"Żyj chwilą, bo nie wszystko jest jeszcze pewne."
- Louis Tomlinson
Oczami Victorii
- Nie, Liam to nie jest dobry pomysł. - powiedziałam do chłopaka.
Na przytulanie zgodziłam się, ale na całowanie nie wyraziłam zgody. Mimo procentów we krwi byłam w pełni świadoma moich czynów. A całowanie Liama nie było teraz najlepszym wyjściem.
- Ja.. ja nie chciałem Vic, przepraszam. - wydukał odchodząc w tłum ludzi.
Mam nadzieję że nasze relacje się nie ochłodzą przez to całe zajście. Niby to nic takiego, bo to tylko próba pocałunku, jednak możemy czuć się niezręcznie w swoim towarzystwie.
Westchnełam cicho i udałam się w stronę moich znajomych. Chociaż wydaje mi się że wszyscy awansowali z znajomych w nawet przyjaciół. Cieszy mnie ten fakt, bo naprawdę polubiłam tą piątkę wariatów. Byli oni inni niż reszta ludzi, bardziej zwariowani, pełni energii. A do tego pozytywnie nastawieni do życia. Nie raz ich radość, wręcz irytowała nie dało się ich nie kochać. I należy też dodać że mega przystojni.
- Niall, gdzie reszta? - spytałam blondyna.
- Zayn, Harry i Liam tam. - powiedział wskazując palcem na jakiś stolik. - A Louis poszedł chyba do domu.
- Niall? Mógłbyś mnie odwieźć do domu? - zapytałam nieśmiało.
- Jasne! Chodź.
Po chwili przedarliśmy się przez tłum tańczących ludzi i staliśmy na parkingu. Niall odnalzał swój biały samochód, otwierając mi drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Zawsze wydawało mi się to takie urocze.
Po drodze wywiązała się miedzy nami krótka rozmowa, właściwie gadaliśmy o jakiś bzdurach. Cieszę się że jednak się dogadaliśmy, bo Niall jest naprawdę miłą i ciekawą osobą.
Podziękowałam blondynowi za podwózkę i ruszyłam w stronę mieszkania. O niczym innym teraz nie marzyłam jak o ciepłym łóżku.
***
Obudziłam się z przeraźliwym bólem głowy. Tak, wczoraj przesadziłam z alkoholem a dzisiaj są skutki.
Z grymasem na twarzy przewlekłam się do kuchni po tabletkę przeciw bólową. Miałam łykać już lek, jednak kiedy usłyszałam wibracje telefonu zaprzestałam czynności. Pochwyciłam mojego iPhona by odczytać wiadomość.
Od: Atletico
Treść: Przypominamy o dzisiejszym meczu o godzinie 18. Proszę się stawić o 16 na rozgrzewce. Pozdrawiamy.
Jasna cholera! Zapomniałam że dziś gram debiutancki mecz w mojej karierze. Po co ja szlam na tą imprezę?
W pośpiechu zaczęłam ogarniać do stanu wyjściowego. Umyte włosy związałm w kucyka, zmyłam wczorajszy makijaż oraz ubrałam się w czarne dresy i kolorową bluzę.
Do torby spakowałam kilka butelek wody niegazowanej i byłam już gotowa.
W pośpiechu wyszłam z domu i skierowałam się w stronę czarnego mercedesa.
- A gdzie panience się tak śpiszy? - zatrzymał mnie głos z sąsiedniej posesji.
- Louis, mecz dziś mam nie mogę gadać.
Nie usłyszałam odpowiedzi chłopaka, bo zdążyłm już wsiąść do auta. Spokojnie mogę powiedzieć że nigdy w życiu się tak nie bałam jak teraz.
Oczami Louisa
Byłem bardzo zainteresowany zachowanie obiektu moich westchnięć, więc nie myśląc za dużo wsiadłem do mojego Range Rovera. Tak, uszkodziłem w między czasie moje Lamborghini.
Śledziłm (jeśli mogę to tak ująć) Victorię aż do ogromnej hali. Prawdopodobnie była to hala sportowa.
Brunetka wyszła ze swojego pojazdu zabierając ze sobą torbę. Jestem chlolernie ciekaw co ona tu robi.
Kiedy Vicky zniknęła w drzwiach budynku, postanowiłem wkroczyć do akcji. Nie wiem czemu, ale czułem się niczym detektyw. Który musi rozwiązać niezwykle ciekawą zagadkę.
Po wejściu do środka przywitał mnie ogomny napis "HALA SPORTOWA ATLETICO LONDYN". Wiedziałem już gdzie jestem, ale nadal nie do myślałem po co Victoria tu przyszła.
Z następnych ogłoszeń wyczytałem że dzisiaj gra Londyn z Manchesterem.
