niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 1

           "Lubię dziewczyny które jedzą marchewki!"

                                           - Louis Tomlinson


   - Victoria Smitch? - zapytała sekretarka z sierocińca.
   - Tak. - odpowiedziałam.
   - W takim razie zapraszam. - powiedziała wskazując na gabinet dyrektora.
Posłusznie weszłam do środka. Od rozpoczęcia nowego życia, dzieliły mnie jedynie formalności.
   - I proszę jeszcze tu podpisać i już koniec. - uśmiechnął się dyrektor.
Złożyłam ostatni podpis. 
   - Dziękuję za opiekę. - skłamałam - Do widzenia.
Wyszłam z tego przeklętego budynku. Odrazu wsiadłam do czarnego mercedesa. Podjechałam do najbliższego supermarketu, zakupiłam tam najpotrzebniejsze artykuły spożywcze. 
Ależ ja byłam szczęśliwa. Jestem wolna. Nareszcie tak długo na to czekałam. 
Podjechałam pod mój nowy dom. Był naprawdę piękny. O takim zawsze marzyłam. Zaparkowałam samochód w garażu i weszłam do środka. W środku był jeszcze bardziej cudowny. Zaczęła oglądać wnętrze, naprawdę bardzo mi się podobało. Było wykonane w nowoczesnym stylu. Głównie królowały białe i czarne barwy. Mimo to wyglądało to świetnie! 
Z moim domem sąsiadowała ogromna willa w której pewnie mieszkał jakiś biznesmen. Po drugiej stronie był mały domek w którym mieszkała starsza pani.
Ledwo zdążyłam wejść na piętro, a już zadzwonił dzwonek u drzwi wejściowych. Zdziwiło mnie to bo mieszkam tu od paru minut i nie spodziewałam się gości. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam piątkę nieznajomych mi chłopaków.
   - Hej. - powiedział blondyn
   - Eee... My się znamy? Bo jakoś was nie kojaże. - zapytałam.
   - Nie, ale pryszliśmy to zmienić. Jesteśmy sąsiadami. - przemówił pokazując palcem na willę. - My jesteśmy One Direction. Ja jestem Harry. Ten obok mnie to Niall, potem Zayn, a tamten to Liam, a ten ostatni to Louis.
   - Ja nazywam się Victoria. Sorry ale musicie już pójść, nie mam zbyt wiele czasu. - powiedziała zamykając im drzwi przed nosem. 
Idiotka ze mnie. Oni przyszli się poznać, a ja im drzwi przed nosem zamykam. Po chwili usłyszałam ponowne pukanie do drzwi. Otworzyłam je, ale nikogo nie było. Leżała tylko jakaś gazeta i czekoladki. Czekoladek na wszelki wypadek nie zjem, bo mogli chcieć mnie otruć. Gazeta nazywała się "One Direction". Przejżałam tylko nagłówki. " Louis Tomlinson zerwał z dziewczyną?!", "Wywiad z Harrym Stylesem!". Nie za bardzo mnie zaciekawiły więc udałam się do swojej sypialni i zasnęłam.

                                                         ***
Obudziłam się dopiero rano. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam czystą bieliznę i ubrania. Gdy wyjżałam przez okno zorientowałam się że ten chłopak z lokami i ten drugi Lucas chyba... a nie Louis, mieli idealny widok na mój pokój i łóżko, gdyż nasze domy były dość blisko siebie. Zoriętowałam się dopiero gdy spostrzegłam że Lucas ( cholera czemu nie umiem zapamiętać imienia Louis?!) przygląda się mi bacznie z uśmiechem na ustach.
   - Hejka! - wykrzyknął do mnie.
   - Dlaczego się tak szczerzysz? - warknęłam. 
   - Ej spokojnie. Po prostu ślicznie wyglądasz. - uśmiechną się słodko.
Że niby mam być spokojnie gdy przyłapałam go na podglądaniu mnie?! On chyba nie mówi serio. Zamkęłam okno, mimo to i tak widział co robię więc zeszłam do kuchni. Zjadłam jakiegoś tosta i zaczęłam się poważnie nudzić. Chyba powinnam poszukać jakieś pracy. Nie będę mogła do końca życia żyć z tych pieniędzy z sierocińca.
Wróciłam do pokoju było strasznie duszno więc otworzyłam okno (oczywiście musiałam zapomnieć o tych debilach). Postanowiłam zobaczyć czym zajmują się moi nowi sąsiedzi. Puściłam piosenkę "Best Song Ever". Powiem szczerze całkiem wpada w ucho. Muzyka była dość głośna, więc po chwili w oknach zobaczyłam chłopaka z lokami (Harry?) i Louisa (no nareszcie zapamiętałam).
   - Ładnie śpiewasz. - zaśmiał się Harry.
   - Potwierdzam. Całkiem ładne. - puścił mi oczko.
Prychnełam.
   - Jadłaś już czekoladki? - zaciekawił się Harry.
   - Nie. Czemu pytasz? - zapytałam.
   - To zjedz jak najszybciej.
   - Skąd mam wiedzieć że nie chcecie mnie otruć? - zapytałam podejrzliwie na co oboje wybuchli głośnym śmiechem.
Chyba powinnam pomyśleć nad zakupem rolet na okna. Podeszłam do łóżka i więłam do ręki pudełko z czekoladkami. Otworzyłam je, a w środku znalałam małą karteczkę z napisem. " Dziś o 18 jest u nas impreza. O 17 ktoś po Ciebie przyjdzie. Masz na niej być!". Odwróciłam się w stronę okna, gdzie nadal spoglądali na mnie chłopcy. Pokręciłam przecząco głową. Na co oboje zrobili obrażone miny. Niech nawet nie myślą że pojawię się na tej chorej imprezie. My się nawet dobrze nie znamy. Znamy tylko swoje imienia więc nie za bardzo rozumiem o co im chodzi... Tylko jedno jest pewne. Na 100% nie będzie mnie tam.


****
Hejka! Szybko się pojawił post? Nie przyzwyczajajcie się za bardzo bo to tylko z powodu weekendu majowego. No cóż, nie mam nic lepszego do roboty więc coś tam napisałam. Chyba trochę lepsze niż prolog?
Trzymajcie się! :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz