Wczoraj byliśmy na spacerze, po Doncaster. Naprawdę śliczne miejsce! Lou pokazał mi szkołę, park, jego ulubione miejsca w których spotykał się kiedyś ze znajomymi i chyba jego ulubione (no oprócz domem rodzinnym) miejsce w Doncaster - boisko.
Dowiedziałam się też że Louis jest takim wariantem że je lody z frytkami (!).
A dzisiaj od rana wszyscy w u Tomlinsonów przygotowują się do ślubu.
Jay ubrała się w naprawdę śliczną granatową suknię. Mark - garnitur pod kolor skuni Jay.
Pheobe i Daisy były ubrane w identyczne różowe sukienki. Wyglądały naprawdę uroczo.
Fèlicitiè miała na sobie miętową sukienkę. Natomiast Lottie miała czarno-białą. Naprawdę wyglądała w niej świetnie!
Louis wbił się w czarny garniutur, a ja w moją brzoskwiniowa sukienkę.
Kiedy już wszyscy byli wystrojeni, ruszyliśmy w stronę pobliskiego kościoła. Gdzie Emily i jej narzeczony Thomas mieli stać się małżeństwem.
Szliśmy z Louisem za rękę by jego rodzina się nie domyśliła że to nie jest naprawdę.
Moją uwagę przykuło coś na kształt błyskawicy (?). Ale burza w listopadzie? Niee, to niemożliwe.
Ale zaraz. To światło było znacznie niżej. Na poziomie człowieka. O nie!!
- Louis! Papsy tu są! - szepnełam spanikowana, chłopakowi do ucha.
- Kurwa. - zaklną. - Puścimy się tylko tak by to wyglądało wiarygodnie, ok?
Skinełam głową, i w najbardziej wiarygodny sposób puściłam rękę Louisa.
Żeby wszystko było jak powinno szliśmy obok siebie jednak nie za ręce. Droga do kościoła mineła w zupełnej ciszy. Co jakiś czas przerywaną chichotami Daisy i Pheobe.
Kościół w Doncaster był sporych rozmiarów. Ściany umalowane w kolorze jasnego beżu.
W środku również było czym się zachwycać. Figury aniołów i Świętych, były bardzo dokładnie.
Dekoracje ślub były przeważnie białe z elementami różu. Po prostu cudowne!
Zajeliśmy miejsa niedaleko ołtarza by mieć lepszy widok na całą ceremonię.
Po chwili ujrzeliśmy Emily. Była piękną blondynką, delikatnymi rysami twarzy i idealnej figurze.
Jej suknia również była idealna. Długa z lekko ciągnącym tyłem, jednak w prostym kroju. Zaś welon był krótki.
Emily zmierzała ze swoim ojcem pod ołtaż, gdzie czekał na nią Thomas. Przyszły mąż dziewczyny także był przystojny. Chłopięce rysy twarzy, czarne włosy, umięśniona sylwetka. Oboje pasowali do siebie idealnie!
***
Po skończonej ceremonii udaliśmy się na wesele, w jednym z tutejszych lokali.
Do środka weszliśmy z Louisem za ręce. A potem usiedliśmy przy stole, z kartką 'Louis Tomlinson' a obok 'Osoba towarzysząca'.
Nie ucieszył mnie jedynie fakt że po drugiej stronie stołu leżała kartka 'Eleanor Calder'.
- Czemu właściwie Eleanor będzie na tym weselu? - spytałam Louisa.
- Przyjaźnią się z Emily.
Po chwili na podwyższeniu DJ-a wszedł świadek Toma i waczął swoją przemowę. Głównie mówił jak się poznali i życzył parze szczęścia.
Po tym nadszedł czas by przywitać się z nowym małrzeństwem a zarazem dać prezent.
Ode mnie i od Lou, jako pary, daliśmy i trochę forsy na zaczęcie nowego życia.
- To moja dziewczyna Victoria. - poinformował ich Lou.
- Miło mi. - uśmiechnełam się w stronę Emily i Thomasa. Odwazajemnili ten gest, oraz podziękowali za nasz prezent. Nasz... jak to ładnie brzmi. Nasz...
Jestem okropnie głupia. Cieszy mnie fakt że przebywam z Louisem tak blisko. To jest tylko udawanie które skończy się jutro po poprawinach. Do jutra, do 17 będę jeszcze najszczęśliwszą osobą na całej planecie!
Udaliśmy się w stronę naszych miejsc, na nasze nieszczęście przy stole pojawiła się już Calder. Obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym pogardy.
- Idziemy zatańczyć? - zapytał mnie Lou.
Bez namysłu wstałam od stołu i chwyciłam dłoń chłopak. Po chwili znaleźliśmy się na parkiecie, wśród tańczących par.
- Wyglądasz cudownie w tej sukience. - wyszeptał w moje włosy.
- Um.. Dziękuje. - odpowiedziałam lekko rumieniąc się.
Przetańczyliśmy dwie piosenki, gdy DJ zapowiedział że nadszedł czas na oszczepiny. Zarówno ja, jak i Louis podeszliśmy do zgromadzonych pod sceną gości.
Państwo młodzi postanowili, nieco zmienić tradycję i zaczeli od pana młodego. Ustawił się tyłem do publiczności. A po chwili można było ujrzeć lecący w powietrzu krawat.
Chyba nikt nie spodziewał się że złapie go Louis? Też mi się tak wydaje.
Emily również odwróciła się tyłem i rzuciła bukiet. Wydawało mi się że leci w moją stronę i że mam go na wyciągnięcie ręki. Ale nie. Bukiet znalazł się w rękach, szanowanej panny Calder.