Co prawda nie w piłkę nożną a ręczną, postanowiłem zostać i poczekać na rozwój sytuacji. Może Victoria też będzie na meczu.
Czekałem równo dwie godziny na rozpoczęcie mecz. Kiedy zaczeła wbiegać na parkiet drużyna Londynu, zaniemówiłem.
Jako jedna z zawodniczek wbiegła przepiękna brunetka. Moja Victoria. No może nie powinienem tak myśleć, bo razem nie jesteśmy, ale brzmi to bardzo słodko.
Mówiła że jedzie na mecz ale spodziwałbym się jej bardziej w roli kibica. Mimo że nigdy nie wspominała o swoim zamiłowaniu do sportu.
Od pierwszego gwizdka obserwowałem zielonooką szatynkę. Nie znam się na tej dyscyplinie, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć że gra zajebiście. Cztery bramki w 15 minut to jest coś!
Z szybkim biciem serca dokładnie przyglądając się każdemu ruchowi brunetka. A za każdym razem kiedy Victoria leżała na parkiecie, modliłem się w duchu by to nie była żadna kontuzja.
Co róż widok dziewczyny przyprawiał mnie o nie miłe dreszcze, gdy przypominał mi widok jej z Liamem. A myśl że może chodzić z moim przyjacielem kończyła się bólem brzucha. Ale nie mogłem sobie ot tak wyjść, za bardzo ją kocham.
Dokładnie dwie sekundy przed końcem Vic strzeliła koleją barmkę, dając tym samym swojej drużynie jedno-barmkową wygranął.
Tłum kibiców zbierał się do wyjścia z trybun, jednak ja miałem inny cel dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Przystanełem pod szatnią, czekając na moją Victorię (nie mogę się oprzeć by jej tak nie nazywać).
Po chwili z pomieszczenia wyszło kilka zawodniczek, ale Vicky nadal nie było. Następnie wyszła dużą grupa kobiet. Ale nadal nie było brunetka.
Zrezygnowany ruszyłem w stronę mojego Rangę Rovera.
- Louis! Poczekaj! - usłyszałem za sobą znajomy glos.
Jak na zawołanie odwrócilem się. Nie pomyliłem się. Przede mną stała najpiękniejsza kobieta świata.
- Hej. - wyjąkałem.
- Co tu robiłeś? Byłeś na meczu? - dopytywała.
- Tak! - powiedziałem z entuzjazmem. - Świetnie grałaś! Czemu nie chwaliłaś się że grasz w klubie.
Nadal staliśmy pod szatnia, aż jedna ze sprzątaczek nie zaczęła się dzrzeć że musimy już iść.
- Bo właściwie to był mój debiut. - powiedziała czerwieniąc się lekko. Boże! Ale ona tak cudownie wygląda! - Do jutra, Louis! - uśmiechneła się w wsiadła do swojego mercedesa.
Po chwili czarny pojazd zniknął mi z oczu, mimo to nadal wpatrywałem się w stronę, w którą odjechał.
- A co pan tu robi?! Mówiłam że już pan jechał. - znowu zaczęła się wydzierać ta wredna baba.
Posłusznie wsiadłem do auta i pojechałem do domu.
Już po przekroczeniu progu usłyszałem głos Malika.
- Stary, żałuj że cię w domu nie było! Nie uwierzysz kto był w TV!
- Pewnie my? - mruknełem.
- Victoria! Tak nasza Vicky! Oglądaliśmy mecz, no i ona grała! - zawołał Niall.
Skrzywiłem się na słowa 'nasza Vicky', chyba chciał powiedzieć 'twoja Vicky'.
- Ahh tak, wiem oglądałem na żywo. - powiedziałem. - Na hali byłem. - dodałem widząc ich niepewne miny.
Nie wykazywali jakiś ogromnych chęci do konwersacji, więc udałem się do mojego pokoju.
Po uchyleniu odrazu ujrzałem światło z budynku sąsiadującego z naszym. No a dokładniej z Victorii.
Zmeczeoka najwyraźniej była tak zmęczona dzisiejszym meczem, że poszła spać w ubraniu, nie gasząc nawet światła.
Uśmiechnęłem na widok jej kosmyków opadających na twarz, tworząc przy tym, taki artystyczny nieład.
Nie zostało mi nic innego jak położyć się spać.
- Dobranoc. - szepnełem cicho w stronę szatynki, po czym sam opadłem na łóżko.
***
Krótko, i ogółem słabo...
