"Dziewczyny są takie same na całym świecie, czyż nie? Wszystkie piękne!"
- Liam Payne
Oczami Victorii
Impreza skończyła się że wszyscy się upili i poszli spać. Każdemu dałam pokój do spania. Właściwie to prawie każdemu. Louis zasną na sofie w salonie, a sen akurat to ma dość mocny. Lekki też nie jest, więc został w salonie. Znaczy tak mi się wydawało.
Westchnełam patrząc na Louisa który najwyraźniej obudził się w nocy i przydreptał do mnie.
- Loui? Ty znowu tutaj? - spytałam, szturchając go delikatnie w żebra.
- Godny jestem Vicky. Zrób mi śniadanie. - jęczał chłopak.
- Jeśli mi pomożesz to oczywiście! - postawiłam ultimatum.
Wyszłam z sypialni by zażyć szybkiego prysznica. Przebrałam się jeansy i luźną bluzę z długim rękawem.
Szrzerze? Nie nie sądziłam że Louis wstanie pomóc przygotować mi śniadanie. Więc gdy weszłam do kuchni mile się zaskoczyłam.
- To co chcecie na śniadanie? - powiedziałam z myślą o chłopakach którzy obecnie spali z powodu kaca. Chyba tylko Liam spał z lenistawa, bo nie mógł nic wypić ze względów zdrowotnych.
- Omlety z czekoladą i owocami! - niemal wykrzyknął.
Zaśmiałam się pod nosem, otwierając lodówkę i wyjmując odpowiednie składniki. Słysząc dzwonek u drzwi pośpiesznie położyłam produkty na stole.
- Lou, pokroisz owoce? Ja pójdę otworzyć. - poleciłam.
Brunet przytaknął a ja podeszłam do drzwi. Po uchyleniu ich doznałam szoku. To było po prostu niemożliwe!
- Eric,co ty tu robisz? - warknęłam.
Tak ten Eric z domu dziecka.
- Kto to?- burknął wskazując palcem na Louisa.
- Louis, mój przyjaciel. - powiedziałam zamykając za sobą drzwi, by uniemożliwić dalsze podsłuchiwanie Louisowi. On nie może wiedzieć że jestem z domu dziecka!
- Ładnie się tak ludziom w związki wpierdalać?! - powiedział chłodno.
Nie za bardzo zrozumiałam intencje chłopaka.
- O co ci chodzi? - mruknęłam zniesmaczona.
- Nie tyka się cudzych facetów. - warknął. - Jeszcze oboje pożałujecie.
Po ostatnich słowach natychmiastowo opuścił moją posesję. Moje myśli były dość mieszane. Cudzych facetów? Pfff. Czyżby chodziło mu o byłą Louisa? Eleanor? Możliwe że o nią, ale napewno pomylił adres.
- Kto to był? - usłyszałam głos Louisa.
- Stary kumpel. - skłamałam. A co może powinnam powiedzieć że to chłopak z domu dziecka?
- A jesteśmy przyjaciółmi? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Tak mi się jakoś powidziało. - bąknełam, czując że na moich policzkach pojawiają się szkarłatne plamy.
- No wiesz... - zaczął. - Zawsze możemy nimi zostać. Nawet teraz! - dokończył z entuzjazmem.
- Propozycja przyjęta! - zaśmiałam się wyciągając rękę w geście porozumienia. Mój nowy przyjaciel zrozumiał o co mi chodziło i odwzajemnił gest.
Przez chwilę przyglądaliśmy swoim tęczówkom. Przyznam że Lou ma naprawdę cudowne oczy!
-Śniadanie już gotowe? - przerwał nam Liam, który wbiegł do kuchni.
Oboje się nieco zmieszaliśmy. Próbując to ukryć odsuneliśmy się od siebie.
- Tak. Zwołaj resztę chłopaków. - mruknął Tomlinson.
W ciszy podaliśmy do stołu, przygotowane przez nas omlety. Po skończonym śniadaniu chłopcy musieli iść do studia.
Spokój nie trwał długo, gdyż ktoś głośno dobijał się do drzwi. Chcąc, niechcąc wstałam i podreptałam do drzwi.
Poraz kolejny na mojej twarzy wymalowało się ogromne zdziwienie. Jeśli dobrze mi się wydaje stała przede mną Eleanor Calder. Była dziewczyna Louisa. Tylko co ona tu robi?
- Co tu robisz? - szepnełam.
Brunetka nic nie odpowiedziała, tylko weszła wewnątrz domu.
- Co tu robisz? - powtórzyłam pytanie, ale poraz kolejny nie dostałm odpowiedzi.
Dziewczyna chodziła po całym salonie, przyglądając się każdej napotkanej rzeczy. Przyglądałam się jej z lekkim zdziwieniem.
- Vicky, sorry że przeszkadzam ale... - usłyszałam głos Louisa, który w magiczny sposób pojawił się w salonie. Jednak nie dokończył, gdyż zobaczył stojącą obok okna Eleanor.
- Wiedziałam, że przyjdziesz do tej zdziry! I to dlatego nie chciałeś się spotkać?! - wykrzyknęła sztynka, gdy tylko spostrzegła Louisa.
Chłopak był najwyraźniej dalej w szoku, bo przyglądał się całej sytuacji z otwartymi ustami.
- Wyrażaj się Eleanor. - warknął Lou, który najwyraźniej przypomniał sobie jak się mówi.
- Ja mam być opanowana kiedy spotykasz się z inną laską?! - krzyknęła.
- Nie jesteśmy razem. - powiedział lodowatym tonem. - I nigdy nie będziemy. Bo to nie ja przespałem z Bieberem!
Nie wiedziałam jak zareagować na ich kłótnię, dlatego stałam z boku jak słup soli.
- Louis, ale nie możesz się spotykać z jakąś, pierwszą lepszą dziwką! Ona nawet nie jest aktorką czy modelką! - wrzeszczała Calder.
- Nie jesteśmy razem. - wtrąciłam, na co dziewczyna zmroziła mnie wzrokiem.
- Najlepiej będzie jak wyjdziesz. - Tommo wskazał palcem na drzwi.
Eleanor zabiła wzrokiem raz mnie, raz Louisa. W końcu postanowiła odpuścić i zapewne pognać na jakąś sesję.
- Kiedyś byłeś inny Lou. - były to ostatnie słowa El, jakie usłyszałam.
Ale co to miało znaczyć? Kiedyś byłeś inny? Czyli jaki? Tak samo wredny jak ona? O co w tym wszystkim chodzi?
- Victoria, ja naprawdę cię przepraszam za El. Nie wiem po co tu przyszła. Przykro mi. - wydukał.
- Nie ma problemu. - mruknełem. - A tak wogule to po coś przyszedłeś?
- Taak, po bluzę. - powiedział biorąc ubranie, któremu przed chwilą przyglądała się Calder. - Mieliśmy próbę, no a listopad najcieplejszym miesiącem nie jest, a i krótki rękaw nie jest odpowiedni. Będę już iść, bo mamy mnóstwo pracy przed trasą koncertową. Cześć! - powiedział wychodząc z domu.
Kolejną samotność tego dnia, postanowiłam wykorzystać w inny sposób niż leżenie na kanapie przed telewizorem, a mianowicie poszukać jakiegoś dobrego klubu piłkarskiego. Moje warunki fizyczne były dobre, więc z dostaniem się nie będę mieć większych problemów.
Przeglądając strony internetowe moją uwagę szczególnie przykuł Klub Sportowy Atletico Londyn. Jak na Anglię a wogule, jak na Wielką Brytanię oferta była bardzo atrakcyjna. Pensja dość dobra a pozycja klubu w lidze jest wysoka.
Zadzwoniłam do nich tuż po przeczytaniu wszelkich informacji.
- Halo, tu KS Atletico Londyn. W czym mogę pomóc? - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
- Z tej strony Victoria Smith. Czy oferta nadal jest aktualna? - wydukałam.
- Oczywiście. Jeśli jest pani zainteresowana to zapraszamy do biura.
- Tak, jestem. Będę tam jeszcze dziś. Do widzenia. - zakończyłam.
