Wczoraj byliśmy na spacerze, po Doncaster. Naprawdę śliczne miejsce! Lou pokazał mi szkołę, park, jego ulubione miejsca w których spotykał się kiedyś ze znajomymi i chyba jego ulubione (no oprócz domem rodzinnym) miejsce w Doncaster - boisko.
Dowiedziałam się też że Louis jest takim wariantem że je lody z frytkami (!).
A dzisiaj od rana wszyscy w u Tomlinsonów przygotowują się do ślubu.
Jay ubrała się w naprawdę śliczną granatową suknię. Mark - garnitur pod kolor skuni Jay.
Pheobe i Daisy były ubrane w identyczne różowe sukienki. Wyglądały naprawdę uroczo.
Fèlicitiè miała na sobie miętową sukienkę. Natomiast Lottie miała czarno-białą. Naprawdę wyglądała w niej świetnie!
Louis wbił się w czarny garniutur, a ja w moją brzoskwiniowa sukienkę.
Kiedy już wszyscy byli wystrojeni, ruszyliśmy w stronę pobliskiego kościoła. Gdzie Emily i jej narzeczony Thomas mieli stać się małżeństwem.
Szliśmy z Louisem za rękę by jego rodzina się nie domyśliła że to nie jest naprawdę.
Moją uwagę przykuło coś na kształt błyskawicy (?). Ale burza w listopadzie? Niee, to niemożliwe.
Ale zaraz. To światło było znacznie niżej. Na poziomie człowieka. O nie!!
- Louis! Papsy tu są! - szepnełam spanikowana, chłopakowi do ucha.
- Kurwa. - zaklną. - Puścimy się tylko tak by to wyglądało wiarygodnie, ok?
Skinełam głową, i w najbardziej wiarygodny sposób puściłam rękę Louisa.
Żeby wszystko było jak powinno szliśmy obok siebie jednak nie za ręce. Droga do kościoła mineła w zupełnej ciszy. Co jakiś czas przerywaną chichotami Daisy i Pheobe.
Kościół w Doncaster był sporych rozmiarów. Ściany umalowane w kolorze jasnego beżu.
W środku również było czym się zachwycać. Figury aniołów i Świętych, były bardzo dokładnie.
Dekoracje ślub były przeważnie białe z elementami różu. Po prostu cudowne!
Zajeliśmy miejsa niedaleko ołtarza by mieć lepszy widok na całą ceremonię.
Po chwili ujrzeliśmy Emily. Była piękną blondynką, delikatnymi rysami twarzy i idealnej figurze.
Jej suknia również była idealna. Długa z lekko ciągnącym tyłem, jednak w prostym kroju. Zaś welon był krótki.
Emily zmierzała ze swoim ojcem pod ołtaż, gdzie czekał na nią Thomas. Przyszły mąż dziewczyny także był przystojny. Chłopięce rysy twarzy, czarne włosy, umięśniona sylwetka. Oboje pasowali do siebie idealnie!
***
Po skończonej ceremonii udaliśmy się na wesele, w jednym z tutejszych lokali.
Do środka weszliśmy z Louisem za ręce. A potem usiedliśmy przy stole, z kartką 'Louis Tomlinson' a obok 'Osoba towarzysząca'.
Nie ucieszył mnie jedynie fakt że po drugiej stronie stołu leżała kartka 'Eleanor Calder'.
- Czemu właściwie Eleanor będzie na tym weselu? - spytałam Louisa.
- Przyjaźnią się z Emily.
Po chwili na podwyższeniu DJ-a wszedł świadek Toma i waczął swoją przemowę. Głównie mówił jak się poznali i życzył parze szczęścia.
Po tym nadszedł czas by przywitać się z nowym małrzeństwem a zarazem dać prezent.
Ode mnie i od Lou, jako pary, daliśmy i trochę forsy na zaczęcie nowego życia.
- To moja dziewczyna Victoria. - poinformował ich Lou.
- Miło mi. - uśmiechnełam się w stronę Emily i Thomasa. Odwazajemnili ten gest, oraz podziękowali za nasz prezent. Nasz... jak to ładnie brzmi. Nasz...
Jestem okropnie głupia. Cieszy mnie fakt że przebywam z Louisem tak blisko. To jest tylko udawanie które skończy się jutro po poprawinach. Do jutra, do 17 będę jeszcze najszczęśliwszą osobą na całej planecie!
Udaliśmy się w stronę naszych miejsc, na nasze nieszczęście przy stole pojawiła się już Calder. Obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym pogardy.
- Idziemy zatańczyć? - zapytał mnie Lou.
Bez namysłu wstałam od stołu i chwyciłam dłoń chłopak. Po chwili znaleźliśmy się na parkiecie, wśród tańczących par.
- Wyglądasz cudownie w tej sukience. - wyszeptał w moje włosy.
- Um.. Dziękuje. - odpowiedziałam lekko rumieniąc się.
Przetańczyliśmy dwie piosenki, gdy DJ zapowiedział że nadszedł czas na oszczepiny. Zarówno ja, jak i Louis podeszliśmy do zgromadzonych pod sceną gości.
Państwo młodzi postanowili, nieco zmienić tradycję i zaczeli od pana młodego. Ustawił się tyłem do publiczności. A po chwili można było ujrzeć lecący w powietrzu krawat.
Chyba nikt nie spodziewał się że złapie go Louis? Też mi się tak wydaje.
Emily również odwróciła się tyłem i rzuciła bukiet. Wydawało mi się że leci w moją stronę i że mam go na wyciągnięcie ręki. Ale nie. Bukiet znalazł się w rękach, szanowanej panny Calder.
Wyraźnie zadowolona brunetka skierowała się w stronę Tomlinsona. Chłopak nie wydawał się szczęśliwy z faktu, tańca z Eleanor. Grymas na jego twarzy był widoczny do otczytania.
Momentalnie poczułam się zazdrosna. Nie jestem z Louisem na poważnie. Ale myśl o ponownym zejściu się Tomlinsona z Eleanor jest nie do zniesienia. Ja się chyba za mocno w nim zakochałam.
Sztywny taniec Louisa z El dobiegł końca. Chłopak wyraźnie starał się nie patrzeć na nią, a ona zachowywała się w 'seksowny' sposób.
Szatyn podszedł do mnie odrazu i wtulił się w zagłębienie mojej szyji.
- Cieszę że się mam. - wyszeptał.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem i udawanym chłopakiem, jesteś dla mnie ważny.
Trwaliśmy w żelaznym uścisku, aż Lottie postanowiła nam przeszkodzić.
- Sorry. Wiem, wiem zakochani i tak dalej. Ale mogę porwać ci dziewczynę, braciszku?
Czy to co Charlotte ma mi do przekazania jest takie ważne? Bo jak nie to nieręcze za siebie! To było takie idealne.
- Okej.. - westchnął.
Dziewczyna uśmiechneła się przepraszająco do brata by w następnej chwili pociągnąć mnie w stronę łazienek.
- To ważne Lotts?
- Umm.. tak. No.. bo... Podoba mi się tak Luke. Właściwie to chyba jesteśmy razem.
- Chyba? - przerwałam.
- Tak. Pocałował mnie i powiedział że mnie kocha. Ale nie zapytał czy chcę być jego dziewczyną. Ale mnie po to cię tu sprowadziłam -gadatliwość. Taaaak, to chyba rodzinne u Tomlinsonów. - Chciałam zapytać jak Lou się ciebie o to zapytał?
Normalnie mnie zamurowało. Tylko nie to.
- Mogę ci powiedzieć. Jeśli nikomu nie powiesz. Obiecujesz?
- Słowo harcerza. Niby nigdy nim nie byłam, no ale co tam. - zachichotała.
- Ja i Louis nie jesteśmy razem. Poprosił mnie bym udawała jego dziewczynę. A jako że jesteśmy przyjaciółmi zgodziłam się. I błagam nie mów nikomu. - wytłumaczyłam jej wszystko.
Blondynka wyraźnie nie wiedziała co powiedzieć.
- Ale... ale... wy wyglądacie na naprawdę zakochanych! Loui patrzy na ciebie jak na ósmy cud świata! Zresztą ty na niego też! - aż tak dobrze udajemy? Może wzmianka o tym jak ja patrzę na niego jest prawdziwa (a raczej napewno), ale o tym drugim już nie za bardzo. - Wkręcasz mnie!
- Nie, to prawda Lottie.
- Nie wierzę ci. Louis naprawdę musi cię kochać! Jestem jego siostrą więc wiem. Chodź, bo braciszek mnie zabije że na tak długo cię zabrałam.
Obydwie wyszliśmy z toalety i skierowałśmy w stronę sali.
Boże, nie ma na ziemi takiej idiotki jak ja. Po cholerę się wygadałam Lottie?
Na moje szczęście Lotts poszła do swojego stołu i ryzyko że się teraz wygada Louisowi zmalało.
- Co tak długo?
- Babskie sprawy. - mruknęłam.
Przecież nie powiem Louisowi że jego siostra wie o najszej tajemnicy.
Po kolejnych godzinach przyjęcie zmierzało ku końcu. Na sali nie było już dzieci, osób starszych czy części rodziców.
- A teraz zapraszamy wszystkich na ostatni taniec! - wydarł się do mikrofonu DJ.
Razem z Louisem wyszliśmy na parkiet kolejny raz. A moje nogi bolały niemiłosiernie. Co było zasługą tych diabelnych szpilek.
DJ zwolnił tempo i wszyscy tańczyli do jakiegoś wolnego kawałka.
Lou objął mnie w talii, a ja założyłam mu ręce na karku.
- Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego.
- Mów śmiało.
- Nie zaprosiłem cię tu byś udawała moją dziewczynę... - o co mu chodzi? - Bo... Ja... Chciałbym byś ty nią była, a nie tylko udawała. Ja.. ja cię kocham...
Czy Louis Tomlinson - chłopak który mi się cholernie podoba, wyznał mi miłość? Czy ja śnie? Niech mnie ktoś uszczypnie.
Zatrzymałam się i wpatrywałam w louisowe oczy. Uwielbiam je.
- Vic...? Vicky...? Spróbujmy chociaż.
- Lou... ty też mi się bardzo podobasz. Zga...zga... zgadzam się. - wyjąkałam.
Niebieskooki uśmiechnął się promienie. Przyciągnął mnie do siebie, tuląc mnie do swojej piersi.
- Czyli od dziś mogę się oficjalnie twoim chłopakiem? - zaśmiał się.
- Już się tak nazywałeś. - zachichotałam. - Ale tak.
To się dzieje naprawdę? Bo ja nadal nie potrafię w to uwierzyć.
- Tak się cieszę. - powiedział przytulając mnie i całując w czubek głowy. - Kocham cię.
***
Ale już dawno nic nie dodałam! :o pomysł miałam ale gorzej z wykonaniem... Ktoś się spodziewał co się wydarzy na weselu? :D
Następny rozdział za jakiś tydzień ;))
wtorek, 19 lipca 2016
czwartek, 7 lipca 2016
Rozdział 12
Oczami Victorii
Chłopak w którym jestem tak bardzo zakochana zaproponował mi udawanie jego dziewczyny! Właściwie to tylko przez ślub i wesele, ale to i tak dobrze, bo będę tak blisko niego.
By nie było to zbyt podejrzane przystaliśmy na te rzeczy: buziaki w policzek, przytulanie się, trzymanie się za ręce, aaa i jeszcze tańce dla zakochanych.
A jedną z najgorszych rzeczy że muszę poznać jego rodzinę, jako dziewczyna Louisa.
Umówiliśmy się z Lou że następnego dnia pojedziemy kupić mi sukienkę. Problem polega na tym że papsy, zaraz coś wywęszą.
Ughh, dopiero teraz sobie zdaje sprawę że to był tak idiotyczny pomysł. Udawć dziewczynę Tomlinsona, tym samym zdając się na pożarcie Directioners, no ale jakich głupot nie nie robi z miłości?
Od: Louis x
Pamiętaj o zakupach dzisiaj, moja girlfriend. xx
Do: Louis x
Jasne mój boyfriend. xxx
Awwwww, pisze do mnie 'girlfriend'. Szkoda że tylko, to jest 'na niby'.
Od: Louis x
Tęsknie... Jeszcze dwie godziny.
Ps. Pamiętaj że jutro już jedziemy do Doncaster :) xx
Do: Louis x
Nie zapomniałambym o tak ważnej rzeczy, pfff.
Wysłałam ostatniego SMS-a i poszłam przyszykować na zakupy.
Po umyciu się i wysuszeniu, ubrałam się w zwykłe jeansy i ciepłą bluzę. Lekki makijaż również był gotowy. No to teraz trzeba tylko czekać na Louisa.
Jak na zawołanie drzwi wejściowy otworzyły się ze skrzypnięciem. Muszę przyznać Loui ma świetne wyczucie czasu.
- Hejka, gotowa już jesteś?
- Jasne, możemy już jechać? Bo wiesz jutro jedziemy do Doncaster. - dodałam.
Chłopak oczywiście zgodził się na moją propozycję, więc po chwili siedzieliśmy w Range Roverze.
- Lou? A co będzie gdy rozpoznają ciebie? Albo co gorsza pomyślą że jesteśmy parą tak na serio? - spytałam z przerażeniem.
Nie chcę by media myślały że to prawda. Ja mu tylko pomagam, bo jest moim przyjacielem, a nie chłopakiem!
- Eeee... No wiesz coś wymyślę. - zająkał się.
- Ty idioto jeden! Nie pomyślałeś że paparazzi napwno zrobią nam zdjęcia?! - wrzasnełam.
- Zachowaj spokój, bo już jesteśmy pod galerią.
Faktycznie, staliśmy pod jedną z większych galerii w Londynie.
Z przymusu wzieliśmy swoje fullcapy. Mimo że śnieg już się roztopił wcale nie było ciepło, wręcz przeciwnie zbierało się na deszcz.
Chociaż nie sądze by czapki nam się przydały. Na 100% ktoś rozpozna Louisa. Kto by nie rozpoznał Louisa Tomlinsona, którym ma tak zajebisty głos i dlatego śpiewa w One Direction? Chyba tylko jakiś fan ( bo raczej nie fanka, no ale różnie to może być) rapu.
Wyszliśmy z Range Rovera i skierowaliśmy się w stronę budynku. Trochę krępujące było to że dwie nastolatki pokazywały nas sobie palcami, a to oznaczało jedno. Rozpoznały nas!
- Louis, one chyba cię zobaczyły, bo pokazują na nas. - szepnełam do chłopaka.
- O cholera. - zaklną pod nosem. - Chodź szybko, zanim zbierze się tłum.
Pospiesznie weszliśmy do pierwszego sklepu w którym mogliśmy kupić w miarę eleganckie sukienki.
Oglądaliśmy dosłownie każdą sukienkę która mogła się nadawać. Byliśmy we wszystkich sklepach. Ale nie. Żadna sukienka nie spełniała wymagań. No chociaż nie, jedna była całkiem okey. Nie kupiłam jej bo myślałam że znajdę coś bardziej odpowiedniego.
- Ugh, Lou my chyba nie znajdziemy lepszej niż ta w pierwszym sklepie. Chyba musimy po nią wrócić. - mruknęłam.
- Mówiłem ci że jest fajna, ale ty stwierdziłaś że 'znajdziemy lepszą' - burknął. - A teraz mi nogi odpadają. No ale okoliczności, rozkazują mi tam wracać.
Pisnełam uradowana, nie będę musiała iść w mojej beżowej sukience.
Gdy tylko doszliśmy do sklepu, rzuciłam się na wieszak na którym wsila brzoskwiniowa sukienka. Naprawdę wyglądała świetnie!
Jako że już ją przymierzałam, odrazu podeszłam do kasy. Eksedientka zrobiła swoją powinności, ale kiedy powiedziała cenę do zapłaty (400 funtów), Pan Louis Bogacz Tomlinson wyciągnął swój portfel i zapłacił za mnie (!).
Nie chcę by starał się zaimponować mi swoim hajsem. Nie jestem laską która leci na forsę.
- Jeszcze raz za mnie zapłacisz czy coś w tym stylu, to zobaczysz! - warknęłam w stronę Tomlinsona.
On jednak nic sobie nie robiąc, śmiał się w najlepsze. Grrr on i to jego przesadne poczucie humoru.
- Victoria, mam do ciebie ogromną prośbę. - powiedział kiedy staliśmy pod moim domem. - Odrazu idziesz spać, bo jutro rano wyjeżdżamy do Doncaster.
***
8:23. A już o 9 mamy jechać do Doncaster. O kurwa!
Zerwałam się z łóżka by się ubrać. Założyłam czarne legginsy i szarą bluzę "FREE HUGS". Miałam jeszcze zamiar umyć włosy, ale wolałam nie zaryzykować jechania z mokrymi włosami w listopadzie.
Na szybko zrobiłam sobie śniadanie. Tym razem odpuściłam sobie coś zdrowego i przyżądziłam płatki na mleku.
Po skończonym jedzeniu, wziełam torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, zgarnełam po drodze kurtkę i załozyłam buty.
Przed bramą stało już auto Tomlinsona. Odrazu weszłam do środka.
- Masz szczęście! Już miałem iść po ciebie. - mruknął.
Faktycznie już była równo 9:00.
- Nie marudź tylko jedź. - ponagliłam go.
Ruszyliśmy z piskiem opon, jak narazie mieliśmy szczęście i nie zatrzymała policja. Szanse na to że nas nie nagrodzą mandatem są znikome.
- Louis opowiesz mi coś o swojej rodzinie? - zapytałam cicho.
Chłopak odrazu się uśmiechnął ma prośbę, opowieści o rodzinie.
- Mam aż 4 siostry, a moja mama jest w ciąży z, drugimi już bliźniakami. Więc widzisz moja rodzina jest całkiem spora. - ciągle miał uśmiech wymalowany na twarzy. Jednak zaraz zszedł mu. - Mój ojciec zostawił mnie kiedy miałem kilka dni. Ja nigdy nie dostawie swojego dziecka. Już sobie to obiecałem i nie zamierzam obietnicy złamać.
- Ohh, przykro mi Louis. Nie chciałam. - wyszeptałam, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Nic się nie stało. - znowu się uśmiechnął tym swoim uśmechem.
Nie wiem jak długo jechaliśmy. Godzinę może dwie?
Kiedy mineliśmy tabliczkę "WITAMY W DONCASTER", zaczęłam się bać spotkania z rodziną Louisa.
- Louis, boję się że twoja rodzina mnie nie polubi jako twoją dziewczynę, a jesteśmy tylko przyjaciółmi. - wydusiłam w końcu.
- Nie martw się. Napewno cię polubią. - uśmiechnął się.
Jednak słowa Louisa wcale mnie nie uspokoiły.
- To tutaj. - powiedział zadowolony, wskazując na dom z czerwonej cegły.
Nawet zewnątrz wyglądał rodzinnie. Na podwórku stała trampolina i porozrzucane zabawki, a nawet wyciągnięte już sanki.
Wyszliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Wdech, wydech, wdech i wydech, przecież to nic strasznego.
- Spokojnie, nie martw się. - poradził Lou.
Zaraz kiedy weszliśmy do środka usłyszelismy pisk, i do środka wpadły dwie identyczne dziewczynki. To są zapewne te bliźniaczki.
- Louis! Nareszcie jesteście! - pisneły jednocześnie.
- Cześć! Tak się bardzo za wami stęskniłem! - przytulił je obydwie
Tommo złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę (zapewne) salonu. Stała tam już cała rodzina Louisa.
Kobieta w ciąży była zapewne mamą Tomlinsona, a facet który ją obejmował zgaduje że był ojczymem.
Obok stały siostry chłopaka. Były bardzo do siebie podobne, jednak nie były bliźniaczkami. Wyższa z nich była blondynką i wyglądała na jakieś 15-16 lat. Druga była brunetką, awyglądała na 13-14 lat. Obydwie były bardzo podobne do Louisa.
- Victoria Smith. - uśmiechnełam się i podałam rękę mamie Louisa.
- Jay. - odwzajemniała uściski.
Następnie podeszłam do ojczyma Louisa.
Nastała kolej na siostry chłopaka.
- Charlotte, ale mów do mnie Lottie. - powiedziała blondynka.
- Fèlicite albo po prostu Fizzy. - następnie przywitała się brunetka.
- A to są Pheobe i Daisy. - przedstawił mi je Louis, ponieważ nieco się wstydziły.
Teraz stwierdzam że nie miałam czego się bać, familia Tomlinsowów jest bardzo miła.
- To jak się poznaliście? - zaczeła trudny temat Jay.
- Vic jest naszą sąsiadką, mogę stwierdzić że to była miłość od pierwszego wejrzenia. - uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie ramieniem.
- Naprawdę cudownie razem wyglądacie! - westchneła Lottie.
- Dziękujemy. - odparłam, po czym odrazu poczułam wypieki na twarzy.
Dalsza rozmowa kręciła się wokół mnie, Louisa i naszej przyszłości. To chyba było najgorsze. Trochę się plątaliśmy w tym co mówiliśmy, no ale w końcu końców jakoś z tego wybrneliśmy.
- Mamo, jesteśmy z Victorią bardzo zmęczeni. Pójdziemy już spać. Dobranoc. - ostatnie powiedzielismy jednocześnie.
- Oczywiście. Dobranoc, dobranoc. - powiedziała pogodnie mama Lou
Wstaliśmy z kanapy i ruszyliśmy w stronę schodów. Oczywiście Tommo nie zamierzał puszczać mojej ręki. Udawanie na całego!
Na lewo od schodów był pokój z zawieszką "BOO BEAR".
- Boo Bear? - zaśmiałam się cicho.
- Mama uwielbia mnie tak nazywać. Nie zdziw się kiedy jutro będzie tak mówić. - westchnął ze śmiechem.
Weszliśmy do środka. Wyglądało bardzo przytulanie. Regał z książkam, pianino, biurko i pod ścianą łóżko. Pod sufitem wisiały dwa modele samolotów. Typowe męskie królestwo.
- Umiesz grać? - spytałam wskazując na instrument.
- Oczywiście! - odparł, siadając na krzesełko obok pianina.
Zaczął grać " Over Again". Wyszło mu cudownie!
- To było takie... takie niezwykłe.
- Ma się ten talent. Nie chcę nic mówić, aleee chyba musimy już iść spać. Jutro zwiedzamy Doncaster!
Zgodnie z poleceniem Louisa, położyliśmy się na jego łóżku. Było ono dość ciasne jak na nas dwoje. Założę się że rano jedno z nas obudzi się na podłodze.
Jeszcze zanim usnełam poczułam jak Boo obejmuje mnie w tali, przyciągając do siebie.
Błagam Louis nie rób mi tego. Ja cię kocham! Nie pozwól mi myśleć że ty też mnie kochasz. Oboje wiemy że to nie prawda.
***
Jeej! Chyba się wyrobiłam :D Nie za bardzo podoba mi się scena z rodziną Louisa. Trochę dziwnie wyszła :p
niedziela, 3 lipca 2016
Rozdział 11
*
Miałem ochotę powiedzieć, na tym całym wywiadzie jak bardzo kocham Victorię. A tu się okazuje że ona jest zakochana! I tym kimś wcale nie jestem ja. Bo ja nie jestem trenerem piłki ręcznej!
Sam powiedziałem że jestem zakochany. Ale osoba którą opisywałem była Victoria, więc to całkiem inna sprawa.
Nie wiem jak jej powiedzieć o moich uczuciach. Kocham ją bardzo, i tak samo bardzo chciałbym z nią być.
- Louis, skup się znowu zapomnialeś o swojej zwrotce! - wrzasnął nasz menager.
Burknełem ciche 'sorry' i postanowiłem ograniczyć swoje myśli o Victorii chociaż w pracy.
- Paul, Paul, zrób nam przerwę. - zaczął jęczeć Harry.
Jednak Higgins był nieugięty. Ostatnią przerwę zrobił 2,5 godziny temu! Nie jesteśmy żadnymi maszynami i też się męczymy. Czasami ten człowiek jest najbardziej wkurzającą osobą na świecie, a czasami można z nim normalnie porozmawiać.
Zaczeliśmy kolejną piosenkę, kiedy drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a wszystkie pary oczu skierowały się w tamtą stronę. A w drzwiach stała szanowna pani Calder. Szczerze? Nie spodziewałem się jej tutaj.
Chłopcy mieli wymalowane zdziwienie na twarzach, a Paul był dość zmieszany.
- No dobra macie 15 minut przerwy. - westchnął, po czym opuścił salę.
Moi przyjaciele widząc tą dość niezręczną sytuację, postanowili wyjść pod pretekstem udania się do jakiegoś baru.
- Lou, ja myślę że powinniśmy dać sobie drugą szansę. - zaczeła, zaraz po tym jak chłopcy wyszli, jednocześnie podchodząc w moją stronę.
- Nie, jestem teraz na maxa zakochany, a nasz powrót do siebie nie miałby sensu. Straciłem zaufanie do ciebie. - odparłem, bez chociażby mrugnięcia okiem.
Brunetka wyraźnie była rozwśczeczona moimi słowami. Zrobiła się cała czerwona na twarzy, a to tego zaciskała gniewnie pięści.
- No nie gadaj że ta cała Victoria jest lepsza ode mnie! - warkneła.
- Jestem moją przyjaciółką, ale owszem jest lepsza od ciebie. - powiedziałem z wyraźnym spokojem.
Niespodziewanie El podeszła do mnie, siadając mi na kolanach a jednocześnie zaczeła mnie całować. A jakby tego było mało podjeła próbę zdjęcia mi koszulki.
- Eleanor opamiętaj się! - wrzasnełem wściekły na dziewczynę, tym samym odsuwając ją od siebie.
- Wiem że tego chcesz. - wymruczała, ponownie się do mnie zbliżając.
Nie, nie, to co było między mną a Eleanor skończyło się po tym jak mnie zdradziła z Justinem.
- Lepiej będzie jak sobie pójdziesz. - ponownie oddalając Calder ode mnie.
Twarz dziewczyny przybrała swojego rodzaju oburzenie.
- Jeszcze pożałujesz swojej decyzji. - sykneła, wychodząc z pomieszczenia.
Usiadłem na jednej sofie, by sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Zaczynając od Eleanor a kończąc na tym jak zbliżyć się do Vic.
Po chwili przyszedł mi do głowy genialny pomysł co do Victorii. Jedynym minusem było wykonanie.
***
- Hejka! - wybrałem numer Smith.
- Cześć. - usłyszałem jej delikatny głosik.
Z ręką na sercu mogę, śmiało powiedzieć że głos Victorii jest cudowny!
- Mogłabyś wpaść do nas za dwie godziny? Muszę ci coś ważnego powiedzieć. - powiedziałem na jednym wydechu.
Konkretniej chodziło mi o ten pomysł, na który wpadłm w studiu. No ale nie mogłem powiedzieć Victorii o co chodzi.
- Jasne. - powiedziała już pewniej. - Do zobaczenia.
Szepnełem ciche 'pa' po czym dziewczyna rozłączyła się.
Z uśmiechem na twarzy zszedłem do salonu, poinformować ich wizycie Vicky.
Jednak w salonie zamiast trzech (Zayna nie było w domu) chłopaków siedziała jedna blondynka. A mianowicie Gigi Hadid, dziewczyna albo była dziewczyna Zayn'a. Już się pogubiłem w tym czy są razem czy też nie.
- Jest Malik? - zapytała odrazu.
- Nie, chyba poszedł się spotkać z Pezz. - powiedziałem od niechcenia.
Blondynka mamrotała przez chwilę pod nosem jakieś przekleństwa, po czym wyszła bez pożegnania.
A tak szczerze, to cała Gigi jest jakaś dziwna. Nie wiem co w niej Zayn widział (?). Zdecydowanie Perrie, była lepszą partnerką dla Malika. Sam mu się dziwie czemu wybrał Gigi zamiast Pezz. Edwards jest naprawdę miłą, sympatyczną i pozytywną dziewczyną. Natomiast Gigi jest dość wredna, chamska i uważająca się lepsza od innych. A jej sztuczność bije na kilometr.
- Liam, Niall, Harry!! - wydarłem się, przypominając sobie, po co naprawdę przyszłem do salonu.
Chłopcy usłyszeli moje wołanie, bo po chwili pojawili się w salonie.
- Czego chcesz? - warknął Harry.
- Przyjdzie dziś do nas Vic. - poinformowałem ich.
Na twarzy Stylesa pojawił się grymas.
- Tylko tyle?! Człowieku ja spałem! - wrzasnął Styles.
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. A cała trójka najwidoczniej stwierdziła że nie ma sensu nadal stać w salonie, więc wrócili do swoich czynności.
Nie mając nic innego do robienia włączyłem tv. Ku mojemu zdziwieniu właśnie emitowali mecz ręcznej w którym grała Vi (taaa nowy skrót od Victorii). Bez chwili zastanowienia zostawiłem na kanale który puszcza ten mecz.
Komentator co jakiś czas mówił że Vic, jak na tak młodą zawodniczkę gra świetny handball.
W przerwie odtwarzali różne fragmenty pierwszej połowy. Ale kiedy na ekranie pojawiła się moja postać, komentator powiedział coś w stylu "A to jest piosenkarz One Direction Louis Tomlinson, chłopak Victorii Smith." kompletnie się tego nie spowiedziałem. Nawet nie zauważyłem że ta kamera mnie sfilmowała.
No ale nie powiem, miło jest słyszeć że uważają nas za parę, mimo że nie jesteśmy razem.
Zaraz po przerwie ponownie wkręciłem się w oglądanie meczu. Jednak kiedy usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie drzwi, odwróciłem się w tamtą stronę. W drzwiach stał Zayn z pogniecionym bukietem róż. W sumie jego twarz nie była w stanie idealnym, miał na głowę wylane zapewne jakieś wino, które zdobiło jego jasną koszulę.
- Co się stało? - zapytałam trochę zaniepokojony.
- Loueh, ona mnie nie chce. - jęknął.
- Szczerze, to się je dziwisz? Zdradziłeś ją. - westchnełem.
Prawda była taka że Zayn zdradził Perrie z Hadid. A później się rostali, a nasz głupiutki Malik twierdzi że jak przyniesie jej kwiaty to będzie po wszystkim. No niestety nie ma tak łatwo.
- Stary, daj jej trochę czasu. I postaraj się bardziej bo samymi kwiatami nie załatwisz sprawy. - doradziłem. - A i Victoria dziś do nas wpadnie.
- Ej, a może Vic by mi pomogła w odzyskaniu Perrie? - powiedział uradowany. - To naprawdę może być dobry pomysł. - uśmiechnął się sam do siebie po czym, czmychnął do swojego pokoju.
Nie sądze by Victoria mogłaby pomóc mu w tej beznadziejnej sytuacji. Edwards nie chce mieć nic do czynienia z Zaynem, po tej zdradzie. A tak poza tym ona chyba sobie kogoś znalazła.
Nie sądziłem że pogawędka z Malikem był aż tak długa, ale jednak. Mecz który jeszcze przed chwilą oglądałem, dobiegł końca. Z grymasem na twarzy poszłem przygotować coś do jedzenia, na przyjście Vic.
Nie zdążyłem nawet dojść, bo usłyszałem pukanie do drzwi. Założę się że to na 100% moja roześmiana Victoria.
Nie pomyliłem się w drzwiach stał obiekt moich westchnięć. Dzisiaj wyglądała tak samo cudownie jak każdego innego dnia (no może trochę lepiej). Miała na sobie białą sukienkę i beżowy żakiet, a włosy spięte w eleganckiego koka.
- Hej. - uśmiechneła się lekko.
W odpowiedzi objełem ją w przyjacielskim uścisku.
Gestem dłoni zaprosiłem dziewczynę do salonu. Zdążyłem zawołać chłopaków.
- Victoria, mam do ciebie ogromną prośbę. - wypalił odrazu Zayn, widząc Vicky.
- No słucham cię. - podjęła rozmowę.
- Jak wiesz lub nie, 25 marca popełniłem największy błąd w całym moim życiu. No właściwie nawet dwa. Mianowicie zdradziłem Perrie i później z tego powodu odeszłem z zespołu, ponieważ to tak okropnie przypominało mi o Pezz. Tak więc tego samego dnia odeszłem z zespołu. Nagrałem swoją własną płytę, chłopaki zresztą też. W między czasie zaczełem spotykać się z Gigi. Ok, może jej nie kocham, bo kocham tylko Pezz, i właściwie to nie wiem czemu z nią byłem. Ahhh i bym zapomniał, Hadid to ta dziewczyna z którą zdradziłem Perrie. Przechodząc dalej to chłopcy mi wybaczyli i pozwolili wrócić, za co jestem i meeega wdzięczny. - nadal kontynuował swój monolog. - Więc chciałem cię zapytać czy byś mi pomogła do wrócenia do Pezz?
- Ale niby jak bym miała to zrobić? O ile wiem to Perrie Edwards jest piosenkarką więc trochę nie rozumiem. - była najwidoczniej zdziwiona słowami Zayn'a.
- Potem uzgodnimy resztę. - mruknął, i zmył się do swojego pokoju, by zapewne dopracowywać ten jego 'genialny' plan.
Na twarzy szatynki ciągle malowalowało się zdumienie. No tak plan Malika był beznadziejny, sytuacja beznadziejna i postawa Pezz też bapeznadziejna.
- Kiedy następny mecz grasz? - Liam postanowił przerwać tą dość niezręczną ciszę.
- Za dwa dni w czwartek. Jak chcecie mogę wam bilety załatwić. - zaproponowała z uśmiechem na twarzy.
- Jasne!! - krzykneliśmy całą czwórką, a po chwili wybuchliśmy śmiechem.
Za to właśnie kocham One Direction.
- Chcecie się czegoś napić? - zapytał Harry.
Po naszych minach, Hazz musiał dobrze wywnioskować bo po chwili zaczął rozkładać kieliszki do wina.
- Mi nalej mało, jutro rano mam trening nie chce mieć kaca. - dodała widząc że na stole pojawiła się również wódka.
Po jakiejś godzinie rozmów, postanowiłem się odważyć i powiedzieć jej. Specjalnie nie piłem dużo by zachować trzeźwość.
- Vicky, możemy pogadać? - spytałem na tyle cicho by nie usłyszeli mnie chłopaki.
- Okey.
Wstałem z sofy i ruszyłem do kuchni. Oparłem się o wyspę kucheną, a Victoria usiadła na krześle przy stole.
- Za tydzień moja kuzynka Emily ma ślub. - zaczełem, im szybciej jej powiem tym lepiej.- Naprawdę głupio mi o to pytać, ale czy mogłabyś udawać moją dzie.... dzie... dziewczynę, bo tam będzie Eleanor. - przłęknełem głośno ślinę, czując jednocześnie że moje poliki robią się krwisto-czerwone.
Chyba dla Vic, to również była niezręczna sytuacja bo również się zaczerwieniła. Błagam zgódź się!
A zresztą w całej tej sytuacji nie chodzi o to że będzie tam El. Mało mnie ona obchodzi. Mógłbym pójść sam, ale to jest część genialnego planu.
- Zgadzam się, ale to tylko dlatego że się przyjaźnimy. - wykrztusił w końcu.
Czy ona właśnie się zgodziła? O mój Boże! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi!
- Dziękuje! - pisnełem i podbiegłem ją przytulić.
---------------------
* - nie zawsze będą się pojawiać cytaty
Nie pamiętam kiedy dodałam ostatniego posta, i chyba znowu się z nim spóźniłam :/ a na dodatek fragment z El całkiem do dupy jest ;d
I mamy też wątek Zayn-Perrie-Gigi! :D
Do następnego!;****
Nie wiem jak jej powiedzieć o moich uczuciach. Kocham ją bardzo, i tak samo bardzo chciałbym z nią być.
- Louis, skup się znowu zapomnialeś o swojej zwrotce! - wrzasnął nasz menager.
Burknełem ciche 'sorry' i postanowiłem ograniczyć swoje myśli o Victorii chociaż w pracy.
- Paul, Paul, zrób nam przerwę. - zaczął jęczeć Harry.
Jednak Higgins był nieugięty. Ostatnią przerwę zrobił 2,5 godziny temu! Nie jesteśmy żadnymi maszynami i też się męczymy. Czasami ten człowiek jest najbardziej wkurzającą osobą na świecie, a czasami można z nim normalnie porozmawiać.
Zaczeliśmy kolejną piosenkę, kiedy drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a wszystkie pary oczu skierowały się w tamtą stronę. A w drzwiach stała szanowna pani Calder. Szczerze? Nie spodziewałem się jej tutaj.
Chłopcy mieli wymalowane zdziwienie na twarzach, a Paul był dość zmieszany.
- No dobra macie 15 minut przerwy. - westchnął, po czym opuścił salę.
Moi przyjaciele widząc tą dość niezręczną sytuację, postanowili wyjść pod pretekstem udania się do jakiegoś baru.
- Lou, ja myślę że powinniśmy dać sobie drugą szansę. - zaczeła, zaraz po tym jak chłopcy wyszli, jednocześnie podchodząc w moją stronę.
- Nie, jestem teraz na maxa zakochany, a nasz powrót do siebie nie miałby sensu. Straciłem zaufanie do ciebie. - odparłem, bez chociażby mrugnięcia okiem.
Brunetka wyraźnie była rozwśczeczona moimi słowami. Zrobiła się cała czerwona na twarzy, a to tego zaciskała gniewnie pięści.
- No nie gadaj że ta cała Victoria jest lepsza ode mnie! - warkneła.
- Jestem moją przyjaciółką, ale owszem jest lepsza od ciebie. - powiedziałem z wyraźnym spokojem.
Niespodziewanie El podeszła do mnie, siadając mi na kolanach a jednocześnie zaczeła mnie całować. A jakby tego było mało podjeła próbę zdjęcia mi koszulki.
- Eleanor opamiętaj się! - wrzasnełem wściekły na dziewczynę, tym samym odsuwając ją od siebie.
- Wiem że tego chcesz. - wymruczała, ponownie się do mnie zbliżając.
Nie, nie, to co było między mną a Eleanor skończyło się po tym jak mnie zdradziła z Justinem.
- Lepiej będzie jak sobie pójdziesz. - ponownie oddalając Calder ode mnie.
Twarz dziewczyny przybrała swojego rodzaju oburzenie.
- Jeszcze pożałujesz swojej decyzji. - sykneła, wychodząc z pomieszczenia.
Usiadłem na jednej sofie, by sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Zaczynając od Eleanor a kończąc na tym jak zbliżyć się do Vic.
Po chwili przyszedł mi do głowy genialny pomysł co do Victorii. Jedynym minusem było wykonanie.
***
- Hejka! - wybrałem numer Smith.
- Cześć. - usłyszałem jej delikatny głosik.
Z ręką na sercu mogę, śmiało powiedzieć że głos Victorii jest cudowny!
- Mogłabyś wpaść do nas za dwie godziny? Muszę ci coś ważnego powiedzieć. - powiedziałem na jednym wydechu.
Konkretniej chodziło mi o ten pomysł, na który wpadłm w studiu. No ale nie mogłem powiedzieć Victorii o co chodzi.
- Jasne. - powiedziała już pewniej. - Do zobaczenia.
Szepnełem ciche 'pa' po czym dziewczyna rozłączyła się.
Z uśmiechem na twarzy zszedłem do salonu, poinformować ich wizycie Vicky.
Jednak w salonie zamiast trzech (Zayna nie było w domu) chłopaków siedziała jedna blondynka. A mianowicie Gigi Hadid, dziewczyna albo była dziewczyna Zayn'a. Już się pogubiłem w tym czy są razem czy też nie.
- Jest Malik? - zapytała odrazu.
- Nie, chyba poszedł się spotkać z Pezz. - powiedziałem od niechcenia.
Blondynka mamrotała przez chwilę pod nosem jakieś przekleństwa, po czym wyszła bez pożegnania.
A tak szczerze, to cała Gigi jest jakaś dziwna. Nie wiem co w niej Zayn widział (?). Zdecydowanie Perrie, była lepszą partnerką dla Malika. Sam mu się dziwie czemu wybrał Gigi zamiast Pezz. Edwards jest naprawdę miłą, sympatyczną i pozytywną dziewczyną. Natomiast Gigi jest dość wredna, chamska i uważająca się lepsza od innych. A jej sztuczność bije na kilometr.
- Liam, Niall, Harry!! - wydarłem się, przypominając sobie, po co naprawdę przyszłem do salonu.
Chłopcy usłyszeli moje wołanie, bo po chwili pojawili się w salonie.
- Czego chcesz? - warknął Harry.
- Przyjdzie dziś do nas Vic. - poinformowałem ich.
Na twarzy Stylesa pojawił się grymas.
- Tylko tyle?! Człowieku ja spałem! - wrzasnął Styles.
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. A cała trójka najwidoczniej stwierdziła że nie ma sensu nadal stać w salonie, więc wrócili do swoich czynności.
Nie mając nic innego do robienia włączyłem tv. Ku mojemu zdziwieniu właśnie emitowali mecz ręcznej w którym grała Vi (taaa nowy skrót od Victorii). Bez chwili zastanowienia zostawiłem na kanale który puszcza ten mecz.
Komentator co jakiś czas mówił że Vic, jak na tak młodą zawodniczkę gra świetny handball.
W przerwie odtwarzali różne fragmenty pierwszej połowy. Ale kiedy na ekranie pojawiła się moja postać, komentator powiedział coś w stylu "A to jest piosenkarz One Direction Louis Tomlinson, chłopak Victorii Smith." kompletnie się tego nie spowiedziałem. Nawet nie zauważyłem że ta kamera mnie sfilmowała.
No ale nie powiem, miło jest słyszeć że uważają nas za parę, mimo że nie jesteśmy razem.
Zaraz po przerwie ponownie wkręciłem się w oglądanie meczu. Jednak kiedy usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie drzwi, odwróciłem się w tamtą stronę. W drzwiach stał Zayn z pogniecionym bukietem róż. W sumie jego twarz nie była w stanie idealnym, miał na głowę wylane zapewne jakieś wino, które zdobiło jego jasną koszulę.