Całkiem nie miałam pomysłu na coś ciekawego i wyszło jakieś , nie wiadomo co ;pp Nie mam pojęcia, co napisać w następnym rozdziale, żeby pojawiła się jakaś relacja Victoria-Louis albo Victoria-Liam. A Stephanie też znajdzie swoją miłość! :D
Do następnego!;**
Na przytulanie zgodziłam się, ale na całowanie nie wyraziłam zgody. Mimo procentów we krwi byłam w pełni świadoma moich czynów. A całowanie Liama nie było teraz najlepszym wyjściem.
- Ja.. ja nie chciałem Vic, przepraszam. - wydukał odchodząc w tłum ludzi.
Mam nadzieję że nasze relacje się nie ochłodzą przez to całe zajście. Niby to nic takiego, bo to tylko próba pocałunku, jednak możemy czuć się niezręcznie w swoim towarzystwie.
Westchnełam cicho i udałam się w stronę moich znajomych. Chociaż wydaje mi się że wszyscy awansowali z znajomych w nawet przyjaciół. Cieszy mnie ten fakt, bo naprawdę polubiłam tą piątkę wariatów. Byli oni inni niż reszta ludzi, bardziej zwariowani, pełni energii. A do tego pozytywnie nastawieni do życia. Nie raz ich radość, wręcz irytowała nie dało się ich nie kochać. I należy też dodać że mega przystojni.
- Niall, gdzie reszta? - spytałam blondyna.
- Zayn, Harry i Liam tam. - powiedział wskazując palcem na jakiś stolik. - A Louis poszedł chyba do domu.
- Niall? Mógłbyś mnie odwieźć do domu? - zapytałam nieśmiało.
- Jasne! Chodź.
Po chwili przedarliśmy się przez tłum tańczących ludzi i staliśmy na parkingu. Niall odnalzał swój biały samochód, otwierając mi drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Zawsze wydawało mi się to takie urocze.
Po drodze wywiązała się miedzy nami krótka rozmowa, właściwie gadaliśmy o jakiś bzdurach. Cieszę się że jednak się dogadaliśmy, bo Niall jest naprawdę miłą i ciekawą osobą.
Podziękowałam blondynowi za podwózkę i ruszyłam w stronę mieszkania. O niczym innym teraz nie marzyłam jak o ciepłym łóżku.
***
Obudziłam się z przeraźliwym bólem głowy. Tak, wczoraj przesadziłam z alkoholem a dzisiaj są skutki.
Z grymasem na twarzy przewlekłam się do kuchni po tabletkę przeciw bólową. Miałam łykać już lek, jednak kiedy usłyszałam wibracje telefonu zaprzestałam czynności. Pochwyciłam mojego iPhona by odczytać wiadomość.
Od: Atletico
Treść: Przypominamy o dzisiejszym meczu o godzinie 18. Proszę się stawić o 16 na rozgrzewce. Pozdrawiamy.
Jasna cholera! Zapomniałam że dziś gram debiutancki mecz w mojej karierze. Po co ja szlam na tą imprezę?
W pośpiechu zaczęłam ogarniać do stanu wyjściowego. Umyte włosy związałm w kucyka, zmyłam wczorajszy makijaż oraz ubrałam się w czarne dresy i kolorową bluzę.
Do torby spakowałam kilka butelek wody niegazowanej i byłam już gotowa.
W pośpiechu wyszłam z domu i skierowałam się w stronę czarnego mercedesa.
- A gdzie panience się tak śpiszy? - zatrzymał mnie głos z sąsiedniej posesji.
- Louis, mecz dziś mam nie mogę gadać.
Nie usłyszałam odpowiedzi chłopaka, bo zdążyłm już wsiąść do auta. Spokojnie mogę powiedzieć że nigdy w życiu się tak nie bałam jak teraz.
Oczami Louisa
Byłem bardzo zainteresowany zachowanie obiektu moich westchnięć, więc nie myśląc za dużo wsiadłem do mojego Range Rovera. Tak, uszkodziłem w między czasie moje Lamborghini.
Śledziłm (jeśli mogę to tak ująć) Victorię aż do ogromnej hali. Prawdopodobnie była to hala sportowa.
Brunetka wyszła ze swojego pojazdu zabierając ze sobą torbę. Jestem chlolernie ciekaw co ona tu robi.
Kiedy Vicky zniknęła w drzwiach budynku, postanowiłem wkroczyć do akcji. Nie wiem czemu, ale czułem się niczym detektyw. Który musi rozwiązać niezwykle ciekawą zagadkę.
Po wejściu do środka przywitał mnie ogomny napis "HALA SPORTOWA ATLETICO LONDYN". Wiedziałem już gdzie jestem, ale nadal nie do myślałem po co Victoria tu przyszła.
Z następnych ogłoszeń wyczytałem że dzisiaj gra Londyn z Manchesterem.
Co prawda nie w piłkę nożną a ręczną, postanowiłem zostać i poczekać na rozwój sytuacji. Może Victoria też będzie na meczu.
Czekałem równo dwie godziny na rozpoczęcie mecz. Kiedy zaczeła wbiegać na parkiet drużyna Londynu, zaniemówiłem.
Jako jedna z zawodniczek wbiegła przepiękna brunetka. Moja Victoria. No może nie powinienem tak myśleć, bo razem nie jesteśmy, ale brzmi to bardzo słodko.
Mówiła że jedzie na mecz ale spodziwałbym się jej bardziej w roli kibica. Mimo że nigdy nie wspominała o swoim zamiłowaniu do sportu.
Od pierwszego gwizdka obserwowałem zielonooką szatynkę. Nie znam się na tej dyscyplinie, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć że gra zajebiście. Cztery bramki w 15 minut to jest coś!
Z szybkim biciem serca dokładnie przyglądając się każdemu ruchowi brunetka. A za każdym razem kiedy Victoria leżała na parkiecie, modliłem się w duchu by to nie była żadna kontuzja.
Co róż widok dziewczyny przyprawiał mnie o nie miłe dreszcze, gdy przypominał mi widok jej z Liamem. A myśl że może chodzić z moim przyjacielem kończyła się bólem brzucha. Ale nie mogłem sobie ot tak wyjść, za bardzo ją kocham.
Dokładnie dwie sekundy przed końcem Vic strzeliła koleją barmkę, dając tym samym swojej drużynie jedno-barmkową wygranął.
Tłum kibiców zbierał się do wyjścia z trybun, jednak ja miałem inny cel dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Przystanełem pod szatnią, czekając na moją Victorię (nie mogę się oprzeć by jej tak nie nazywać).
Po chwili z pomieszczenia wyszło kilka zawodniczek, ale Vicky nadal nie było. Następnie wyszła dużą grupa kobiet. Ale nadal nie było brunetka.
Zrezygnowany ruszyłem w stronę mojego Rangę Rovera.
- Louis! Poczekaj! - usłyszałem za sobą znajomy glos.
Jak na zawołanie odwrócilem się. Nie pomyliłem się. Przede mną stała najpiękniejsza kobieta świata.
- Hej. - wyjąkałem.
- Co tu robiłeś? Byłeś na meczu? - dopytywała.
- Tak! - powiedziałem z entuzjazmem. - Świetnie grałaś! Czemu nie chwaliłaś się że grasz w klubie.
Nadal staliśmy pod szatnia, aż jedna ze sprzątaczek nie zaczęła się dzrzeć że musimy już iść.
- Bo właściwie to był mój debiut. - powiedziała czerwieniąc się lekko. Boże! Ale ona tak cudownie wygląda! - Do jutra, Louis! - uśmiechneła się w wsiadła do swojego mercedesa.
Po chwili czarny pojazd zniknął mi z oczu, mimo to nadal wpatrywałem się w stronę, w którą odjechał.
- A co pan tu robi?! Mówiłam że już pan jechał. - znowu zaczęła się wydzierać ta wredna baba.
Posłusznie wsiadłem do auta i pojechałem do domu.
Już po przekroczeniu progu usłyszałem głos Malika.
- Stary, żałuj że cię w domu nie było! Nie uwierzysz kto był w TV!
- Pewnie my? - mruknełem.
- Victoria! Tak nasza Vicky! Oglądaliśmy mecz, no i ona grała! - zawołał Niall.
Skrzywiłem się na słowa 'nasza Vicky', chyba chciał powiedzieć 'twoja Vicky'.
- Ahh tak, wiem oglądałem na żywo. - powiedziałem. - Na hali byłem. - dodałem widząc ich niepewne miny.
Nie wykazywali jakiś ogromnych chęci do konwersacji, więc udałem się do mojego pokoju.
Po uchyleniu odrazu ujrzałem światło z budynku sąsiadującego z naszym. No a dokładniej z Victorii.
Zmeczeoka najwyraźniej była tak zmęczona dzisiejszym meczem, że poszła spać w ubraniu, nie gasząc nawet światła.
Uśmiechnęłem na widok jej kosmyków opadających na twarz, tworząc przy tym, taki artystyczny nieład.
Nie zostało mi nic innego jak położyć się spać.
- Dobranoc. - szepnełem cicho w stronę szatynki, po czym sam opadłem na łóżko.
***
Krótko, i ogółem słabo...
Całkiem nie miałam pomysłu na coś ciekawego i wyszło jakieś , nie wiadomo co ;pp Nie mam pojęcia, co napisać w następnym rozdziale, żeby pojawiła się jakaś relacja Victoria-Louis albo Victoria-Liam. A Stephanie też znajdzie swoją miłość! :D
Do następnego!;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz