tym nie mówić z El, ale skoro ona postanowiła skłamać, nie mogę tego tak zostawić. To ona mnie zdradziła z Justinem Bieberem. A z Victorią, to bardziej się poznaliśmy, przez to że na tamtej imprezie, Vicky po prostu mnie pocieszała. - westchnął.
   - To naprawdę chamskie z jej strony tak kłamać. - dodałam.
   - To prawda że oboje państwo, jesteście zakochani? - dopytywała.
Szczerze powiem że źle ją oceniłam. Nie jest jakaś złośliwa czy wredna. A to że dopytuje się o szczegóły to jej praca.
   - Tak, bynajmniej ja poznałem świetną dziewczynę. Miła, inteligentna, po prostu same zalety! A wyprzedzając pani kolejne pytanie. Nie, nie jestem z tym idałem parą. - uśmiechnął się słodko.
Chyba nastała kolej na moją wypowiedź, ponieważ i reporterka, i Lou patrzyli na mnie ciekawym wzrokiem.
   - Zgadza się, również poznałam bardzo miłego chłopaka. Przystojny, do tego szarmancki, zabawny i sympatyczny. No i jest świetnym szczypiornistą! - skłamałam. Mam nadzieję że nikt nie zauważy.
   - Czyli nie mówicie o sobie?
Oboje pokiwaliśmy przecząco.
   - A to nie jest czapka Louisa? - powiedziała z wyraźnym zaciekawieniem.
   - Tak, mieć takiego przyjaciela to skarb! - uśmiechnełam się, po czym przytuliłam Tomlinsona. Chłopak również mnie przytulił.
Reporterka podziękowała za wywiad, a my posłusznie wyszliśmy z pomieszczenia.
   - Mam nadzieję, że teraz skończą się te plotki. - mruknęłam.
   - Ja też. A może masz ochotę na kawę? Niedaleko jest Starbucks. - odparł.
   - Chętnie... O kurwa! Zapomniałam umówiłam się ze Stef! - szybko wyjelam z torebki telefon, ignorując zdziwione spojrzenie Louisa.
Wybrałam numer Evans, by wyjascić całą sprawę.
   - Hejka, Stef nie gniewaj się, ale byłam z Louisem, na wywiadzie. Przepraszam cię bardzo. Może wpadniesz teraz? - rzekłam.
Byłam pewna w 99% że Stephanie się na mnie obraz, i nie będzie chciała rozmawiać.
   - Jasne, za 10 minut będę. Pa.
   - Będę czekać. - zakończyłam rozmowę.
Lou patrzył ma mnie wyczekującym wzrokiem. Zapewne liczył na jakieś wyjaśnienia.
   - Przepraszam, Loui ale nie mogę. Musze lecieć. Do zobaczenia. - powiedziałam do chłopaka.
Pomachałam mu, a on odmachał. Nie miałam jednak czasu a dalsze rozmowy.
Biały pyłek spadał nadal z nieba. O cholera! Zapomniałam oddać Tomlinsonowi oddac czapki. Jutro mu oddam.
Po 10 minutach byłam już pod domem. Miałam farta, byłam jeszcze przed Evans.
Odetchnełm, i weszłam do budynku.

czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział 9

    "Żyj chwilą, bo nie wszystko jest jeszcze pewne."

                                                           - Louis Tomlinson



Oczami Victorii
    - Nie, Liam to nie jest dobry pomysł. - powiedziałam do chłopaka. 
Na przytulanie zgodziłam się, ale na całowanie nie wyraziłam zgody. Mimo procentów we krwi byłam w pełni świadoma moich czynów. A całowanie Liama nie było teraz najlepszym wyjściem.
   - Ja.. ja nie chciałem Vic, przepraszam. - wydukał odchodząc w tłum ludzi.
Mam nadzieję że nasze relacje się nie ochłodzą przez to całe zajście. Niby to nic takiego, bo to tylko próba pocałunku, jednak możemy czuć się niezręcznie w swoim towarzystwie.
Westchnełam cicho i udałam się w stronę moich znajomych. Chociaż wydaje mi się że wszyscy awansowali z znajomych w nawet przyjaciół. Cieszy mnie ten fakt, bo naprawdę polubiłam tą piątkę wariatów. Byli oni inni niż reszta ludzi, bardziej zwariowani, pełni energii. A do tego pozytywnie nastawieni do życia. Nie raz ich radość, wręcz irytowała nie dało się ich nie kochać. I należy też dodać że mega przystojni.
   - Niall, gdzie reszta? - spytałam blondyna. 
   - Zayn, Harry i Liam tam. - powiedział wskazując palcem na jakiś stolik. - A Louis poszedł chyba do domu.
   - Niall? Mógłbyś mnie odwieźć do domu? - zapytałam nieśmiało.
   - Jasne! Chodź.
Po chwili przedarliśmy się przez tłum tańczących ludzi i staliśmy na parkingu. Niall odnalzał swój biały samochód, otwierając mi drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Zawsze wydawało mi się to takie urocze. 
Po drodze wywiązała się miedzy nami krótka rozmowa, właściwie gadaliśmy o jakiś bzdurach. Cieszę się że jednak się dogadaliśmy, bo Niall jest naprawdę miłą i ciekawą osobą.
Podziękowałam blondynowi za podwózkę i ruszyłam w stronę mieszkania. O niczym innym teraz nie marzyłam jak o ciepłym łóżku.

                                                        ***

Obudziłam się z przeraźliwym bólem głowy. Tak, wczoraj przesadziłam z alkoholem a dzisiaj są skutki. 

Z grymasem na twarzy przewlekłam się do kuchni po tabletkę przeciw bólową. Miałam łykać już lek, jednak kiedy usłyszałam wibracje telefonu zaprzestałam czynności. Pochwyciłam mojego iPhona by odczytać wiadomość.

Od: Atletico
Treść: Przypominamy o dzisiejszym meczu o godzinie 18. Proszę się stawić o 16 na rozgrzewce. Pozdrawiamy.

Jasna cholera! Zapomniałam że dziś gram debiutancki mecz w mojej karierze. Po co ja szlam na tą imprezę?
W pośpiechu zaczęłam ogarniać do stanu wyjściowego. Umyte włosy związałm w kucyka, zmyłam wczorajszy makijaż oraz ubrałam się w czarne dresy i kolorową bluzę.
Do torby spakowałam kilka butelek wody niegazowanej i byłam już gotowa.
W pośpiechu wyszłam z domu i skierowałam się w stronę czarnego mercedesa.
   - A gdzie panience się tak śpiszy? - zatrzymał mnie głos z sąsiedniej posesji.
   - Louis, mecz dziś mam nie mogę gadać.
Nie usłyszałam odpowiedzi chłopaka, bo zdążyłm już wsiąść do auta. Spokojnie mogę powiedzieć że nigdy w życiu się tak nie bałam jak teraz.
Oczami Louisa

Byłem bardzo zainteresowany zachowanie obiektu moich westchnięć, więc nie myśląc za dużo wsiadłem do mojego Range Rovera. Tak, uszkodziłem w między czasie moje Lamborghini.
Śledziłm (jeśli mogę to tak ująć) Victorię aż do ogromnej hali. Prawdopodobnie była to hala sportowa.
Brunetka wyszła ze swojego pojazdu zabierając ze sobą torbę. Jestem chlolernie ciekaw co ona tu robi.
Kiedy Vicky zniknęła w drzwiach budynku, postanowiłem wkroczyć do akcji. Nie wiem czemu, ale czułem się niczym detektyw. Który musi rozwiązać niezwykle ciekawą zagadkę.
Po wejściu do środka przywitał mnie ogomny napis "HALA SPORTOWA ATLETICO LONDYN". Wiedziałem już gdzie jestem, ale nadal nie do myślałem po co Victoria tu przyszła.
Z następnych ogłoszeń wyczytałem że dzisiaj gra Londyn z Manchesterem.
Co prawda nie w piłkę nożną a ręczną, postanowiłem zostać i poczekać na rozwój sytuacji. Może Victoria też będzie na meczu.
Czekałem równo dwie godziny na rozpoczęcie mecz. Kiedy zaczeła wbiegać na parkiet drużyna Londynu, zaniemówiłem.
Jako jedna z zawodniczek wbiegła przepiękna brunetka. Moja Victoria. No może nie powinienem tak myśleć, bo razem nie jesteśmy, ale brzmi to bardzo słodko.
Mówiła że jedzie na mecz ale spodziwałbym się jej bardziej w roli kibica. Mimo że nigdy nie wspominała o swoim zamiłowaniu do sportu.
Od pierwszego gwizdka obserwowałem zielonooką szatynkę. Nie znam się na tej dyscyplinie, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć że gra zajebiście. Cztery bramki w 15 minut to jest coś!
Z szybkim biciem serca dokładnie przyglądając się każdemu ruchowi brunetka. A za każdym razem kiedy Victoria leżała na parkiecie, modliłem się w duchu by to nie była żadna kontuzja.
Co róż widok dziewczyny przyprawiał mnie o nie miłe dreszcze, gdy przypominał mi widok jej z Liamem. A myśl że może chodzić z moim przyjacielem kończyła się bólem brzucha. Ale nie mogłem sobie ot tak wyjść, za bardzo ją kocham.
Dokładnie dwie sekundy przed końcem Vic strzeliła koleją barmkę, dając tym samym swojej drużynie jedno-barmkową wygranął.
Tłum kibiców zbierał się do wyjścia z trybun, jednak ja miałem inny cel dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Przystanełem pod szatnią, czekając na moją Victorię (nie mogę się oprzeć by jej tak nie nazywać).
Po chwili z pomieszczenia wyszło kilka zawodniczek, ale Vicky nadal nie było. Następnie wyszła dużą grupa kobiet. Ale nadal nie było brunetka.
Zrezygnowany ruszyłem w stronę mojego Rangę Rovera.
   - Louis! Poczekaj! - usłyszałem za sobą znajomy glos.
Jak na zawołanie odwrócilem się. Nie pomyliłem się. Przede mną stała najpiękniejsza kobieta świata.
   - Hej. - wyjąkałem.
   - Co tu robiłeś? Byłeś na meczu? - dopytywała.
   - Tak! - powiedziałem z entuzjazmem. - Świetnie grałaś! Czemu nie chwaliłaś się że grasz w klubie.
Nadal staliśmy pod szatnia, aż jedna ze sprzątaczek nie zaczęła się dzrzeć że musimy już iść.
   - Bo właściwie to był mój debiut. - powiedziała czerwieniąc się lekko. Boże! Ale ona tak cudownie wygląda! - Do jutra, Louis! - uśmiechneła się w wsiadła do swojego mercedesa.
Po chwili czarny pojazd zniknął mi z oczu, mimo to nadal wpatrywałem się w stronę, w którą odjechał.
   - A co pan tu robi?! Mówiłam że już pan jechał. - znowu zaczęła się wydzierać ta wredna baba.
Posłusznie wsiadłem do auta i pojechałem do domu.
Już po przekroczeniu progu usłyszałem głos Malika.
   - Stary, żałuj że cię w domu nie było! Nie uwierzysz kto był w TV!
   - Pewnie my? - mruknełem.
   - Victoria! Tak nasza Vicky! Oglądaliśmy mecz, no i ona grała! - zawołał Niall.
Skrzywiłem się na słowa 'nasza Vicky', chyba chciał powiedzieć 'twoja Vicky'.
   - Ahh tak, wiem oglądałem na żywo. - powiedziałem. - Na hali byłem. - dodałem widząc ich niepewne miny.
Nie wykazywali jakiś ogromnych chęci do konwersacji, więc udałem się do mojego pokoju.
Po uchyleniu odrazu ujrzałem światło z budynku sąsiadującego z naszym. No a dokładniej z Victorii.
Zmeczeoka najwyraźniej była tak zmęczona dzisiejszym meczem, że poszła spać w ubraniu, nie gasząc nawet światła.
Uśmiechnęłem na widok jej kosmyków opadających na twarz, tworząc przy tym, taki artystyczny nieład.
Nie zostało mi nic innego jak położyć się spać.
   - Dobranoc. - szepnełem cicho w stronę szatynki, po czym sam opadłem na łóżko.


***
Krótko, i ogółem słabo...
Całkiem nie miałam pomysłu na coś ciekawego i wyszło jakieś , nie wiadomo co ;pp Nie mam pojęcia, co napisać w następnym rozdziale, żeby pojawiła się jakaś relacja Victoria-Louis albo Victoria-Liam. A Stephanie też znajdzie swoją miłość! :D
Do następnego!;**

wtorek, 7 czerwca 2016

Rozdział 8

    "Nie ważne jak życie jest ciężkie, nie trać nadziei."

                                                         - Zayn Malik


A więc oficjalnie jestem rozgrywającą Atletico Londyn. Nie mogę uwierzyć ile miałam przy tym szczęścia.
Akurat ich znakomita zowodniczka Caroline doznała poważnej kontuzji barku, więc klub był w poważnych opresjach, a ja spadłam im z nieba, jak to określiła miła pani z biura. Przyjemne uczucie czuć się potrzebnym.
Teraz wszystko dzieje się okropnie szybko. Począwszy od zamieszkania tu do mojej nowej pracy. W między czasie w moim życiu pojawiła się piątka kompletych idiotów, a wraz z nimi pewne problemy. Konkretnie chodzi mi o Eleanor czy nawet Erica. Plus muszę jeszcze pogodzić pracę w tej knajpce.
Myślałam że gdy wyjdę z sierocińca wszystko będzie łatwiejsze. A tu okazuje się że bycie dorosłym nie należy do najprostszych. Jednak ma swoje uroki.
Nadal stałm pod budynkiem klubu, szczędząc się jak głupia na myśl o tym co wydarzyło się zaledwie kilkanaście minut temu. Starsi ludzie którzy wybrali się na spacer po okolicy, patrzyli na mnie niczym na kosmitę.
Nie robiąc z siebie dalej idiotki, wsiadłam do czarnego mercedesa i odjechałam w stronę domu. W ostatnim czasie spędzałam w moim mieszkaniu spędzałam dużo czasu. Nie wymyślałam wielu powodów by opuszczać ciepłą sofę. A w dodatku listopad nie był w tym roku najcieplejszy, więc większość ludzi unikała wychodzenia z domów.
Zostawiłam samochód na podjeździe a sama wyskoczyłam z niego szybko by nie narażać się na zbyt duże zimno. Jednak tuż przy drzwiach leżała jakaś pomięta karteczka. Sprawnie ją podniosłam, rozwinęłam.
"Odczep się od mojego chłopaka! Inaczej pożałujesz!!!"
Tak, nadawcą wiadomości była zazdrosna Eleanor. Bo kto inny mógł to być? No raczej nie Eric. A poza tą dwójkądwójką, 'wrogów' nie miałam. Chyba...
Jako że nadal stałam na dworze, nos zrobił mi się czerwony a ręce i nogi zdrętwialy z zimna. Ocknęłam się z 'transu' i weszłam do wewnątrz domu. Odrazu poszułam ulgę, bijącą od ciepła.
Właściwie nie miałam żadnych pomysłów co do spędzenia dzisiejszego dnia. Jedyna rzeczą na jaką miałam ochotę było leżenie wygodnie w moim kochanym łóżku. Ewentualnie pooglądać coś w tv, lub przejrzeć internet
Jak na złość po wejściu do mojej sypialni, w oknie moich sąsiadów pojawiła się kudlata głowa Harry'ego. Nie, tylko nie to!
   - Cześć! - wykrzyknął. - Halo? Ej! Victoria, wiem że mnie słyszysz! - dodał kiedy próbowałam go ignorować.
   - Hej. - mruknęłam kiedy głos Loczka zaczął mnie irytowac. - Czego chcesz?
Chłopak spojrzał na mnie z oburzeniem wymalowanym na twarzy.
   - Żeby do Harry'ego Stylesa tak mówić?! Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy że właśnie rozmawiasz z najseksowniejszym męszczyzną na świecie?! - wydarł się, próbując wywołać u mnie jakąkolwiek reakcję.
Westchnełam gdy uświadomiłam sobie że dla własnego spokoju lepiej będzie rozpącząć konwersację.
   - Co jest Harry? - usłyszałam Zayna który nie wiadomo kiedy pojawił się w pokoju Harry'ego.
   - Chciałem zapytać czy idziesz ze mną do kina. - wyszczerzył zęby, kiedy posłałam mu pytające spojrzenie.
Nie, nie, nie!
   - Okej, o której? - wpaliłam.
Boże, nie mam chyba tak głupiej osoby jak ja.
   - Wpadnęł po Ciebie za godzinkę. A mam coś dla ciebie. - zawołał wrzucając do mojej sypialni gazetę.
Pewnie znowu jakieś nowinki na temat ich zespołu.
"Gorąca sesja Hazzy!", " Louis Tomlinson znalazł dziewczynę?!", "Kiedy nowa trasa 1D?" podobnych nagłówków było całkiem sporo, jednak moją uwagę przykuł tylko jeden artykuł. A mianowicie o Lousie, no i jeszcze o mnie.
"Podobno odkąd Louis rozstał się z Eleanor Calder ma bardzo dobry kontakt z Victorią Smith. A może to coś więcej niż pryjaźń, tak ja twierdzi Tomlinson? Nam się wydaje że tą dwójkę łączy coś znacznie innego! :) Ale co na to El, była Louisa?"
Boże czy ludzie naprawdę nie mają swojego życia? Z każdym artykułem żałuje że wykupiłam mieszkanie w tej okolicy...
Zdecydowanie nie ma nic lepszego od leżenia na łóżku, dopóki ci nikt brutalnie nie przerwie. Jak zwykle było to pukanie do drzwi.
Zwlokłm się po schodach by otworzyć drzwi. Mimo że nie minęła godzina spodziewalam się Harry'ego. Ale nie! Zamiast jednego idioty, było pięciu idiotów!
   - Harry! - spojrzałam na niego gniewnym spojrzeniem.
   - No bo wiesz inaczej nie dałbyś się na imprezę wyciągnąć. - zaśmiał się.
Spojrzałam na nich z politowaniem. Serio? Nie mogli normalnie zaprosić?
   - Poczekajcie w salonie, pójdę się przebrać. - westchnełam.
Weszłam do pokoju i natychmiast pochwyciłam czarną sukienkę. Nie była ona długa, ani za krótka. Zrobiłam jeszce szybki make-up i byłam gotowa.
Z salonu dobiegały głośne śmiechu chłopaków. Właściwie chwilę później zamieniły się w gwizdy. Pokręciłm głową dając im do zrozumienia że mają natychmiast przestać.
   - Idziemy? - zapytałam.
Jednogłośnie stwierdzili by już się zbierać.
Po wyjściu na zewnątrz wsiedliśmy do vana chłopaków. Wcisnęłam się między Liamem i Niallem. Żadne z nas nie miało ochoty na pogawędkę, dlatego siedzieliśmy w zupełnej ciszy.
   - Czy to przypadkiem nie jest najlepszy klub w Londynie? - wyrwało mi się kiedy podjechaliśmy pod dyskotekę.
W odpowiedzi dosałam głośny śmiech całej piątki.
Już przed wejściem dobiegła nas głośna muzyka. Właściwie żaden ochroniarz nie prosił o dowód osobisty. Pewnie dlatego że chłopcy są sławni, a ja jestem z nimi.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było udanie się do baru i wypicie kilku drinków. Nawet Liam który ma jedną nerkę, postanowił sobie odpuścić ciągłe przestrzeganie wyznaczonych zasad i już był po trzech drinkach.
Gdy wszyscy byli już lekko pijani Louis wyciągnął mnie w stronę parkietu.
   - Lou, proszę. Ja naprawdę kiepsko tańczę! - jęczałam.
   - Ja też nie jestem dobrym tancerzem. - uśmiechnął się.
Mimo że Loui był trochę pijany nadal, zachowywał się uprzejmie i szarmancko.
Gdy szatyn usłyszał że z głośników leci ich piosenka "Perfect", uśmiechnął się szerko.
Ostatecznie widząc entuzjazm Tomlinsona zgodziłam się na taniec.
" Baby, I'm perfect. Baby, I'm perfect for you!" - śpiewał, a właściwie darł mi się do ucha.
Melodia wpadała w ucho i przyjemnie się tańczyło, tylko że nie mogłam rozpoznać głosu Zayna. A może nie mógł i reszta 1D nagrała singiel bez niego?
   - Co ty Victoria mówiłaś że nie umiesz tańczyć? - dopytywał Lou.
   - Tak. Nie umiem tańczyć. - mruknełam.
Podeszliśmy do chłopaków. Właściwie to tylko do Liama i Nialla bo Zayn i Harry gdzieś zniknęli.
   - Gdzie reszta? - spytałam ich.
W odpowiedzi wzruszył i ramionami. Czy nie można czasami z nimi normalnie porozmawiać?

Oczami Louisa
   - Można prosić panią do tańca? - odezwał się Liam, podchodząc do Victorii.
Wyciągnął w jej stronę rękę, na co zachichotała i również podała rękę.
Poczułem jak do mojego gardła podchodzi pewnego rodzaju gula, uniemożliwiajac mi dalsze sączenie drinka.
Zrobiłem się w pewnym sensie zazdrosny. Mimo że nawet nie rozmawiłem na temat moich uczuć. Nie wiem czemu, bo nie znamy się długo a ja pokochałem ją bardziej niż El.
Ale nie miałem odwagi jej tego powiedzieć, bałem się że po moim wyznaniu stracę nawet przyjaźń.
Nie miałem ochoty oglądać mojej ukochanej, bujającej się w rytm powolnej muzyki, z moim przyjacielem. Cholera!
   - Idę się przejść. - mruknełem do siedzącego obok mnie Horana.
Raczej nie będą się martwić, ale tak na wszelki wypadek niech wiedzą.
Będąc już na zewnątrz poczułem lekki powiew wiatru na swojej twarzy. Z kieszeni wyciągnełem paczkę fajek. Wypalając prawie całą paczkę, poczułem się znacznie lżej. Postanowiłem wrócić, bo zaraz będą się wszyscy do domów zbierać.
Nie wiem jakim cudem, ale czułem się całkiem trzeźwy. Chyba ta cała sytuacja tak na mnie wpłynęła.
Wchodząc do klubu miałem cichą nadzieję na zobaczyć Liama i Victorę siedzących oddzielnie. Jednak przeliczyłem się. Ta dwójka stała pod jedną ze ścian, przytulając się. A może nawet całujących się.
Patrząc na to czułem okropne mdłości. Jak to w ogóle możliwe, że Vicky znaczy dla mnie więcej niż Eleanor?
A co jeśli Victoria i Liam są razem? Jak ja sobie poradzę?

---
Jest następny! :D No i jest trochę zamieszania z Liamem, jak myślicie Vic i Li są razem? ;D