- Co się stało? - zapytałam trochę zaniepokojony.
- Loueh, ona mnie nie chce. - jęknął.
- Szczerze, to się je dziwisz? Zdradziłeś ją. - westchnełem.
Prawda była taka że Zayn zdradził Perrie z Hadid. A później się rostali, a nasz głupiutki Malik twierdzi że jak przyniesie jej kwiaty to będzie po wszystkim. No niestety nie ma tak łatwo.
- Stary, daj jej trochę czasu. I postaraj się bardziej bo samymi kwiatami nie załatwisz sprawy. - doradziłem. - A i Victoria dziś do nas wpadnie.
- Ej, a może Vic by mi pomogła w odzyskaniu Perrie? - powiedział uradowany. - To naprawdę może być dobry pomysł. - uśmiechnął się sam do siebie po czym, czmychnął do swojego pokoju.
Nie sądze by Victoria mogłaby pomóc mu w tej beznadziejnej sytuacji. Edwards nie chce mieć nic do czynienia z Zaynem, po tej zdradzie. A tak poza tym ona chyba sobie kogoś znalazła.
Nie sądziłem że pogawędka z Malikem był aż tak długa, ale jednak. Mecz który jeszcze przed chwilą oglądałem, dobiegł końca. Z grymasem na twarzy poszłem przygotować coś do jedzenia, na przyjście Vic.
Nie zdążyłem nawet dojść, bo usłyszałem pukanie do drzwi. Założę się że to na 100% moja roześmiana Victoria.
Nie pomyliłem się w drzwiach stał obiekt moich westchnięć. Dzisiaj wyglądała tak samo cudownie jak każdego innego dnia (no może trochę lepiej). Miała na sobie białą sukienkę i beżowy żakiet, a włosy spięte w eleganckiego koka.
- Hej. - uśmiechneła się lekko.
W odpowiedzi objełem ją w przyjacielskim uścisku.
Gestem dłoni zaprosiłem dziewczynę do salonu. Zdążyłem zawołać chłopaków.
- Victoria, mam do ciebie ogromną prośbę. - wypalił odrazu Zayn, widząc Vicky.
- No słucham cię. - podjęła rozmowę.
- Jak wiesz lub nie, 25 marca popełniłem największy błąd w całym moim życiu. No właściwie nawet dwa. Mianowicie zdradziłem Perrie i później z tego powodu odeszłem z zespołu, ponieważ to tak okropnie przypominało mi o Pezz. Tak więc tego samego dnia odeszłem z zespołu. Nagrałem swoją własną płytę, chłopaki zresztą też. W między czasie zaczełem spotykać się z Gigi. Ok, może jej nie kocham, bo kocham tylko Pezz, i właściwie to nie wiem czemu z nią byłem. Ahhh i bym zapomniał, Hadid to ta dziewczyna z którą zdradziłem Perrie. Przechodząc dalej to chłopcy mi wybaczyli i pozwolili wrócić, za co jestem i meeega wdzięczny. - nadal kontynuował swój monolog. - Więc chciałem cię zapytać czy byś mi pomogła do wrócenia do Pezz?
- Ale niby jak bym miała to zrobić? O ile wiem to Perrie Edwards jest piosenkarką więc trochę nie rozumiem. - była najwidoczniej zdziwiona słowami Zayn'a.
- Potem uzgodnimy resztę. - mruknął, i zmył się do swojego pokoju, by zapewne dopracowywać ten jego 'genialny' plan.
Na twarzy szatynki ciągle malowalowało się zdumienie. No tak plan Malika był beznadziejny, sytuacja beznadziejna i postawa Pezz też bapeznadziejna.
- Kiedy następny mecz grasz? - Liam postanowił przerwać tą dość niezręczną ciszę.
- Za dwa dni w czwartek. Jak chcecie mogę wam bilety załatwić. - zaproponowała z uśmiechem na twarzy.
- Jasne!! - krzykneliśmy całą czwórką, a po chwili wybuchliśmy śmiechem.
Za to właśnie kocham One Direction.
- Chcecie się czegoś napić? - zapytał Harry.
Po naszych minach, Hazz musiał dobrze wywnioskować bo po chwili zaczął rozkładać kieliszki do wina.
- Mi nalej mało, jutro rano mam trening nie chce mieć kaca. - dodała widząc że na stole pojawiła się również wódka.
Po jakiejś godzinie rozmów, postanowiłem się odważyć i powiedzieć jej. Specjalnie nie piłem dużo by zachować trzeźwość.
- Vicky, możemy pogadać? - spytałem na tyle cicho by nie usłyszeli mnie chłopaki.
- Okey.
Wstałem z sofy i ruszyłem do kuchni. Oparłem się o wyspę kucheną, a Victoria usiadła na krześle przy stole.
- Za tydzień moja kuzynka Emily ma ślub. - zaczełem, im szybciej jej powiem tym lepiej.- Naprawdę głupio mi o to pytać, ale czy mogłabyś udawać moją dzie.... dzie... dziewczynę, bo tam będzie Eleanor. - przłęknełem głośno ślinę, czując jednocześnie że moje poliki robią się krwisto-czerwone.
Chyba dla Vic, to również była niezręczna sytuacja bo również się zaczerwieniła. Błagam zgódź się!
A zresztą w całej tej sytuacji nie chodzi o to że będzie tam El. Mało mnie ona obchodzi. Mógłbym pójść sam, ale to jest część genialnego planu.
- Zgadzam się, ale to tylko dlatego że się przyjaźnimy. - wykrztusił w końcu.
Czy ona właśnie się zgodziła? O mój Boże! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi!
- Dziękuje! - pisnełem i podbiegłem ją przytulić.
---------------------
* - nie zawsze będą się pojawiać cytaty
Nie pamiętam kiedy dodałam ostatniego posta, i chyba znowu się z nim spóźniłam :/ a na dodatek fragment z El całkiem do dupy jest ;d
I mamy też wątek Zayn-Perrie-Gigi! :D
Do następnego!;****
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)