Byłam bardzo podekscytowana. Czy to co właśnie oznacza że już prawie mam tą pracę?! Mam nadzieję... Boże ile bym ja teraz dała by to wszystko nie okazało się wymysłem mojej chorej wyobraźni.
***
Znowu dłuuugo musieliście czekać więc przepraszam.
Do następnego!:)
Westchnełam patrząc na Louisa który najwyraźniej obudził się w nocy i przydreptał do mnie.
- Loui? Ty znowu tutaj? - spytałam, szturchając go delikatnie w żebra.
- Godny jestem Vicky. Zrób mi śniadanie. - jęczał chłopak.
- Jeśli mi pomożesz to oczywiście! - postawiłam ultimatum.
Wyszłam z sypialni by zażyć szybkiego prysznica. Przebrałam się jeansy i luźną bluzę z długim rękawem.
Szrzerze? Nie nie sądziłam że Louis wstanie pomóc przygotować mi śniadanie. Więc gdy weszłam do kuchni mile się zaskoczyłam.
- To co chcecie na śniadanie? - powiedziałam z myślą o chłopakach którzy obecnie spali z powodu kaca. Chyba tylko Liam spał z lenistawa, bo nie mógł nic wypić ze względów zdrowotnych.
- Omlety z czekoladą i owocami! - niemal wykrzyknął.
Zaśmiałam się pod nosem, otwierając lodówkę i wyjmując odpowiednie składniki. Słysząc dzwonek u drzwi pośpiesznie położyłam produkty na stole.
- Lou, pokroisz owoce? Ja pójdę otworzyć. - poleciłam.
Brunet przytaknął a ja podeszłam do drzwi. Po uchyleniu ich doznałam szoku. To było po prostu niemożliwe!
- Eric,co ty tu robisz? - warknęłam.
Tak ten Eric z domu dziecka.
- Kto to?- burknął wskazując palcem na Louisa.
- Louis, mój przyjaciel. - powiedziałam zamykając za sobą drzwi, by uniemożliwić dalsze podsłuchiwanie Louisowi. On nie może wiedzieć że jestem z domu dziecka!
- Ładnie się tak ludziom w związki wpierdalać?! - powiedział chłodno.
Nie za bardzo zrozumiałam intencje chłopaka.
- O co ci chodzi? - mruknęłam zniesmaczona.
- Nie tyka się cudzych facetów. - warknął. - Jeszcze oboje pożałujecie.
Po ostatnich słowach natychmiastowo opuścił moją posesję. Moje myśli były dość mieszane. Cudzych facetów? Pfff. Czyżby chodziło mu o byłą Louisa? Eleanor? Możliwe że o nią, ale napewno pomylił adres.
- Kto to był? - usłyszałam głos Louisa.
- Stary kumpel. - skłamałam. A co może powinnam powiedzieć że to chłopak z domu dziecka?
- A jesteśmy przyjaciółmi? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Tak mi się jakoś powidziało. - bąknełam, czując że na moich policzkach pojawiają się szkarłatne plamy.
- No wiesz... - zaczął. - Zawsze możemy nimi zostać. Nawet teraz! - dokończył z entuzjazmem.
- Propozycja przyjęta! - zaśmiałam się wyciągając rękę w geście porozumienia. Mój nowy przyjaciel zrozumiał o co mi chodziło i odwzajemnił gest.
Przez chwilę przyglądaliśmy swoim tęczówkom. Przyznam że Lou ma naprawdę cudowne oczy!
-Śniadanie już gotowe? - przerwał nam Liam, który wbiegł do kuchni.
Oboje się nieco zmieszaliśmy. Próbując to ukryć odsuneliśmy się od siebie.
- Tak. Zwołaj resztę chłopaków. - mruknął Tomlinson.
W ciszy podaliśmy do stołu, przygotowane przez nas omlety. Po skończonym śniadaniu chłopcy musieli iść do studia.
Spokój nie trwał długo, gdyż ktoś głośno dobijał się do drzwi. Chcąc, niechcąc wstałam i podreptałam do drzwi.
Poraz kolejny na mojej twarzy wymalowało się ogromne zdziwienie. Jeśli dobrze mi się wydaje stała przede mną Eleanor Calder. Była dziewczyna Louisa. Tylko co ona tu robi?
- Co tu robisz? - szepnełam.
Brunetka nic nie odpowiedziała, tylko weszła wewnątrz domu.
- Co tu robisz? - powtórzyłam pytanie, ale poraz kolejny nie dostałm odpowiedzi.
Dziewczyna chodziła po całym salonie, przyglądając się każdej napotkanej rzeczy. Przyglądałam się jej z lekkim zdziwieniem.
- Vicky, sorry że przeszkadzam ale... - usłyszałam głos Louisa, który w magiczny sposób pojawił się w salonie. Jednak nie dokończył, gdyż zobaczył stojącą obok okna Eleanor.
- Wiedziałam, że przyjdziesz do tej zdziry! I to dlatego nie chciałeś się spotkać?! - wykrzyknęła sztynka, gdy tylko spostrzegła Louisa.
Chłopak był najwyraźniej dalej w szoku, bo przyglądał się całej sytuacji z otwartymi ustami.
- Wyrażaj się Eleanor. - warknął Lou, który najwyraźniej przypomniał sobie jak się mówi.
- Ja mam być opanowana kiedy spotykasz się z inną laską?! - krzyknęła.
- Nie jesteśmy razem. - powiedział lodowatym tonem. - I nigdy nie będziemy. Bo to nie ja przespałem z Bieberem!
Nie wiedziałam jak zareagować na ich kłótnię, dlatego stałam z boku jak słup soli.
- Louis, ale nie możesz się spotykać z jakąś, pierwszą lepszą dziwką! Ona nawet nie jest aktorką czy modelką! - wrzeszczała Calder.
- Nie jesteśmy razem. - wtrąciłam, na co dziewczyna zmroziła mnie wzrokiem.
- Najlepiej będzie jak wyjdziesz. - Tommo wskazał palcem na drzwi.
Eleanor zabiła wzrokiem raz mnie, raz Louisa. W końcu postanowiła odpuścić i zapewne pognać na jakąś sesję.
- Kiedyś byłeś inny Lou. - były to ostatnie słowa El, jakie usłyszałam.
Ale co to miało znaczyć? Kiedyś byłeś inny? Czyli jaki? Tak samo wredny jak ona? O co w tym wszystkim chodzi?
- Victoria, ja naprawdę cię przepraszam za El. Nie wiem po co tu przyszła. Przykro mi. - wydukał.
- Nie ma problemu. - mruknełem. - A tak wogule to po coś przyszedłeś?
- Taak, po bluzę. - powiedział biorąc ubranie, któremu przed chwilą przyglądała się Calder. - Mieliśmy próbę, no a listopad najcieplejszym miesiącem nie jest, a i krótki rękaw nie jest odpowiedni. Będę już iść, bo mamy mnóstwo pracy przed trasą koncertową. Cześć! - powiedział wychodząc z domu.
Kolejną samotność tego dnia, postanowiłam wykorzystać w inny sposób niż leżenie na kanapie przed telewizorem, a mianowicie poszukać jakiegoś dobrego klubu piłkarskiego. Moje warunki fizyczne były dobre, więc z dostaniem się nie będę mieć większych problemów.
Przeglądając strony internetowe moją uwagę szczególnie przykuł Klub Sportowy Atletico Londyn. Jak na Anglię a wogule, jak na Wielką Brytanię oferta była bardzo atrakcyjna. Pensja dość dobra a pozycja klubu w lidze jest wysoka.
Zadzwoniłam do nich tuż po przeczytaniu wszelkich informacji.
- Halo, tu KS Atletico Londyn. W czym mogę pomóc? - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
- Z tej strony Victoria Smith. Czy oferta nadal jest aktualna? - wydukałam.
- Oczywiście. Jeśli jest pani zainteresowana to zapraszamy do biura.
- Tak, jestem. Będę tam jeszcze dziś. Do widzenia. - zakończyłam.
Byłam bardzo podekscytowana. Czy to co właśnie oznacza że już prawie mam tą pracę?! Mam nadzieję... Boże ile bym ja teraz dała by to wszystko nie okazało się wymysłem mojej chorej wyobraźni.
***
Znowu dłuuugo musieliście czekać więc przepraszam.
Do następnego!:)