Wyraźnie zadowolona brunetka skierowała się w stronę Tomlinsona. Chłopak nie wydawał się szczęśliwy z faktu, tańca z Eleanor. Grymas na jego twarzy był widoczny do otczytania.
Momentalnie poczułam się zazdrosna. Nie jestem z Louisem na poważnie. Ale myśl o ponownym zejściu się Tomlinsona z Eleanor jest nie do zniesienia. Ja się chyba za mocno w nim zakochałam.
Sztywny taniec Louisa z El dobiegł końca. Chłopak wyraźnie starał się nie patrzeć na nią, a ona zachowywała się w 'seksowny' sposób.
Szatyn podszedł do mnie odrazu i wtulił się w zagłębienie mojej szyji.
- Cieszę że się mam. - wyszeptał.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem i udawanym chłopakiem, jesteś dla mnie ważny.
Trwaliśmy w żelaznym uścisku, aż Lottie postanowiła nam przeszkodzić.
- Sorry. Wiem, wiem zakochani i tak dalej. Ale mogę porwać ci dziewczynę, braciszku?
Czy to co Charlotte ma mi do przekazania jest takie ważne? Bo jak nie to nieręcze za siebie! To było takie idealne.
- Okej.. - westchnął.
Dziewczyna uśmiechneła się przepraszająco do brata by w następnej chwili pociągnąć mnie w stronę łazienek.
- To ważne Lotts?
- Umm.. tak. No.. bo... Podoba mi się tak Luke. Właściwie to chyba jesteśmy razem.
- Chyba? - przerwałam.
- Tak. Pocałował mnie i powiedział że mnie kocha. Ale nie zapytał czy chcę być jego dziewczyną. Ale mnie po to cię tu sprowadziłam -gadatliwość. Taaaak, to chyba rodzinne u Tomlinsonów. - Chciałam zapytać jak Lou się ciebie o to zapytał?
Normalnie mnie zamurowało. Tylko nie to.
- Mogę ci powiedzieć. Jeśli nikomu nie powiesz. Obiecujesz?
- Słowo harcerza. Niby nigdy nim nie byłam, no ale co tam. - zachichotała.
- Ja i Louis nie jesteśmy razem. Poprosił mnie bym udawała jego dziewczynę. A jako że jesteśmy przyjaciółmi zgodziłam się. I błagam nie mów nikomu. - wytłumaczyłam jej wszystko.
Blondynka wyraźnie nie wiedziała co powiedzieć.
- Ale... ale... wy wyglądacie na naprawdę zakochanych! Loui patrzy na ciebie jak na ósmy cud świata! Zresztą ty na niego też! - aż tak dobrze udajemy? Może wzmianka o tym jak ja patrzę na niego jest prawdziwa (a raczej napewno), ale o tym drugim już nie za bardzo. - Wkręcasz mnie!
- Nie, to prawda Lottie.
- Nie wierzę ci. Louis naprawdę musi cię kochać! Jestem jego siostrą więc wiem. Chodź, bo braciszek mnie zabije że na tak długo cię zabrałam.
Obydwie wyszliśmy z toalety i skierowałśmy w stronę sali.
Boże, nie ma na ziemi takiej idiotki jak ja. Po cholerę się wygadałam Lottie?
Na moje szczęście Lotts poszła do swojego stołu i ryzyko że się teraz wygada Louisowi zmalało.
- Co tak długo?
- Babskie sprawy. - mruknęłam.
Przecież nie powiem Louisowi że jego siostra wie o najszej tajemnicy.
Po kolejnych godzinach przyjęcie zmierzało ku końcu. Na sali nie było już dzieci, osób starszych czy części rodziców.
- A teraz zapraszamy wszystkich na ostatni taniec! - wydarł się do mikrofonu DJ.
Razem z Louisem wyszliśmy na parkiet kolejny raz. A moje nogi bolały niemiłosiernie. Co było zasługą tych diabelnych szpilek.
DJ zwolnił tempo i wszyscy tańczyli do jakiegoś wolnego kawałka.
Lou objął mnie w talii, a ja założyłam mu ręce na karku.
- Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego.
- Mów śmiało.
- Nie zaprosiłem cię tu byś udawała moją dziewczynę... - o co mu chodzi? - Bo... Ja... Chciałbym byś ty nią była, a nie tylko udawała. Ja.. ja cię kocham...
Czy Louis Tomlinson - chłopak który mi się cholernie podoba, wyznał mi miłość? Czy ja śnie? Niech mnie ktoś uszczypnie.
Zatrzymałam się i wpatrywałam w louisowe oczy. Uwielbiam je.
- Vic...? Vicky...? Spróbujmy chociaż.
- Lou... ty też mi się bardzo podobasz. Zga...zga... zgadzam się. - wyjąkałam.
Niebieskooki uśmiechnął się promienie. Przyciągnął mnie do siebie, tuląc mnie do swojej piersi.
- Czyli od dziś mogę się oficjalnie twoim chłopakiem? - zaśmiał się.
- Już się tak nazywałeś. - zachichotałam. - Ale tak.
To się dzieje naprawdę? Bo ja nadal nie potrafię w to uwierzyć.
- Tak się cieszę. - powiedział przytulając mnie i całując w czubek głowy. - Kocham cię.
***
Ale już dawno nic nie dodałam! :o pomysł miałam ale gorzej z wykonaniem... Ktoś się spodziewał co się wydarzy na weselu? :D
Następny rozdział za jakiś tydzień ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz