czwartek, 11 sierpnia 2016

Wattpad

Możecie czytać moje prace również na wattpadzie! :) znajdziecie mnie tam pod nazwą: Juliettexxo. Aktualnie opublikowane są tam dwa ff. Jedno o Liamie: 'Cześć, jestem Liam' oraz o Louisie: 'Alive'. Planuje także 'Tumblr Boy', ale tym razem głównym bohaterem będzie James McVey.

Serdecznie zapraszam! x

wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 13

Wczoraj byliśmy na spacerze, po Doncaster. Naprawdę śliczne miejsce! Lou pokazał mi szkołę, park, jego ulubione miejsca w których spotykał się kiedyś ze znajomymi i chyba jego ulubione (no oprócz domem rodzinnym) miejsce w Doncaster - boisko.
Dowiedziałam się też że Louis jest takim wariantem że je lody z frytkami (!).
A dzisiaj od rana wszyscy w u Tomlinsonów przygotowują się do ślubu.
Jay ubrała się w naprawdę śliczną granatową suknię. Mark - garnitur pod kolor skuni Jay.
Pheobe i Daisy były ubrane w identyczne różowe sukienki. Wyglądały naprawdę uroczo.
Fèlicitiè miała na sobie miętową sukienkę. Natomiast Lottie miała czarno-białą. Naprawdę wyglądała w niej świetnie!
Louis wbił się w czarny garniutur, a ja w moją brzoskwiniowa sukienkę.
Kiedy już wszyscy byli wystrojeni, ruszyliśmy w stronę pobliskiego kościoła. Gdzie Emily i jej narzeczony Thomas mieli stać się małżeństwem.
Szliśmy z Louisem za rękę by jego rodzina się nie domyśliła że to nie jest naprawdę.
Moją uwagę przykuło coś na kształt błyskawicy (?). Ale burza w listopadzie? Niee, to niemożliwe.
Ale zaraz. To światło było znacznie niżej. Na poziomie człowieka. O nie!!
   - Louis! Papsy tu są! - szepnełam spanikowana, chłopakowi do ucha.
   - Kurwa. - zaklną. - Puścimy się tylko tak by to wyglądało wiarygodnie, ok?
Skinełam głową, i w najbardziej wiarygodny sposób puściłam rękę Louisa.
Żeby wszystko było jak powinno szliśmy obok siebie jednak nie za ręce. Droga do kościoła mineła w zupełnej ciszy. Co jakiś czas przerywaną chichotami Daisy i Pheobe.
Kościół w Doncaster był sporych rozmiarów. Ściany umalowane w kolorze jasnego beżu.
W środku również było czym się zachwycać. Figury aniołów i Świętych, były bardzo dokładnie.
Dekoracje ślub były przeważnie białe z elementami różu. Po prostu cudowne!
Zajeliśmy miejsa niedaleko ołtarza by mieć lepszy widok na całą ceremonię.
Po chwili ujrzeliśmy Emily. Była piękną blondynką, delikatnymi rysami twarzy i idealnej figurze.
Jej suknia również była idealna. Długa z lekko ciągnącym tyłem, jednak w prostym kroju. Zaś welon był krótki.
Emily zmierzała ze swoim ojcem pod ołtaż, gdzie czekał na nią Thomas. Przyszły mąż dziewczyny także był przystojny. Chłopięce rysy twarzy, czarne włosy, umięśniona sylwetka. Oboje pasowali do siebie idealnie!

                                                          ***
Po skończonej ceremonii udaliśmy się na wesele, w jednym z tutejszych lokali.
Do środka weszliśmy z Louisem za ręce. A potem usiedliśmy przy stole, z kartką 'Louis Tomlinson' a obok 'Osoba towarzysząca'.
Nie ucieszył mnie jedynie fakt że po drugiej stronie stołu leżała kartka 'Eleanor Calder'.
   - Czemu właściwie Eleanor będzie na tym weselu? - spytałam Louisa.
   - Przyjaźnią się z Emily.
Po chwili na podwyższeniu DJ-a wszedł świadek Toma i waczął swoją przemowę. Głównie mówił jak się poznali i życzył parze szczęścia.
Po tym nadszedł czas by przywitać się z nowym małrzeństwem a zarazem dać prezent.
Ode mnie i od Lou, jako pary, daliśmy i trochę forsy na zaczęcie nowego życia.
   - To moja dziewczyna Victoria. - poinformował ich Lou.
   - Miło mi. - uśmiechnełam się w stronę Emily i Thomasa. Odwazajemnili ten gest, oraz podziękowali za nasz prezent. Nasz... jak to ładnie brzmi. Nasz...
Jestem okropnie głupia. Cieszy mnie fakt że przebywam z Louisem tak blisko. To jest tylko udawanie które skończy się jutro po poprawinach. Do jutra, do 17 będę jeszcze najszczęśliwszą osobą na całej planecie!
Udaliśmy się w stronę naszych miejsc, na nasze nieszczęście przy stole pojawiła się już Calder. Obrzuciła mnie spojrzeniem pełnym pogardy.
  - Idziemy zatańczyć? - zapytał mnie Lou.
Bez namysłu wstałam od stołu i chwyciłam dłoń chłopak. Po chwili znaleźliśmy się na parkiecie, wśród tańczących par.
   - Wyglądasz cudownie w tej sukience. - wyszeptał w moje włosy.
   - Um.. Dziękuje. - odpowiedziałam lekko rumieniąc się.
Przetańczyliśmy dwie piosenki, gdy DJ zapowiedział że nadszedł czas na oszczepiny. Zarówno ja, jak i Louis podeszliśmy do zgromadzonych pod sceną gości.
Państwo młodzi postanowili, nieco zmienić tradycję i zaczeli od pana młodego. Ustawił się tyłem do publiczności. A po chwili można było ujrzeć lecący w powietrzu krawat.
Chyba nikt nie spodziewał się że złapie go Louis? Też mi się tak wydaje.
Emily również odwróciła się tyłem i rzuciła bukiet. Wydawało mi się że leci w moją stronę i że mam go na wyciągnięcie ręki. Ale nie. Bukiet znalazł się w rękach, szanowanej panny Calder.
Wyraźnie zadowolona brunetka skierowała się w stronę Tomlinsona. Chłopak nie wydawał się szczęśliwy z faktu, tańca z Eleanor. Grymas na jego twarzy był widoczny do otczytania.
Momentalnie poczułam się zazdrosna. Nie jestem z Louisem na poważnie. Ale myśl o ponownym zejściu się Tomlinsona z Eleanor jest nie do zniesienia. Ja się chyba za mocno w nim zakochałam.
Sztywny taniec Louisa z El dobiegł końca. Chłopak wyraźnie starał się nie patrzeć na nią, a ona zachowywała się w 'seksowny' sposób.
Szatyn podszedł do mnie odrazu i wtulił się w zagłębienie mojej szyji.
   - Cieszę że się mam. - wyszeptał.
   - Jesteś moim najlepszym przyjacielem i udawanym chłopakiem, jesteś dla mnie ważny.
Trwaliśmy w żelaznym uścisku, aż Lottie postanowiła nam przeszkodzić.
   - Sorry. Wiem, wiem zakochani i tak dalej. Ale mogę porwać ci dziewczynę, braciszku?
Czy to co Charlotte ma mi do przekazania jest takie ważne? Bo jak nie to nieręcze za siebie! To było takie idealne.
   - Okej.. - westchnął.
Dziewczyna uśmiechneła się przepraszająco do brata by w następnej chwili pociągnąć mnie w stronę łazienek.
   - To ważne Lotts?
   - Umm.. tak. No.. bo... Podoba mi się tak Luke. Właściwie to chyba jesteśmy razem.
   - Chyba? - przerwałam.
   - Tak. Pocałował mnie i powiedział że mnie kocha. Ale nie zapytał czy chcę być jego dziewczyną. Ale mnie po to cię tu sprowadziłam -gadatliwość. Taaaak, to chyba rodzinne u Tomlinsonów. - Chciałam zapytać jak Lou się ciebie o to zapytał?
Normalnie mnie zamurowało. Tylko nie to.
   - Mogę ci powiedzieć. Jeśli nikomu nie powiesz. Obiecujesz?
   - Słowo harcerza. Niby nigdy nim nie byłam, no ale co tam. - zachichotała.
   - Ja i Louis nie jesteśmy razem. Poprosił mnie bym udawała jego dziewczynę. A jako że jesteśmy przyjaciółmi zgodziłam się. I błagam nie mów nikomu. - wytłumaczyłam jej wszystko.
Blondynka wyraźnie nie wiedziała co powiedzieć.
   - Ale... ale... wy wyglądacie na naprawdę zakochanych! Loui patrzy na ciebie jak na ósmy cud świata! Zresztą ty na niego też! - aż tak dobrze udajemy? Może wzmianka o tym jak ja patrzę na niego jest prawdziwa (a raczej napewno), ale o tym drugim już nie za bardzo. - Wkręcasz mnie!
   - Nie, to prawda Lottie.
   - Nie wierzę ci. Louis naprawdę musi cię kochać! Jestem jego siostrą więc wiem. Chodź, bo braciszek mnie zabije że na tak długo cię zabrałam.
Obydwie wyszliśmy z toalety i skierowałśmy w stronę sali.
Boże, nie ma na ziemi takiej idiotki jak ja. Po cholerę się wygadałam Lottie?
Na moje szczęście Lotts poszła do swojego stołu i ryzyko że się teraz wygada Louisowi zmalało.
   - Co tak długo?
   - Babskie sprawy. - mruknęłam.
Przecież nie powiem Louisowi że jego siostra wie o najszej tajemnicy.
Po kolejnych godzinach przyjęcie zmierzało ku końcu. Na sali nie było już dzieci, osób starszych czy części rodziców.
   - A teraz zapraszamy wszystkich na ostatni taniec! - wydarł się do mikrofonu DJ.
Razem z Louisem wyszliśmy na parkiet kolejny raz. A moje nogi bolały niemiłosiernie. Co było zasługą tych diabelnych szpilek.
DJ zwolnił tempo i wszyscy tańczyli do jakiegoś wolnego kawałka.
Lou objął mnie w talii, a ja założyłam mu ręce na karku.
   - Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego.
   - Mów śmiało.
   - Nie zaprosiłem cię tu byś udawała moją dziewczynę... - o co mu chodzi? - Bo... Ja... Chciałbym byś ty nią była, a nie tylko udawała. Ja.. ja cię kocham...
Czy Louis Tomlinson - chłopak który mi się cholernie podoba, wyznał mi miłość? Czy ja śnie? Niech mnie ktoś uszczypnie.
Zatrzymałam się i wpatrywałam w louisowe oczy. Uwielbiam je.
   - Vic...? Vicky...? Spróbujmy chociaż.
   - Lou... ty też mi się bardzo podobasz. Zga...zga... zgadzam się. - wyjąkałam.
Niebieskooki uśmiechnął się promienie. Przyciągnął mnie do siebie, tuląc mnie do swojej piersi.
   - Czyli od dziś mogę się oficjalnie twoim chłopakiem? - zaśmiał się.
   - Już się tak nazywałeś. - zachichotałam. - Ale tak.
To się dzieje naprawdę? Bo ja nadal nie potrafię w to uwierzyć.
   - Tak się cieszę. - powiedział przytulając mnie i całując w czubek głowy. - Kocham cię.


***
Ale już dawno nic nie dodałam! :o pomysł miałam ale gorzej z wykonaniem... Ktoś się spodziewał co się wydarzy na weselu? :D
Następny rozdział za jakiś tydzień ;))






czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 12



Oczami Victorii
Chłopak w którym jestem tak bardzo zakochana zaproponował mi udawanie jego dziewczyny! Właściwie to tylko przez ślub i wesele, ale to i tak dobrze, bo będę tak blisko niego.
By nie było to zbyt podejrzane przystaliśmy na te rzeczy: buziaki w policzek, przytulanie się, trzymanie się za ręce, aaa i jeszcze tańce dla zakochanych.
A jedną z najgorszych rzeczy że muszę poznać jego rodzinę, jako dziewczyna Louisa.
Umówiliśmy się z Lou że następnego dnia pojedziemy kupić mi sukienkę. Problem polega na tym że papsy, zaraz coś wywęszą.
Ughh, dopiero teraz sobie zdaje sprawę że to był tak idiotyczny pomysł. Udawć dziewczynę Tomlinsona, tym samym zdając się na pożarcie Directioners, no ale jakich głupot nie nie robi z miłości?

Od: Louis x
Pamiętaj o zakupach dzisiaj, moja girlfriend. xx

Do: Louis x
Jasne mój boyfriend. xxx

Awwwww, pisze do mnie 'girlfriend'. Szkoda że tylko, to jest 'na niby'.

Od: Louis x 
Tęsknie... Jeszcze dwie godziny.
Ps. Pamiętaj że jutro już jedziemy do Doncaster :) xx

Do: Louis x
Nie zapomniałambym o tak ważnej rzeczy, pfff.

Wysłałam ostatniego SMS-a i poszłam przyszykować na zakupy.
Po umyciu się i wysuszeniu, ubrałam się w zwykłe jeansy i ciepłą bluzę. Lekki makijaż również był gotowy. No to teraz trzeba tylko czekać na Louisa.
Jak na zawołanie drzwi wejściowy otworzyły się ze skrzypnięciem. Muszę przyznać Loui ma świetne wyczucie czasu.
   - Hejka, gotowa już jesteś?
   - Jasne, możemy już jechać? Bo wiesz jutro jedziemy do Doncaster. - dodałam.
Chłopak oczywiście zgodził się na moją propozycję, więc po chwili siedzieliśmy w Range Roverze.
   - Lou? A co będzie gdy rozpoznają ciebie? Albo co gorsza pomyślą że jesteśmy parą tak na serio? - spytałam z przerażeniem.
Nie chcę by media myślały że to prawda. Ja mu tylko pomagam, bo jest moim przyjacielem, a nie chłopakiem!
   - Eeee... No wiesz coś wymyślę. - zająkał się.
   - Ty idioto jeden! Nie pomyślałeś że paparazzi napwno zrobią nam zdjęcia?! - wrzasnełam.
   - Zachowaj spokój, bo już jesteśmy pod galerią.
Faktycznie, staliśmy pod jedną z większych galerii w Londynie.
Z przymusu wzieliśmy swoje fullcapy. Mimo że śnieg już się roztopił wcale nie było ciepło, wręcz przeciwnie zbierało się na deszcz.
Chociaż nie sądze by czapki nam się przydały. Na 100% ktoś rozpozna Louisa. Kto by nie rozpoznał Louisa Tomlinsona, którym ma tak zajebisty głos i dlatego śpiewa w One Direction? Chyba tylko jakiś fan ( bo raczej nie fanka, no ale różnie to może być) rapu.
Wyszliśmy z Range Rovera i skierowaliśmy się w stronę budynku. Trochę krępujące było to że dwie nastolatki pokazywały nas sobie palcami, a to oznaczało jedno. Rozpoznały nas!
   - Louis, one chyba cię zobaczyły, bo pokazują na nas. - szepnełam do chłopaka.
   - O cholera. - zaklną pod nosem. - Chodź szybko, zanim zbierze się tłum.
Pospiesznie weszliśmy do pierwszego sklepu w którym mogliśmy kupić w miarę eleganckie sukienki.
Oglądaliśmy dosłownie każdą sukienkę która mogła się nadawać. Byliśmy we wszystkich sklepach. Ale nie. Żadna sukienka nie spełniała wymagań. No chociaż nie, jedna była całkiem okey. Nie kupiłam jej bo myślałam że znajdę coś bardziej odpowiedniego.
   - Ugh, Lou my chyba nie znajdziemy lepszej niż ta w pierwszym sklepie. Chyba musimy po nią wrócić. - mruknęłam.
   - Mówiłem ci że jest fajna, ale ty stwierdziłaś że 'znajdziemy lepszą' - burknął. - A teraz mi nogi odpadają. No ale okoliczności, rozkazują mi tam wracać.
Pisnełam uradowana, nie będę musiała iść w mojej beżowej sukience.
Gdy tylko doszliśmy do sklepu, rzuciłam się na wieszak na którym wsila brzoskwiniowa sukienka. Naprawdę wyglądała świetnie!
Jako że już ją przymierzałam, odrazu podeszłam do kasy. Eksedientka zrobiła swoją powinności, ale kiedy powiedziała cenę do zapłaty (400 funtów), Pan Louis Bogacz Tomlinson wyciągnął swój portfel i zapłacił za mnie (!).
Nie chcę by starał się zaimponować mi swoim hajsem. Nie jestem laską która leci na forsę.
   - Jeszcze raz za mnie zapłacisz czy coś w tym stylu, to zobaczysz! - warknęłam w stronę Tomlinsona.
On jednak nic sobie nie robiąc, śmiał się w najlepsze. Grrr on i to jego przesadne poczucie humoru.
   - Victoria, mam do ciebie ogromną prośbę. - powiedział kiedy staliśmy pod moim domem. - Odrazu idziesz spać, bo jutro rano wyjeżdżamy do Doncaster.

                                                       ***
8:23. A już o 9 mamy jechać do Doncaster. O kurwa!
Zerwałam się z łóżka by się ubrać. Założyłam czarne legginsy i szarą bluzę "FREE HUGS". Miałam jeszcze zamiar umyć włosy, ale wolałam nie zaryzykować jechania z mokrymi włosami w listopadzie.
Na szybko zrobiłam sobie śniadanie. Tym razem odpuściłam sobie coś zdrowego i przyżądziłam płatki na mleku.
Po skończonym jedzeniu, wziełam torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, zgarnełam po drodze kurtkę i załozyłam buty.
Przed bramą stało już auto Tomlinsona. Odrazu weszłam do środka.
   - Masz szczęście! Już miałem iść po ciebie. - mruknął.
Faktycznie już była równo 9:00.
   - Nie marudź tylko jedź. - ponagliłam go.
Ruszyliśmy z piskiem opon, jak narazie mieliśmy szczęście i nie zatrzymała policja. Szanse na to że nas nie nagrodzą mandatem są znikome.
   - Louis opowiesz mi coś o swojej rodzinie? - zapytałam cicho.
Chłopak odrazu się uśmiechnął ma prośbę, opowieści o rodzinie.
   - Mam aż 4 siostry, a moja mama jest w ciąży z, drugimi już bliźniakami. Więc widzisz moja rodzina jest całkiem spora. - ciągle miał uśmiech wymalowany na twarzy. Jednak zaraz zszedł mu. - Mój ojciec zostawił mnie kiedy miałem kilka dni. Ja nigdy nie dostawie swojego dziecka. Już sobie to obiecałem i nie zamierzam obietnicy złamać.
   - Ohh, przykro mi Louis. Nie chciałam. - wyszeptałam, kładąc rękę na jego ramieniu.
   - Nic się nie stało. - znowu się uśmiechnął tym swoim uśmechem.
Nie wiem jak długo jechaliśmy. Godzinę może dwie?
Kiedy mineliśmy tabliczkę "WITAMY W DONCASTER", zaczęłam się bać spotkania z rodziną Louisa.
   - Louis, boję się że twoja rodzina mnie nie polubi jako twoją dziewczynę, a jesteśmy tylko przyjaciółmi. - wydusiłam w końcu.
   - Nie martw się. Napewno cię polubią. - uśmiechnął się.
Jednak słowa Louisa wcale mnie nie uspokoiły.
   - To tutaj. - powiedział zadowolony, wskazując na dom z czerwonej cegły.
Nawet zewnątrz wyglądał rodzinnie. Na podwórku stała trampolina i porozrzucane zabawki, a nawet wyciągnięte już sanki.
Wyszliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Wdech, wydech, wdech i wydech, przecież to nic strasznego.
   - Spokojnie, nie martw się. - poradził Lou.
Zaraz kiedy weszliśmy do środka usłyszelismy pisk, i do środka wpadły dwie identyczne dziewczynki. To są zapewne te bliźniaczki.
   - Louis! Nareszcie jesteście! - pisneły jednocześnie.
   - Cześć! Tak się bardzo za wami stęskniłem! - przytulił je obydwie
Tommo złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę (zapewne) salonu. Stała tam już cała rodzina Louisa.
Kobieta w ciąży była zapewne mamą Tomlinsona, a facet który ją obejmował zgaduje że był ojczymem.
Obok stały siostry chłopaka. Były bardzo do siebie podobne, jednak nie były bliźniaczkami. Wyższa z nich była blondynką i wyglądała na jakieś 15-16 lat. Druga była brunetką, awyglądała na 13-14 lat. Obydwie były bardzo podobne do Louisa.
   - Victoria Smith. - uśmiechnełam się i podałam rękę mamie Louisa.
   - Jay. - odwzajemniała uściski.
Następnie podeszłam do ojczyma Louisa.
Nastała kolej na siostry chłopaka.
   - Charlotte, ale mów do mnie Lottie. - powiedziała blondynka.
   - Fèlicite albo po prostu Fizzy. - następnie przywitała się brunetka.
   - A to są Pheobe i Daisy. - przedstawił mi je Louis, ponieważ nieco się wstydziły.
Teraz stwierdzam że nie miałam czego się bać, familia Tomlinsowów jest bardzo miła.
   - To jak się poznaliście? - zaczeła trudny temat Jay.
   - Vic jest naszą sąsiadką, mogę stwierdzić że to była miłość od pierwszego wejrzenia. - uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie ramieniem.
   - Naprawdę cudownie razem wyglądacie! - westchneła Lottie.
   - Dziękujemy. - odparłam, po czym odrazu poczułam wypieki na twarzy.
Dalsza rozmowa kręciła się wokół mnie, Louisa i naszej przyszłości. To chyba było najgorsze. Trochę się plątaliśmy w tym co mówiliśmy, no ale w końcu końców jakoś z tego wybrneliśmy.
   - Mamo, jesteśmy z Victorią bardzo zmęczeni. Pójdziemy już spać. Dobranoc. - ostatnie powiedzielismy jednocześnie.
   - Oczywiście. Dobranoc, dobranoc. - powiedziała pogodnie mama Lou
Wstaliśmy z kanapy i ruszyliśmy w stronę schodów. Oczywiście Tommo nie zamierzał puszczać mojej ręki. Udawanie na całego!
Na lewo od schodów był pokój z zawieszką "BOO BEAR".
   - Boo Bear? - zaśmiałam się cicho.
   - Mama uwielbia mnie tak nazywać. Nie zdziw się kiedy jutro będzie tak mówić. - westchnął ze śmiechem.
Weszliśmy do środka. Wyglądało bardzo przytulanie. Regał z książkam, pianino, biurko i pod ścianą łóżko. Pod sufitem wisiały dwa modele samolotów. Typowe męskie królestwo.
   - Umiesz grać? - spytałam wskazując na instrument.
   - Oczywiście! - odparł, siadając na krzesełko obok pianina.
Zaczął grać " Over Again". Wyszło mu cudownie!
   - To było takie... takie niezwykłe.
   - Ma się ten talent. Nie chcę nic mówić, aleee chyba musimy już iść spać. Jutro zwiedzamy Doncaster!
Zgodnie z poleceniem Louisa, położyliśmy się na jego łóżku. Było ono dość ciasne jak na nas dwoje. Założę się że rano jedno z nas obudzi się na podłodze.
Jeszcze zanim usnełam poczułam jak Boo obejmuje mnie w tali, przyciągając do siebie.
Błagam Louis nie rób mi tego. Ja cię kocham! Nie pozwól mi myśleć że ty też mnie kochasz. Oboje wiemy że to nie prawda.


***
Jeej! Chyba się wyrobiłam :D Nie za bardzo podoba mi się scena z rodziną Louisa. Trochę dziwnie wyszła :p





niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 11

*


Miałem ochotę powiedzieć, na tym całym wywiadzie jak bardzo kocham Victorię. A tu się okazuje że ona jest zakochana! I tym kimś wcale nie jestem ja. Bo ja nie jestem trenerem piłki ręcznej!
Sam powiedziałem że jestem zakochany. Ale osoba którą opisywałem była Victoria, więc to całkiem inna sprawa.
Nie wiem jak jej powiedzieć o moich uczuciach. Kocham ją bardzo, i tak samo bardzo chciałbym z nią być.
   - Louis, skup się znowu zapomnialeś o swojej zwrotce! - wrzasnął nasz menager.
Burknełem ciche 'sorry' i postanowiłem ograniczyć swoje myśli o Victorii chociaż w pracy.
   - Paul, Paul, zrób nam przerwę. - zaczął jęczeć Harry.
Jednak Higgins był nieugięty. Ostatnią przerwę zrobił 2,5 godziny temu! Nie jesteśmy żadnymi maszynami i też się męczymy. Czasami ten człowiek jest najbardziej wkurzającą osobą na świecie, a czasami można z nim normalnie porozmawiać.
Zaczeliśmy kolejną piosenkę, kiedy drzwi sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a wszystkie pary oczu skierowały się w tamtą stronę. A w drzwiach stała szanowna pani Calder. Szczerze? Nie spodziewałem się jej tutaj.
Chłopcy mieli wymalowane zdziwienie na twarzach, a Paul był dość zmieszany.
   - No dobra macie 15 minut przerwy. - westchnął, po czym opuścił salę.
Moi przyjaciele widząc tą dość niezręczną sytuację, postanowili wyjść pod pretekstem udania się do jakiegoś baru.
   - Lou, ja myślę że powinniśmy dać sobie drugą szansę. - zaczeła, zaraz po tym jak chłopcy wyszli, jednocześnie podchodząc w moją stronę.
   - Nie, jestem teraz na maxa zakochany, a nasz powrót do siebie nie miałby sensu. Straciłem zaufanie do ciebie. - odparłem, bez chociażby mrugnięcia okiem.
Brunetka wyraźnie była rozwśczeczona moimi słowami. Zrobiła się cała czerwona na twarzy, a to tego zaciskała gniewnie pięści.
   - No nie gadaj że ta cała Victoria jest lepsza ode mnie! - warkneła.
   - Jestem moją przyjaciółką, ale owszem jest lepsza od ciebie. - powiedziałem z wyraźnym spokojem.
Niespodziewanie El podeszła do mnie, siadając mi na kolanach a jednocześnie zaczeła mnie całować. A jakby tego było mało podjeła próbę zdjęcia mi koszulki.
   - Eleanor opamiętaj się! - wrzasnełem wściekły na dziewczynę, tym samym odsuwając ją od siebie.
   - Wiem że tego chcesz. - wymruczała, ponownie się do mnie zbliżając.
Nie, nie, to co było między mną a Eleanor skończyło się po tym jak mnie zdradziła z Justinem.
   - Lepiej będzie jak sobie pójdziesz. - ponownie oddalając Calder ode mnie.
Twarz dziewczyny przybrała swojego rodzaju oburzenie.
   - Jeszcze pożałujesz swojej decyzji. - sykneła, wychodząc z pomieszczenia.
Usiadłem na jednej sofie, by sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Zaczynając od Eleanor a kończąc na tym jak zbliżyć się do Vic.
Po chwili przyszedł mi do głowy genialny pomysł co do Victorii. Jedynym minusem było wykonanie.

                                                                  ***
   - Hejka! - wybrałem numer Smith.
   - Cześć. - usłyszałem jej delikatny głosik.
Z ręką na sercu mogę, śmiało powiedzieć że głos Victorii jest cudowny!
   - Mogłabyś wpaść do nas za dwie godziny? Muszę ci coś ważnego powiedzieć. - powiedziałem na jednym wydechu.
Konkretniej chodziło mi o ten pomysł, na który wpadłm w studiu. No ale nie mogłem powiedzieć Victorii o co chodzi.
   - Jasne. - powiedziała już pewniej. - Do zobaczenia.
Szepnełem ciche 'pa' po czym dziewczyna rozłączyła się.
Z uśmiechem na twarzy zszedłem do salonu, poinformować ich wizycie Vicky.
Jednak w salonie zamiast trzech (Zayna nie było w domu) chłopaków siedziała jedna blondynka. A mianowicie Gigi Hadid, dziewczyna albo była dziewczyna Zayn'a. Już się pogubiłem w tym czy są razem czy też nie.
   - Jest Malik? - zapytała odrazu.
   - Nie, chyba poszedł się spotkać z Pezz. - powiedziałem od niechcenia.
Blondynka mamrotała przez chwilę pod nosem jakieś przekleństwa, po czym wyszła bez pożegnania.
A tak szczerze, to cała Gigi jest jakaś dziwna. Nie wiem co w niej Zayn widział (?). Zdecydowanie Perrie, była lepszą partnerką dla Malika. Sam mu się dziwie czemu wybrał Gigi zamiast Pezz. Edwards jest naprawdę miłą, sympatyczną i pozytywną dziewczyną. Natomiast Gigi jest dość wredna, chamska i uważająca się lepsza od innych. A jej sztuczność bije na kilometr.
   - Liam, Niall, Harry!! - wydarłem się, przypominając sobie, po co naprawdę przyszłem do salonu.
Chłopcy usłyszeli moje wołanie, bo po chwili pojawili się w salonie.
   - Czego chcesz? - warknął Harry.
   - Przyjdzie dziś do nas Vic. - poinformowałem ich.
Na twarzy Stylesa pojawił się grymas.
   - Tylko tyle?! Człowieku ja spałem! - wrzasnął Styles.
W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. A cała trójka najwidoczniej stwierdziła że nie ma sensu nadal stać w salonie, więc wrócili do swoich czynności.
Nie mając nic innego do robienia włączyłem tv. Ku mojemu zdziwieniu właśnie emitowali mecz ręcznej w którym grała Vi (taaa nowy skrót od Victorii). Bez chwili zastanowienia zostawiłem na kanale który puszcza ten mecz.
Komentator co jakiś czas mówił że Vic, jak na tak młodą zawodniczkę gra świetny handball.
W przerwie odtwarzali różne fragmenty pierwszej połowy. Ale kiedy na ekranie pojawiła się moja postać, komentator powiedział coś w stylu "A to jest piosenkarz One Direction Louis Tomlinson, chłopak Victorii Smith." kompletnie się tego nie spowiedziałem. Nawet nie zauważyłem że ta kamera mnie sfilmowała.
No ale nie powiem, miło jest słyszeć że uważają nas za parę, mimo że nie jesteśmy razem.
Zaraz po przerwie ponownie wkręciłem się w oglądanie meczu. Jednak kiedy usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie drzwi, odwróciłem się w tamtą stronę. W drzwiach stał Zayn z pogniecionym bukietem róż. W sumie jego twarz nie była w stanie idealnym, miał na głowę wylane zapewne jakieś wino, które zdobiło jego jasną koszulę.
   - Co się stało? - zapytałam trochę zaniepokojony.
   - Loueh, ona mnie nie chce. - jęknął.
   - Szczerze, to się je dziwisz? Zdradziłeś ją. - westchnełem.
Prawda była taka że Zayn zdradził Perrie z Hadid. A później się rostali, a nasz głupiutki Malik twierdzi że jak przyniesie jej kwiaty to będzie po wszystkim. No niestety nie ma tak łatwo.
   - Stary, daj jej trochę czasu. I postaraj się bardziej bo samymi kwiatami nie załatwisz sprawy. - doradziłem. - A i Victoria dziś do nas wpadnie.
   - Ej, a może Vic by mi pomogła w odzyskaniu Perrie? - powiedział uradowany. - To naprawdę może być dobry pomysł. - uśmiechnął się sam do siebie po czym, czmychnął do swojego pokoju.
Nie sądze by Victoria mogłaby pomóc mu w tej beznadziejnej sytuacji. Edwards nie chce mieć nic do czynienia z Zaynem, po tej zdradzie. A tak poza tym ona chyba sobie kogoś znalazła.
Nie sądziłem że pogawędka z Malikem był aż tak długa, ale jednak. Mecz który jeszcze przed chwilą oglądałem, dobiegł końca. Z grymasem na twarzy poszłem przygotować coś do jedzenia, na przyjście Vic.
Nie zdążyłem nawet dojść, bo usłyszałem pukanie do drzwi. Założę się że to na 100% moja roześmiana Victoria.
Nie pomyliłem się w drzwiach stał obiekt moich westchnięć. Dzisiaj wyglądała tak samo cudownie jak każdego innego dnia (no może trochę lepiej). Miała na sobie białą sukienkę i beżowy żakiet, a włosy spięte w eleganckiego koka.
   - Hej. - uśmiechneła się lekko.
W odpowiedzi objełem ją w przyjacielskim uścisku.
Gestem dłoni zaprosiłem dziewczynę do salonu. Zdążyłem zawołać chłopaków.
   - Victoria, mam do ciebie ogromną prośbę. - wypalił odrazu Zayn, widząc Vicky.
   - No słucham cię. -  podjęła rozmowę.
   - Jak wiesz lub nie, 25 marca popełniłem największy błąd w całym moim życiu. No właściwie nawet dwa. Mianowicie zdradziłem Perrie i później z tego powodu odeszłem z zespołu, ponieważ to tak okropnie przypominało mi o Pezz. Tak więc tego samego dnia odeszłem z zespołu. Nagrałem swoją własną płytę, chłopaki zresztą też. W między czasie zaczełem spotykać się z Gigi. Ok, może jej nie kocham, bo kocham tylko Pezz, i właściwie to nie wiem czemu z nią byłem. Ahhh i bym zapomniał, Hadid to ta dziewczyna z którą zdradziłem Perrie. Przechodząc dalej to chłopcy mi wybaczyli i pozwolili wrócić, za co jestem i meeega wdzięczny. - nadal kontynuował swój monolog. - Więc chciałem cię zapytać czy byś mi pomogła do wrócenia do Pezz?
   - Ale niby jak bym miała to zrobić? O ile wiem to Perrie Edwards jest piosenkarką więc trochę nie rozumiem. - była najwidoczniej zdziwiona słowami  Zayn'a.
   - Potem uzgodnimy resztę. - mruknął, i zmył się do swojego pokoju, by zapewne dopracowywać ten jego 'genialny' plan.
Na twarzy szatynki ciągle malowalowało się zdumienie. No tak plan Malika był beznadziejny, sytuacja beznadziejna i postawa Pezz też bapeznadziejna.
   - Kiedy następny mecz grasz? - Liam postanowił przerwać tą dość niezręczną ciszę.
   - Za dwa dni w czwartek. Jak chcecie mogę wam bilety załatwić. - zaproponowała z uśmiechem na twarzy.
   - Jasne!! - krzykneliśmy całą czwórką, a po chwili wybuchliśmy śmiechem.
Za to właśnie kocham One Direction.
   - Chcecie się czegoś napić? - zapytał Harry.
Po naszych minach, Hazz musiał dobrze wywnioskować bo po chwili zaczął rozkładać kieliszki do wina.
   - Mi nalej mało, jutro rano mam trening nie chce mieć kaca. - dodała widząc że na stole pojawiła się również wódka.
Po jakiejś godzinie rozmów, postanowiłem się odważyć i powiedzieć jej. Specjalnie nie piłem dużo by zachować trzeźwość.
   - Vicky, możemy pogadać? - spytałem na tyle cicho by nie usłyszeli mnie chłopaki.
   - Okey.
Wstałem z sofy i ruszyłem do kuchni. Oparłem się o wyspę kucheną, a Victoria usiadła na krześle przy stole.
   - Za tydzień moja kuzynka Emily ma ślub. - zaczełem, im szybciej jej powiem tym lepiej.- Naprawdę głupio mi o to pytać, ale czy mogłabyś udawać moją dzie.... dzie... dziewczynę, bo tam będzie Eleanor. - przłęknełem głośno ślinę, czując jednocześnie że moje poliki robią się krwisto-czerwone.
Chyba dla Vic, to również była niezręczna sytuacja bo również się zaczerwieniła. Błagam zgódź się!
A zresztą w całej tej sytuacji nie chodzi o to że będzie tam El. Mało mnie ona obchodzi. Mógłbym pójść sam, ale to jest część genialnego planu.
   - Zgadzam się, ale to tylko dlatego że się przyjaźnimy. - wykrztusił w końcu.
Czy ona właśnie się zgodziła? O mój Boże! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem  na ziemi!
   - Dziękuje! - pisnełem i podbiegłem ją przytulić.

---------------------
* - nie zawsze będą się pojawiać cytaty
Nie pamiętam kiedy dodałam ostatniego posta, i chyba znowu się z nim spóźniłam :/ a na dodatek fragment z El całkiem do dupy jest ;d
I mamy też wątek Zayn-Perrie-Gigi! :D
Do następnego!;****



piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 10

               "Żyj swoimi snami i się nigdy nie budź!"


                                                          - Liam Payne


"Mamy coraz więcej dowodów na związek Victorii Smith i Louisa Tomlinsona! Wczoraj piosenkarz był widziany na meczu panny Smith. Dziewczyna jest piłkarką ręczną, a wczoraj był jej pierwszym mecz w karierze! Wokalista uważnie obserwował cały mecz, a później para spotkała się na parkingu. Co więcej, Eleanor Calder (była dziewczyna Louisa) twierdzi że powodem ich rozstania był zdrada Tomlinsona. A konkretnie z Victorią Smith! Nie znamy jeszcze wersji Louisa, ale ta wydaje się całkiem rzeczywista. A a deser powiemy że piosenkarz w jednym z nowych wywiadów powiedział że jest zakochany!! Nie zdradził w kim, ale możliwe że chodziło o Victorię Smith. Jeśli to prawda to życzymy nowej parze szczęścia :)."
Znowu w gazecie były powipsywane te bzdury. A to co powiedziała Eleanor to przegięcie. To oczywiste że, to ona zdradziła Louisa.
Jednak teraz kiedy czytam różne artykuły o mnie i o Louisie na moich policzkach pojawiają się czerwone plamy. A na sercu robi mi się miło, kiedy pomyśle że moglibyśmy być parą.
Ja już sama nie wiem czy się przypadkiem nie zakochałam. A wtedy kiedy okazało się że Lou przyszedł na mój mecz, myślała że się rozpłaczę ze szczęścia.
A na myśl o tej wzmiance o tym że Tommo jest zakochany, wcale nie chce mi się cieszyć, bo nie sądze by tu chodziło o mnie.
Odstawiłam gazetę na blat kuchenny, by przygotować sobie śniadanie. Typowo nalałam do miski mleka, dodając później czekoladowych płatków.
Po skończonym posiłku wybrałam numer Louisa, by poinformować że znowu zrobili nam zdjęcia. Chłopak odebrał niemal że natychmiast.
   - Cześć Lou.
   - Hej. - powiedział pogodnie.
Mimo że go teraz nie widziałam byłam pewna że się uśmiechnął.
   - Czytałeś już gazety? - spytałam chłopaka.
   - Tak. Nie dadzą człowiekowi spokoju. - westchnął.
   - No właśnie. Nie mogą zrozumieć że my się tylko przy.. przyjaźnimy. - nie mogę uwierzyć jak to trudno przechodzi mi przez gardło!
   - Może poszłabyś ze mną na jeden z wywiadów, by to wszystko wyjaśnić? - zasugerowała.
   - Jeśli to konieczne... Dobra, kończę Louis. Do zobaczenia.

                                                         ***
Słysząc pukanie do biegłam z schodów w szybkim tempie. O tej porze spodziewałam się Stephanie, która zapowiedziała że wpadnie. Jednak w drzwiach stał najprzystojniejszy męszczyzna na świecie. A mianowicie Louis Tomlinson.
   - Cześć. - powiedziałam, lekko się rumieniąc. Oby Lou tego nie zauważył.
   - Hej, przepraszam że tak bez uprzedzenia, ale pomyślałem że im wcześniej zrobimy ten wywiad tym lepiej. - uśmiechnął się.
   - Ale to już dzisiaj? Poczekaj pójdę się przebrać.
Po chwil wróciłam do salonu ubrana w białą sukienkę z czrnymi elementami. Do tego czarną kopertówkę i tego samego koloru szpilki. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny make-up.
   - Wow! Cudownie wyglądasz! - rzekł chłopak na mój widok.
Znowu poczułam jak moje policzki robią się niebywale gorące.
   - Idziemy? - spytałam by przerwać tą niezręczną ciszę.
Chłopak skiną głową i wyszliśmy na korytarz by się ubrać.
   - Louis! Zobacz pada śnieg! - pisnełam.
W odpowiedzi uslyszałm śmiech chłopaka.
Oboje ubraliśmy się w kurtki, a ja wziełam buty na zmianę. Bo zimowe buty nie za bardzo pasowały do mojej kreacji.
Postanowilismy się przejść, a nie jechać samochodem. Ponieważ studio w którym mieliśmy udzielic wywiadu nie znajdowało się jakoś daleko.
   - Nie zimno Ci Victoria? - zapytał z troską w głosie Louis.
   - Trochę w głowę, ale wytrzymam. - odparłam.
Louis zaczął przeszukiwać swoje kieszenie od kurtki.
   - Mam! - wykrzyknął, wyjmując z jednej kieszeni czarną, zimową czapkę.
Po chwili, ten głuptas założył mi ją na głowę!
   - To mile z twojej strony, ale nie trzeba. - powiedziałam do chłopaka.
   - Nie marudź, tylko chodź bo się spóźnimy. - uśmiechnął się, siągnąc mnie za rękę. Po czym oboje wybuchneliśmy głośnym śmiechem.
Przespacerowaliśmy się przez kilka uliczek i już po kilku minutach staliśmy przed jakimś dużym biurem.
   - Lou? A ten wywiad ma być do gazety czy telewizji? - spytałam.
   - Chyba, to i to. - wzruszył ramionami.
Odrazu gdy weszliśmy do środka, zmienilam buty. Jednak pozostałam w kurtce i czapce Louisa.
Kiedy oboje byliśmy gotowi weszliśmy do jednego z wielu pomieszczeń. W środku był jeden czerwony fotel oraz również czerwona kanapa. Kobieta która już siedziała na swoim miejscu, wskazała ręką na sofę, dając nam do zrozumienia że mamy usiąść.
Reporterka przypominała, mi tą która przeprowadzała jakiś czas temu wywiad z chłopakami. Również na mój temat.
Ta też była typową plastikową blondynką, w ubrani które więcej odkrywało niż zakrywało.
   - Dzień dobry. Dziś gościmy Louisa Tomlinsona oraz Victorię Smith. - przywitała się.
Również przywitaliśmy się.
   - No to może zacznijmy od początku. Jak się poznaliście?
   - W moje 18 urodziny. Wtedy się przeprowadziłam, a jak się okazało moimi sąsiadami byli chłopcy. Dokładniej to 12 października. - rzekłam.
   - Tak, później zaprosiliśmy Vic, na imprezę u nas. Victoria, ma naprawdę świetne poczucie humoru i zawsze mogę z nią szczerze porozmawiać. To chyba dlatego się zaprzyjaźniliśmy.
   - Dobrze, to teraz następne pytanie. Czy to prawda że powodem rozstania pana z Eleanor był zdradza, z Victorią?
   - Nie! - zaprzeczył. - Mieliśmy o tym nie mówić z El, ale skoro ona postanowiła skłamać, nie mogę tego tak zostawić. To ona mnie zdradziła z Justinem Bieberem. A z Victorią, to bardziej się poznaliśmy, przez to że na tamtej imprezie, Vicky po prostu mnie pocieszała. - westchnął.
   - To naprawdę chamskie z jej strony tak kłamać. - dodałam.
   - To prawda że oboje państwo, jesteście zakochani? - dopytywała.
Szczerze powiem że źle ją oceniłam. Nie jest jakaś złośliwa czy wredna. A to że dopytuje się o szczegóły to jej praca.
   - Tak, bynajmniej ja poznałem świetną dziewczynę. Miła, inteligentna, po prostu same zalety! A wyprzedzając pani kolejne pytanie. Nie, nie jestem z tym idałem parą. - uśmiechnął się słodko.
Chyba nastała kolej na moją wypowiedź, ponieważ i reporterka, i Lou patrzyli na mnie ciekawym wzrokiem.
   - Zgadza się, również poznałam bardzo miłego chłopaka. Przystojny, do tego szarmancki, zabawny i sympatyczny. No i jest świetnym szczypiornistą! - skłamałam. Mam nadzieję że nikt nie zauważy.
   - Czyli nie mówicie o sobie?
Oboje pokiwaliśmy przecząco.
   - A to nie jest czapka Louisa? - powiedziała z wyraźnym zaciekawieniem.
   - Tak, mieć takiego przyjaciela to skarb! - uśmiechnełam się, po czym przytuliłam Tomlinsona. Chłopak również mnie przytulił.
Reporterka podziękowała za wywiad, a my posłusznie wyszliśmy z pomieszczenia.
   - Mam nadzieję, że teraz skończą się te plotki. - mruknęłam.
   - Ja też. A może masz ochotę na kawę? Niedaleko jest Starbucks. - odparł.
   - Chętnie... O kurwa! Zapomniałam umówiłam się ze Stef! - szybko wyjelam z torebki telefon, ignorując zdziwione spojrzenie Louisa.
Wybrałam numer Evans, by wyjascić całą sprawę.
   - Hejka, Stef nie gniewaj się, ale byłam z Louisem, na wywiadzie. Przepraszam cię bardzo. Może wpadniesz teraz? - rzekłam.
Byłam pewna w 99% że Stephanie się na mnie obraz, i nie będzie chciała rozmawiać.
   - Jasne, za 10 minut będę. Pa.
   - Będę czekać. - zakończyłam rozmowę.
Lou patrzył ma mnie wyczekującym wzrokiem. Zapewne liczył na jakieś wyjaśnienia.
   - Przepraszam, Loui ale nie mogę. Musze lecieć. Do zobaczenia. - powiedziałam do chłopaka.
Pomachałam mu, a on odmachał. Nie miałam jednak czasu a dalsze rozmowy.
Biały pyłek spadał nadal z nieba. O cholera! Zapomniałam oddać Tomlinsonowi oddac czapki. Jutro mu oddam.
Po 10 minutach byłam już pod domem. Miałam farta, byłam jeszcze przed Evans.
Odetchnełm, i weszłam do budynku.

czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział 9

    "Żyj chwilą, bo nie wszystko jest jeszcze pewne."

                                                           - Louis Tomlinson



Oczami Victorii
    - Nie, Liam to nie jest dobry pomysł. - powiedziałam do chłopaka. 
Na przytulanie zgodziłam się, ale na całowanie nie wyraziłam zgody. Mimo procentów we krwi byłam w pełni świadoma moich czynów. A całowanie Liama nie było teraz najlepszym wyjściem.
   - Ja.. ja nie chciałem Vic, przepraszam. - wydukał odchodząc w tłum ludzi.
Mam nadzieję że nasze relacje się nie ochłodzą przez to całe zajście. Niby to nic takiego, bo to tylko próba pocałunku, jednak możemy czuć się niezręcznie w swoim towarzystwie.
Westchnełam cicho i udałam się w stronę moich znajomych. Chociaż wydaje mi się że wszyscy awansowali z znajomych w nawet przyjaciół. Cieszy mnie ten fakt, bo naprawdę polubiłam tą piątkę wariatów. Byli oni inni niż reszta ludzi, bardziej zwariowani, pełni energii. A do tego pozytywnie nastawieni do życia. Nie raz ich radość, wręcz irytowała nie dało się ich nie kochać. I należy też dodać że mega przystojni.
   - Niall, gdzie reszta? - spytałam blondyna. 
   - Zayn, Harry i Liam tam. - powiedział wskazując palcem na jakiś stolik. - A Louis poszedł chyba do domu.
   - Niall? Mógłbyś mnie odwieźć do domu? - zapytałam nieśmiało.
   - Jasne! Chodź.
Po chwili przedarliśmy się przez tłum tańczących ludzi i staliśmy na parkingu. Niall odnalzał swój biały samochód, otwierając mi drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Zawsze wydawało mi się to takie urocze. 
Po drodze wywiązała się miedzy nami krótka rozmowa, właściwie gadaliśmy o jakiś bzdurach. Cieszę się że jednak się dogadaliśmy, bo Niall jest naprawdę miłą i ciekawą osobą.
Podziękowałam blondynowi za podwózkę i ruszyłam w stronę mieszkania. O niczym innym teraz nie marzyłam jak o ciepłym łóżku.

                                                        ***

Obudziłam się z przeraźliwym bólem głowy. Tak, wczoraj przesadziłam z alkoholem a dzisiaj są skutki. 

Z grymasem na twarzy przewlekłam się do kuchni po tabletkę przeciw bólową. Miałam łykać już lek, jednak kiedy usłyszałam wibracje telefonu zaprzestałam czynności. Pochwyciłam mojego iPhona by odczytać wiadomość.

Od: Atletico
Treść: Przypominamy o dzisiejszym meczu o godzinie 18. Proszę się stawić o 16 na rozgrzewce. Pozdrawiamy.

Jasna cholera! Zapomniałam że dziś gram debiutancki mecz w mojej karierze. Po co ja szlam na tą imprezę?
W pośpiechu zaczęłam ogarniać do stanu wyjściowego. Umyte włosy związałm w kucyka, zmyłam wczorajszy makijaż oraz ubrałam się w czarne dresy i kolorową bluzę.
Do torby spakowałam kilka butelek wody niegazowanej i byłam już gotowa.
W pośpiechu wyszłam z domu i skierowałam się w stronę czarnego mercedesa.
   - A gdzie panience się tak śpiszy? - zatrzymał mnie głos z sąsiedniej posesji.
   - Louis, mecz dziś mam nie mogę gadać.
Nie usłyszałam odpowiedzi chłopaka, bo zdążyłm już wsiąść do auta. Spokojnie mogę powiedzieć że nigdy w życiu się tak nie bałam jak teraz.
Oczami Louisa

Byłem bardzo zainteresowany zachowanie obiektu moich westchnięć, więc nie myśląc za dużo wsiadłem do mojego Range Rovera. Tak, uszkodziłem w między czasie moje Lamborghini.
Śledziłm (jeśli mogę to tak ująć) Victorię aż do ogromnej hali. Prawdopodobnie była to hala sportowa.
Brunetka wyszła ze swojego pojazdu zabierając ze sobą torbę. Jestem chlolernie ciekaw co ona tu robi.
Kiedy Vicky zniknęła w drzwiach budynku, postanowiłem wkroczyć do akcji. Nie wiem czemu, ale czułem się niczym detektyw. Który musi rozwiązać niezwykle ciekawą zagadkę.
Po wejściu do środka przywitał mnie ogomny napis "HALA SPORTOWA ATLETICO LONDYN". Wiedziałem już gdzie jestem, ale nadal nie do myślałem po co Victoria tu przyszła.
Z następnych ogłoszeń wyczytałem że dzisiaj gra Londyn z Manchesterem.
Co prawda nie w piłkę nożną a ręczną, postanowiłem zostać i poczekać na rozwój sytuacji. Może Victoria też będzie na meczu.
Czekałem równo dwie godziny na rozpoczęcie mecz. Kiedy zaczeła wbiegać na parkiet drużyna Londynu, zaniemówiłem.
Jako jedna z zawodniczek wbiegła przepiękna brunetka. Moja Victoria. No może nie powinienem tak myśleć, bo razem nie jesteśmy, ale brzmi to bardzo słodko.
Mówiła że jedzie na mecz ale spodziwałbym się jej bardziej w roli kibica. Mimo że nigdy nie wspominała o swoim zamiłowaniu do sportu.
Od pierwszego gwizdka obserwowałem zielonooką szatynkę. Nie znam się na tej dyscyplinie, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć że gra zajebiście. Cztery bramki w 15 minut to jest coś!
Z szybkim biciem serca dokładnie przyglądając się każdemu ruchowi brunetka. A za każdym razem kiedy Victoria leżała na parkiecie, modliłem się w duchu by to nie była żadna kontuzja.
Co róż widok dziewczyny przyprawiał mnie o nie miłe dreszcze, gdy przypominał mi widok jej z Liamem. A myśl że może chodzić z moim przyjacielem kończyła się bólem brzucha. Ale nie mogłem sobie ot tak wyjść, za bardzo ją kocham.
Dokładnie dwie sekundy przed końcem Vic strzeliła koleją barmkę, dając tym samym swojej drużynie jedno-barmkową wygranął.
Tłum kibiców zbierał się do wyjścia z trybun, jednak ja miałem inny cel dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Przystanełem pod szatnią, czekając na moją Victorię (nie mogę się oprzeć by jej tak nie nazywać).
Po chwili z pomieszczenia wyszło kilka zawodniczek, ale Vicky nadal nie było. Następnie wyszła dużą grupa kobiet. Ale nadal nie było brunetka.
Zrezygnowany ruszyłem w stronę mojego Rangę Rovera.
   - Louis! Poczekaj! - usłyszałem za sobą znajomy glos.
Jak na zawołanie odwrócilem się. Nie pomyliłem się. Przede mną stała najpiękniejsza kobieta świata.
   - Hej. - wyjąkałem.
   - Co tu robiłeś? Byłeś na meczu? - dopytywała.
   - Tak! - powiedziałem z entuzjazmem. - Świetnie grałaś! Czemu nie chwaliłaś się że grasz w klubie.
Nadal staliśmy pod szatnia, aż jedna ze sprzątaczek nie zaczęła się dzrzeć że musimy już iść.
   - Bo właściwie to był mój debiut. - powiedziała czerwieniąc się lekko. Boże! Ale ona tak cudownie wygląda! - Do jutra, Louis! - uśmiechneła się w wsiadła do swojego mercedesa.
Po chwili czarny pojazd zniknął mi z oczu, mimo to nadal wpatrywałem się w stronę, w którą odjechał.
   - A co pan tu robi?! Mówiłam że już pan jechał. - znowu zaczęła się wydzierać ta wredna baba.
Posłusznie wsiadłem do auta i pojechałem do domu.
Już po przekroczeniu progu usłyszałem głos Malika.
   - Stary, żałuj że cię w domu nie było! Nie uwierzysz kto był w TV!
   - Pewnie my? - mruknełem.
   - Victoria! Tak nasza Vicky! Oglądaliśmy mecz, no i ona grała! - zawołał Niall.
Skrzywiłem się na słowa 'nasza Vicky', chyba chciał powiedzieć 'twoja Vicky'.
   - Ahh tak, wiem oglądałem na żywo. - powiedziałem. - Na hali byłem. - dodałem widząc ich niepewne miny.
Nie wykazywali jakiś ogromnych chęci do konwersacji, więc udałem się do mojego pokoju.
Po uchyleniu odrazu ujrzałem światło z budynku sąsiadującego z naszym. No a dokładniej z Victorii.
Zmeczeoka najwyraźniej była tak zmęczona dzisiejszym meczem, że poszła spać w ubraniu, nie gasząc nawet światła.
Uśmiechnęłem na widok jej kosmyków opadających na twarz, tworząc przy tym, taki artystyczny nieład.
Nie zostało mi nic innego jak położyć się spać.
   - Dobranoc. - szepnełem cicho w stronę szatynki, po czym sam opadłem na łóżko.


***
Krótko, i ogółem słabo...
Całkiem nie miałam pomysłu na coś ciekawego i wyszło jakieś , nie wiadomo co ;pp Nie mam pojęcia, co napisać w następnym rozdziale, żeby pojawiła się jakaś relacja Victoria-Louis albo Victoria-Liam. A Stephanie też znajdzie swoją miłość! :D
Do następnego!;**

wtorek, 7 czerwca 2016

Rozdział 8

    "Nie ważne jak życie jest ciężkie, nie trać nadziei."

                                                         - Zayn Malik


A więc oficjalnie jestem rozgrywającą Atletico Londyn. Nie mogę uwierzyć ile miałam przy tym szczęścia.
Akurat ich znakomita zowodniczka Caroline doznała poważnej kontuzji barku, więc klub był w poważnych opresjach, a ja spadłam im z nieba, jak to określiła miła pani z biura. Przyjemne uczucie czuć się potrzebnym.
Teraz wszystko dzieje się okropnie szybko. Począwszy od zamieszkania tu do mojej nowej pracy. W między czasie w moim życiu pojawiła się piątka kompletych idiotów, a wraz z nimi pewne problemy. Konkretnie chodzi mi o Eleanor czy nawet Erica. Plus muszę jeszcze pogodzić pracę w tej knajpce.
Myślałam że gdy wyjdę z sierocińca wszystko będzie łatwiejsze. A tu okazuje się że bycie dorosłym nie należy do najprostszych. Jednak ma swoje uroki.
Nadal stałm pod budynkiem klubu, szczędząc się jak głupia na myśl o tym co wydarzyło się zaledwie kilkanaście minut temu. Starsi ludzie którzy wybrali się na spacer po okolicy, patrzyli na mnie niczym na kosmitę.
Nie robiąc z siebie dalej idiotki, wsiadłam do czarnego mercedesa i odjechałam w stronę domu. W ostatnim czasie spędzałam w moim mieszkaniu spędzałam dużo czasu. Nie wymyślałam wielu powodów by opuszczać ciepłą sofę. A w dodatku listopad nie był w tym roku najcieplejszy, więc większość ludzi unikała wychodzenia z domów.
Zostawiłam samochód na podjeździe a sama wyskoczyłam z niego szybko by nie narażać się na zbyt duże zimno. Jednak tuż przy drzwiach leżała jakaś pomięta karteczka. Sprawnie ją podniosłam, rozwinęłam.
"Odczep się od mojego chłopaka! Inaczej pożałujesz!!!"
Tak, nadawcą wiadomości była zazdrosna Eleanor. Bo kto inny mógł to być? No raczej nie Eric. A poza tą dwójkądwójką, 'wrogów' nie miałam. Chyba...
Jako że nadal stałam na dworze, nos zrobił mi się czerwony a ręce i nogi zdrętwialy z zimna. Ocknęłam się z 'transu' i weszłam do wewnątrz domu. Odrazu poszułam ulgę, bijącą od ciepła.
Właściwie nie miałam żadnych pomysłów co do spędzenia dzisiejszego dnia. Jedyna rzeczą na jaką miałam ochotę było leżenie wygodnie w moim kochanym łóżku. Ewentualnie pooglądać coś w tv, lub przejrzeć internet
Jak na złość po wejściu do mojej sypialni, w oknie moich sąsiadów pojawiła się kudlata głowa Harry'ego. Nie, tylko nie to!
   - Cześć! - wykrzyknął. - Halo? Ej! Victoria, wiem że mnie słyszysz! - dodał kiedy próbowałam go ignorować.
   - Hej. - mruknęłam kiedy głos Loczka zaczął mnie irytowac. - Czego chcesz?
Chłopak spojrzał na mnie z oburzeniem wymalowanym na twarzy.
   - Żeby do Harry'ego Stylesa tak mówić?! Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy że właśnie rozmawiasz z najseksowniejszym męszczyzną na świecie?! - wydarł się, próbując wywołać u mnie jakąkolwiek reakcję.
Westchnełam gdy uświadomiłam sobie że dla własnego spokoju lepiej będzie rozpącząć konwersację.
   - Co jest Harry? - usłyszałam Zayna który nie wiadomo kiedy pojawił się w pokoju Harry'ego.
   - Chciałem zapytać czy idziesz ze mną do kina. - wyszczerzył zęby, kiedy posłałam mu pytające spojrzenie.
Nie, nie, nie!
   - Okej, o której? - wpaliłam.
Boże, nie mam chyba tak głupiej osoby jak ja.
   - Wpadnęł po Ciebie za godzinkę. A mam coś dla ciebie. - zawołał wrzucając do mojej sypialni gazetę.
Pewnie znowu jakieś nowinki na temat ich zespołu.
"Gorąca sesja Hazzy!", " Louis Tomlinson znalazł dziewczynę?!", "Kiedy nowa trasa 1D?" podobnych nagłówków było całkiem sporo, jednak moją uwagę przykuł tylko jeden artykuł. A mianowicie o Lousie, no i jeszcze o mnie.
"Podobno odkąd Louis rozstał się z Eleanor Calder ma bardzo dobry kontakt z Victorią Smith. A może to coś więcej niż pryjaźń, tak ja twierdzi Tomlinson? Nam się wydaje że tą dwójkę łączy coś znacznie innego! :) Ale co na to El, była Louisa?"
Boże czy ludzie naprawdę nie mają swojego życia? Z każdym artykułem żałuje że wykupiłam mieszkanie w tej okolicy...
Zdecydowanie nie ma nic lepszego od leżenia na łóżku, dopóki ci nikt brutalnie nie przerwie. Jak zwykle było to pukanie do drzwi.
Zwlokłm się po schodach by otworzyć drzwi. Mimo że nie minęła godzina spodziewalam się Harry'ego. Ale nie! Zamiast jednego idioty, było pięciu idiotów!
   - Harry! - spojrzałam na niego gniewnym spojrzeniem.
   - No bo wiesz inaczej nie dałbyś się na imprezę wyciągnąć. - zaśmiał się.
Spojrzałam na nich z politowaniem. Serio? Nie mogli normalnie zaprosić?
   - Poczekajcie w salonie, pójdę się przebrać. - westchnełam.
Weszłam do pokoju i natychmiast pochwyciłam czarną sukienkę. Nie była ona długa, ani za krótka. Zrobiłam jeszce szybki make-up i byłam gotowa.
Z salonu dobiegały głośne śmiechu chłopaków. Właściwie chwilę później zamieniły się w gwizdy. Pokręciłm głową dając im do zrozumienia że mają natychmiast przestać.
   - Idziemy? - zapytałam.
Jednogłośnie stwierdzili by już się zbierać.
Po wyjściu na zewnątrz wsiedliśmy do vana chłopaków. Wcisnęłam się między Liamem i Niallem. Żadne z nas nie miało ochoty na pogawędkę, dlatego siedzieliśmy w zupełnej ciszy.
   - Czy to przypadkiem nie jest najlepszy klub w Londynie? - wyrwało mi się kiedy podjechaliśmy pod dyskotekę.
W odpowiedzi dosałam głośny śmiech całej piątki.
Już przed wejściem dobiegła nas głośna muzyka. Właściwie żaden ochroniarz nie prosił o dowód osobisty. Pewnie dlatego że chłopcy są sławni, a ja jestem z nimi.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było udanie się do baru i wypicie kilku drinków. Nawet Liam który ma jedną nerkę, postanowił sobie odpuścić ciągłe przestrzeganie wyznaczonych zasad i już był po trzech drinkach.
Gdy wszyscy byli już lekko pijani Louis wyciągnął mnie w stronę parkietu.
   - Lou, proszę. Ja naprawdę kiepsko tańczę! - jęczałam.
   - Ja też nie jestem dobrym tancerzem. - uśmiechnął się.
Mimo że Loui był trochę pijany nadal, zachowywał się uprzejmie i szarmancko.
Gdy szatyn usłyszał że z głośników leci ich piosenka "Perfect", uśmiechnął się szerko.
Ostatecznie widząc entuzjazm Tomlinsona zgodziłam się na taniec.
" Baby, I'm perfect. Baby, I'm perfect for you!" - śpiewał, a właściwie darł mi się do ucha.
Melodia wpadała w ucho i przyjemnie się tańczyło, tylko że nie mogłam rozpoznać głosu Zayna. A może nie mógł i reszta 1D nagrała singiel bez niego?
   - Co ty Victoria mówiłaś że nie umiesz tańczyć? - dopytywał Lou.
   - Tak. Nie umiem tańczyć. - mruknełam.
Podeszliśmy do chłopaków. Właściwie to tylko do Liama i Nialla bo Zayn i Harry gdzieś zniknęli.
   - Gdzie reszta? - spytałam ich.
W odpowiedzi wzruszył i ramionami. Czy nie można czasami z nimi normalnie porozmawiać?

Oczami Louisa
   - Można prosić panią do tańca? - odezwał się Liam, podchodząc do Victorii.
Wyciągnął w jej stronę rękę, na co zachichotała i również podała rękę.
Poczułem jak do mojego gardła podchodzi pewnego rodzaju gula, uniemożliwiajac mi dalsze sączenie drinka.
Zrobiłem się w pewnym sensie zazdrosny. Mimo że nawet nie rozmawiłem na temat moich uczuć. Nie wiem czemu, bo nie znamy się długo a ja pokochałem ją bardziej niż El.
Ale nie miałem odwagi jej tego powiedzieć, bałem się że po moim wyznaniu stracę nawet przyjaźń.
Nie miałem ochoty oglądać mojej ukochanej, bujającej się w rytm powolnej muzyki, z moim przyjacielem. Cholera!
   - Idę się przejść. - mruknełem do siedzącego obok mnie Horana.
Raczej nie będą się martwić, ale tak na wszelki wypadek niech wiedzą.
Będąc już na zewnątrz poczułem lekki powiew wiatru na swojej twarzy. Z kieszeni wyciągnełem paczkę fajek. Wypalając prawie całą paczkę, poczułem się znacznie lżej. Postanowiłem wrócić, bo zaraz będą się wszyscy do domów zbierać.
Nie wiem jakim cudem, ale czułem się całkiem trzeźwy. Chyba ta cała sytuacja tak na mnie wpłynęła.
Wchodząc do klubu miałem cichą nadzieję na zobaczyć Liama i Victorę siedzących oddzielnie. Jednak przeliczyłem się. Ta dwójka stała pod jedną ze ścian, przytulając się. A może nawet całujących się.
Patrząc na to czułem okropne mdłości. Jak to w ogóle możliwe, że Vicky znaczy dla mnie więcej niż Eleanor?
A co jeśli Victoria i Liam są razem? Jak ja sobie poradzę?

---
Jest następny! :D No i jest trochę zamieszania z Liamem, jak myślicie Vic i Li są razem? ;D









piątek, 27 maja 2016

Rozdział 7

     "Dziewczyny są takie same na całym świecie, czyż                                   nie? Wszystkie piękne!"

                                                    - Liam Payne


Oczami Victorii
Impreza skończyła się że wszyscy się upili i poszli spać. Każdemu dałam pokój do spania. Właściwie to prawie każdemu. Louis zasną na sofie w salonie, a sen akurat to ma dość mocny. Lekki też nie jest, więc został w salonie. Znaczy tak mi się wydawało.
Westchnełam patrząc na Louisa który najwyraźniej obudził się w nocy i przydreptał do mnie.
   - Loui? Ty znowu tutaj? - spytałam, szturchając go delikatnie w żebra.
   - Godny jestem Vicky. Zrób mi śniadanie. - jęczał chłopak.
   - Jeśli mi pomożesz to oczywiście! - postawiłam ultimatum.
Wyszłam z sypialni by zażyć szybkiego prysznica. Przebrałam się jeansy i luźną bluzę z długim rękawem.
Szrzerze? Nie nie sądziłam że Louis wstanie pomóc przygotować mi śniadanie. Więc gdy weszłam do kuchni mile się zaskoczyłam.
   - To co chcecie na śniadanie? - powiedziałam z myślą o chłopakach którzy obecnie spali z powodu kaca. Chyba tylko Liam spał z lenistawa, bo nie mógł nic wypić ze względów zdrowotnych.
   - Omlety z czekoladą i owocami! - niemal wykrzyknął.
Zaśmiałam się pod nosem, otwierając lodówkę i wyjmując odpowiednie składniki. Słysząc dzwonek u drzwi pośpiesznie położyłam produkty na stole.
   - Lou, pokroisz owoce? Ja pójdę otworzyć. - poleciłam.
Brunet przytaknął a ja podeszłam do drzwi. Po uchyleniu ich doznałam szoku. To było po prostu niemożliwe!
   - Eric,co ty tu robisz? - warknęłam.
Tak ten Eric z domu dziecka.
   - Kto to?- burknął wskazując palcem na Louisa.
   - Louis, mój przyjaciel. - powiedziałam zamykając za sobą drzwi, by uniemożliwić dalsze podsłuchiwanie Louisowi. On nie może wiedzieć że jestem z domu dziecka!
   - Ładnie się tak ludziom w związki wpierdalać?! - powiedział chłodno.
Nie za bardzo zrozumiałam intencje chłopaka.
   - O co ci chodzi? - mruknęłam zniesmaczona.
   - Nie tyka się cudzych facetów. - warknął. - Jeszcze oboje pożałujecie.
Po ostatnich słowach natychmiastowo opuścił moją posesję. Moje myśli były dość mieszane. Cudzych facetów? Pfff. Czyżby chodziło mu o byłą Louisa? Eleanor?  Możliwe że o nią, ale napewno pomylił adres.
   - Kto to był? - usłyszałam głos Louisa.
   - Stary kumpel. - skłamałam. A co może powinnam powiedzieć że to chłopak z domu dziecka?
   - A jesteśmy przyjaciółmi? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
   - Tak mi się jakoś powidziało. - bąknełam, czując że na moich policzkach pojawiają się szkarłatne plamy.
   - No wiesz... - zaczął. - Zawsze możemy nimi zostać. Nawet teraz! - dokończył z entuzjazmem.
   - Propozycja przyjęta! - zaśmiałam się wyciągając rękę w geście porozumienia. Mój nowy przyjaciel zrozumiał o co mi chodziło i odwzajemnił gest.
Przez chwilę przyglądaliśmy swoim tęczówkom. Przyznam że Lou ma naprawdę cudowne oczy!
   -Śniadanie już gotowe? - przerwał nam Liam, który wbiegł do kuchni.
Oboje się nieco zmieszaliśmy. Próbując to ukryć odsuneliśmy się od siebie.
   - Tak. Zwołaj resztę chłopaków. - mruknął Tomlinson.
W ciszy podaliśmy do stołu, przygotowane przez nas omlety. Po skończonym śniadaniu chłopcy musieli iść do studia.
Spokój nie trwał długo, gdyż ktoś głośno dobijał się do drzwi. Chcąc, niechcąc wstałam i podreptałam do drzwi.
Poraz kolejny na mojej twarzy wymalowało się ogromne zdziwienie. Jeśli dobrze mi się wydaje stała przede mną Eleanor Calder. Była dziewczyna Louisa. Tylko co ona tu robi?
   - Co tu robisz? - szepnełam.
Brunetka nic nie odpowiedziała, tylko weszła wewnątrz domu.
   - Co tu robisz? - powtórzyłam pytanie, ale poraz kolejny nie dostałm odpowiedzi.
Dziewczyna chodziła po całym salonie, przyglądając się każdej napotkanej rzeczy. Przyglądałam się jej z lekkim zdziwieniem.
   - Vicky, sorry że przeszkadzam ale... - usłyszałam głos Louisa, który w magiczny sposób pojawił się w salonie. Jednak nie dokończył, gdyż zobaczył stojącą obok okna Eleanor.
   - Wiedziałam, że przyjdziesz do tej zdziry! I to dlatego nie chciałeś się spotkać?! - wykrzyknęła sztynka, gdy tylko spostrzegła Louisa.
Chłopak był najwyraźniej dalej w szoku, bo przyglądał się całej sytuacji z otwartymi ustami.
   - Wyrażaj się Eleanor. - warknął Lou, który najwyraźniej przypomniał sobie jak się mówi.
   - Ja mam być opanowana kiedy spotykasz się z inną laską?! - krzyknęła.
   - Nie jesteśmy razem. - powiedział lodowatym tonem. - I nigdy nie będziemy. Bo to nie ja przespałem z Bieberem!
Nie wiedziałam jak zareagować na ich kłótnię, dlatego stałam z boku jak słup soli.
   - Louis, ale nie możesz się spotykać z jakąś, pierwszą lepszą dziwką! Ona nawet nie jest aktorką czy modelką! - wrzeszczała Calder.
   - Nie jesteśmy razem. - wtrąciłam, na co dziewczyna zmroziła mnie wzrokiem.
   - Najlepiej będzie jak wyjdziesz. - Tommo wskazał palcem na drzwi.
Eleanor zabiła wzrokiem raz mnie, raz Louisa. W końcu postanowiła odpuścić i zapewne pognać na jakąś sesję.
   - Kiedyś byłeś inny Lou. - były to ostatnie słowa El, jakie usłyszałam.
Ale co to miało znaczyć? Kiedyś byłeś inny? Czyli jaki? Tak samo wredny jak ona? O co w tym wszystkim chodzi?
   - Victoria, ja naprawdę cię przepraszam za El. Nie wiem po co tu przyszła. Przykro mi. - wydukał.
   - Nie ma problemu. - mruknełem. - A tak wogule to po coś przyszedłeś?
   - Taak, po bluzę. - powiedział biorąc ubranie, któremu przed chwilą przyglądała się Calder. - Mieliśmy próbę, no a listopad najcieplejszym miesiącem nie jest, a i krótki rękaw nie jest odpowiedni. Będę już iść, bo mamy mnóstwo pracy przed trasą koncertową. Cześć! - powiedział wychodząc z domu.
Kolejną samotność tego dnia, postanowiłam wykorzystać w inny sposób niż leżenie na kanapie przed telewizorem, a mianowicie poszukać jakiegoś dobrego klubu piłkarskiego. Moje warunki fizyczne były dobre, więc z dostaniem się nie będę mieć większych problemów.
Przeglądając strony internetowe moją uwagę szczególnie przykuł Klub Sportowy Atletico Londyn. Jak na Anglię a wogule, jak na Wielką Brytanię oferta była bardzo atrakcyjna. Pensja dość dobra a pozycja klubu w lidze jest wysoka.
Zadzwoniłam do nich tuż po przeczytaniu wszelkich informacji.
   - Halo, tu KS Atletico Londyn. W czym mogę pomóc? - usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki.
   - Z tej strony Victoria Smith. Czy oferta nadal jest aktualna? - wydukałam.
   - Oczywiście. Jeśli jest pani zainteresowana to zapraszamy do biura.
   - Tak, jestem. Będę tam jeszcze dziś. Do widzenia. - zakończyłam.
Byłam bardzo podekscytowana. Czy to co właśnie oznacza że już prawie mam tą pracę?! Mam nadzieję... Boże ile bym ja teraz dała by to wszystko nie okazało się wymysłem mojej chorej wyobraźni.


***
Znowu dłuuugo musieliście czekać więc przepraszam.
Do następnego!:)

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 6

          "Nigdy nie żyj w obawie przed śmiercią."


                                               -Zayn Malik


Victoria otwórz te cholerne oczy! Mój mózg domagał się uniesienia powiek, ale to proste polecenie wydało mi się nie wykonywalne. 
Mimo że nic nie widziałam, doskonale wiedziałam gdzie jestem. W szpitalu... Taaak jestem tu nie pierwszy raz. To już kolejny raz kiedy mogę podziękować moim kochanym rodzicom. 
Tą dziwną pustkę życia we mnie przerwało ciepło czyjejś dłoni. Była znacznie większa od mojej. 
Ciekawość by sprawdzić kto mnie odwiedził była silniejsza od stanu w jakim się teraz znajduję. Uniosłam delikatnie powieki. Oślepiająca biel drażniła moje oczy, ale nie dam tak łatwo za wygraną.
Zetknęłam na osobę która wybudziła mnie ze "snu". Był to przystojny chłopak o czekoladowych oczach i jasnobrązowych włosach.
Ja już gdzieś widziałam.. Na pewno go znam.. Już wiem! To Liam Payne! Tak, wszystkie wspomnienia wróciły.
   - Liam to naprawdę ty?
    - Tak. - zaśmiał się. - Jak się czujesz? Louis cię tu przywiózł bo zemdlałaś.
Pamiętam że zemdlałam ale żeby odrazu do szpital jechać?!
    - Już wszystko w porządku. Wiesz może kiedy wychodzę? - zagadnęłam.
    - Louis powiedział że dopilnuje by wypuścili cię dopiero wtedy kiedy na pewno wszystko będzie dobrze. - powiedział wesoło.
Że co niby?! Niech sobie nie wyobraża że będę tu leżeć przez kilka dni.
    - Li? Mógłbyś przyprowadzić Louisa? - spytałam.
W odpowiedzi kiwnął głową i wyszedł z sali. Po chwili w drzwiach staną Lou. Usiadł na krzesełku zajmowanym dopiero przez Liama.
    - Jak się czujesz? Mam nadzieję że już lepiej, ale nadal jesteś blada.
    - Dobrze ale mogło być lepiej. Dla twojej wiadomości nie zostaję w tym więzieniu. I dziś wracam do domu. - warknęłam.
Sztyn przypatrywał mi się z szeroko otwartymi oczami.
    - Victoria, nie możesz tak sobie wyjść! - krzyknął.
Ohhh niech nie prawi mi teraz morałów.
    - Owszem mogę. I zrobię to nawet teraz! - wydarłam się, wciskając czerwony guzik który miał na celu przywołanie lekarza.
    - Vic ja cię ostrzegam. Będziesz żałować swojej decyzji. - powiedział nieco spokojniejszym tonem.
Nie zdążyłam powiedzieć nic Louisowi, bo do sali wparował siwy męszczyzna po 50-siątce. Zapewne był to lekarz.
    - Czego pani chciał? - zapytał chamskim głosem.
    - Chcę mojego wypisu. I to jak najszybciej! - powiedziałam chłodno.
Lekarz popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
     - Ale nie jest pani w najlepszym stanie. - odezwał się powoli.
Śmieszny jest ten cały doktor. Nie zostanę tu i koniec!
     - Nie obchodzi mnie to. Chcę jak najszybciej mój wypis. Lou możesz zawołać Liama? - zwróciłam się do szatyna.
Rzucił coś w stylu 'jasne' i wyszedł. Siwy facet również opuścił pomieszczenie, by przygotować wypis.
Leżałam w samotności przemyślając całą tą sytuację. Nie powinnam się wydzierać na Lou, ale to moje życie i nie będzie za mnie wybierać.
Mój wzrok padł na wejście do pokoju. Satało w nich dwoje moich znajomych. W skrócie mówiąc Liam i Louis.
   - Li odwieziesz mnie do domu? - zwróciłam się do wyższego z nich.
   - Sorry, ale nie mogę. - uśmiechnął się lekko i bez przekonania, wskazując na szatyna.
Louis uśmiechnął się złośliwe pokazując że to on wygrał.
   - Louis! Ty idioto! Jak mogłeś?! Przecież wiesz że tu nie zostanę!
Może Loui nie wiedział o mojej panicznej fobi przed szpitalem. Ale wiedział to że nie chcę tu zostać.
   - Ostrzegałem że cię stąd tak łatwo nie wypuszczę? Ja nie rzucam słów na wiatr kochana! - zawołał triumfalnie.

Oczami Louisa
Widząc zmęczona twarz Victorii postanowiliśmy z Liamem wyjść na korytarz. Podeszliśmy do reszty zespołu i opadliśmy na plastikowe krzesełka.
   - I jak z nią? - zapytał wkońcu Zayn.
   - Obudziła się, ale rozmawiałem z lekarzem mówi że kiedyś miała poważny uraz głowy a teraz są powikłania. - westchnęłem.
Wpatrywałem się w podłogę dopóki nie zadzwonił mój telefon. Zrobiłem duże oczy gdy zobaczyłem kto dzwoni.
   - Halo?
   - Cześć Louis. Myślałam że nie odbierzesz... - usłyszałem w słuchawce.
   - Eleanor, nie mogę gadać. Jestem u Victorii w szpitalu.
   - A możemy się spotkać? - mruknęła obrazonym tonem.
Nie wiem czy to dobry pomysł... ale może mi wyjaśni o co wtedy chodziło.
   - Ok. Za 10 minut w Starbuksie. - zakończyłem rozmowę.
Moi przyjaciele przypatrywali mi się ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
   - Eleanor dzwoniła? - zaptał z troską w głosie Harry.
   - Tak, chce mi wszystko wyjaśnić. Ale ja nie wiem czy umiem jej wybaczyć. - mruknełem. - Jak Vicky poczuje się lepiej to dzwońcie.
Starbucks był blisko więc nie zamawiałem taksówki i przeszłem się spacerkiem.
Wchodząc do kawiarni odszukałem wzoriem Calder. Siedziała przy stoliku który był naszym ulubionym.
   - Cześć. O czym chciałaś rozmawiać? - rzuciłem oschle.
   - Louis, kochanie...
   - Nie mów tak do mnie!
   - Ja naprawdę nie chciałam. To był jeden jedyny raz. - tłumaczyła się.
Zaraz pewnie zaraz zacznie ryczeć mi w ramię. Ale ja nie umiem jej wybaczyć. Chciałbym, ale nie mogę.
   - Louis, pójdziesz ze mną na zakupy? - spytała zalotnie.
   - Ok, muszę kupić kilka rzeczy.
Galeria była dosłownie kilka kroków obok, a w środku byliśmy po paru sekundach.
Przy pierwszym sklepie El znalazła czerwoną sukienkę.
   - Ładna? - spytała robiąc minę na jaką mnie namawiała na kupno nowych ubrań.
   - Całkiem spoko, jak myślisz spodoba się Victorii? - sytałem by ją zdenerwować.
   - CO?! TO DLA NIEJ MNIE ZOSTAWIŁEŚ?! - wolała szatynka.
   - Jakbyś zapomniała to ty mnie zdradziła. Sorry muszę już iść do szpitala. - mruknełem i ruszyłem w stronę wyjścia.
   - Louis! Nie zostawiaj mnie dla niej! - krzyczała za mną.
Nie zważając na nic wyszłem z galerii, kierując się w stronę szpitalu. Na korytarzu siedzieli moi przyjaciele i jakaś ładna dziewczyna. Dopiero gdy podszedłem bliżej zobaczyłem że tajemniczą kobietą jest Victoria.
   - Vic, natomiast na salę! - wołałem z daleka.
Na moje słowa cała piątka się zaśmiała.
   - Victoria miała dobre wyniki, a lekarz stwierdził że jak tak bardzo chce wyjść to może dziś dostać wypis. - wytłumaczył mi Horan, na co odetchnełem z ulgą.
   - Masz szczęście! - zwróciłem się do zielonookiej, na co zaśmiała się głośno. - To jak jedziemy świętować? - dodałem.

                                                        ***
Kolejny beznadziejny post. A dzisiaj znowu mam komunię i rano coś na szybko nabazgrałam i powstało coś takiego. :/
Jak myślicie czy Eleanor da tak łatwo za wygraną? :D

środa, 18 maja 2016

Rozdział 5

  "Niskie dziewczyna są słodkie, a wysokie seksowne."

                                                    - Harry Styles


   - Włącz telewizję. Zaraz wystąpimy. - powiedział do słuchawki Li.
Zrobiłam jak kazali. Po chwili na ekranie plazmy pojawiła się wiecznie uśmiechnięta piątka. Usiedli na małej kanapie. Jak oni się tam zmieścili?
Reporterka wyglądała jak typowa wymalowana laska, która leci na nadziane gwiazdy.
   - Dzisiaj witamy One Direction! - wykrzkneła a po sali rozniosł się okrzyk radości.
   - Może zacznijmy od tego, kiedy zaczniecie nową trasę?
   - 18 grudnia, potem wracamy 24 i 28 wracamy do koncertowania. - uśmiechnął się Loui.
Chłopcy zaczęli tłumaczyć jakie miasta kiedy odwiedzą. Zapamiętałam że będzie po Europie i trwać będzie 2 miesiące.
   - A może teraz najbardziej nurtujące nas pytanie. - powiedziała ta pusta lalunia. - Kim jest tajemnicza dziewczyna?
Moja opinia o niej spadła gwałtownie jeszcze niżej niż była. Czemu wszyscy chcą wpierdolić mi w MOJE życie?!
   - To Victoria. Nasza sąsiadka i przyjaciółka. - powiedzieli niemal jednocześnie.
   - A czy to nie przez nią nie rozpadł się wasz związek? - spojrzała na Louisa.
Głupia suka!
   - Ohhh, nie chcę pani obrazić, ale niech pani nie udaje głupiej. - rzucił kąśliwie Lou.
No brawo Louis! Tak trzeba!
Mina reporterki wyraźnie zrzedła, więc chłopcy postanowili zakończyć wywiad.

                                                             ***
Wsiadłam w białego mercedesa, kierując się w stronę Stree Cap. Czyli do mojej nowej pracy. Moja rola to było: zapisywanie zamówień i roznoszenie ich.
   - Dzień dobry. Ja dziś miałam zacząć pracę. Jestem Victoria Smith.
Starsza pani przyjrzała mi się dokładnie.
   - Tak, zgadza się proszę złożyć ten fartuch i może pani zaczynać. - powiedziała podając mi fartuszek.
Okropnie mi się nudziło, bo za wielkiego ruchu nie było.
Do pomieszczenia weszła ładna blondynka. Była dość niska, i od razu poznałam że dziewczyna będzie pracować w Stree Cap, ponieważ założyła podobny fartuch do mojego.
   - Cześć. - zamyślenia wyrwał mnie głos blondynki. - Jestem Stephanie Evans. Chyba nowa jesteś?
   - Cześć. Tak od dziś dopiero pracuję. Jestem Victoria Smith. - wyjąkałam.
Po krótkiej rozmowie zaprosiłam niebieskooką, do mnie na kawę.
Ilość klientów zwiększyła się około godziny 15. Na szczęście moja zmiana kończyła się o 16:00. Wykończona dzisiejszym dniem.
Czekanie na Stephanie strasznie mi się dłużyło. Nie wiedziałam co mam zrobić by zabić czas. A może ona mnie wystawiła?
Moje obawy rozwił dzwonek do drzwi. Na pewno nie byli to One Direction. Ta urocza grupa idiotów chyba nadal nie wie do czego służy ten przycisk koło drzwi.
Tak jak się spowiedziałam była to Stephanie.
   - Cześć. - przywitałam się. - Wejdź.
Blondynka wykonała moje polecenie i po chwili siedziała na kanapie. Teraz dopiero mogłam się przyjrzeć dziewczynie. Wysoka, niebieskokoa i do tego blondynka. Napewno już ją gdzieś widziałam!
   - Od dawna mieszkasz sama? - spytała nagle.
   - Nie. Niedawno skończyłam 18 lat i wyrowadziłam się od rodziców bo nie dogadywaliśmy się najlepiej.
   - Kłamiesz. - zwróciła się spokojnie.
Nie wiedziałam o co chodzi dziewczynie. Już wiem! Ale to nie możliwe...
   - Stephanie, czy to naprawdę ty? - wyjęczałam.
   - Już myślałam że nigdy się nie domyślisz!
Po tych słowach przytuliłśmy się mocno.
Stephanie była moją najlepsza i jedyna przyjciółka z sierocińca. Wyszła kilka miesięcy przede mną. Podobno wyjechała do Ameryki.
   - Gdzie się podziewałaś? - spytałam.
   - Byłam w LA, jednak tęskniłam za Londynem więc wróciłam.
Dosłownie gdy Stef skończyła mówić do domu wszedł Louis. Oh, najpierw nie wiedzą jak korzystać z dzwonka, a teraz wchodzą bez pukania!
   - O Boże czy to Louis Tomlinson? - pisneła Stephanie.
Szatyn zaśmiał się cicho.
   - Taaa, we własnej osobie. - powiedział.
Stef patrzyła w niego jak na święty obrazek. Owszem Lou jest przystojny. Nawet bardzo. Ale żeby tak reagować? I to jeszcze w jego obecności!
   - Sorry Vicky że przeszkadzam, ale nie odbierałaś telefonu... Chciałem zapytać czy idziemy jutro gdzieś razem? - zapytał.
   - Oczywiście! Jutro uzgodnimy szczegóły.
   - Do jutra! - porzegnał się i wyszedł.
Stephanie przypatrywała mi się z otwartymi ustami.
   - Czy ty właśnie umówiłas się na randkę z tym Louisem Tomlinsonem?! - wykrzykneła zaskoczona.
Która to już osoba która myśli że romansuje z Lou?!
   - Jak się okazało chłopaki są moimi sąsiadami, i ostatnio spędzamy razem trochę czasu. Jako że Tommo jest najsympatyczniejszy, dlatego polubiliśmy się trochę.
   - Chyba teraz będę Cię częściej odwiedzała. - zaśmiała się. - Vic, ja już będę lecieć. Do zobaczenia.
Znowu zostałam sama... Nienawidzę tego....

                                                        ***
   - Halo! Wstajemy! - obudził mnie czyjś krzyk.
Otworzyłam niechętnie oczy. Pierwsze co zobaczyłam były to piękne niebieskie oczy. Zapewne należały do Louisa.
    - Lou! Co ty tu robisz?!
    - No co mieliśmy gdzieś iść razem. - zwrócił się do mnie.
    - Ale nie tak wcześnie. - westchnełam. On naprawdę czasami nie używa mózgu.
Szybko poszłam do łazienki wziąść szybki prysznic. Miałam jeszcze ogromną ochotę pospać jeszcze godzinę, jednak ten idiota to zepsuł. Ale za bardzo go lubię by się na niego gniewać.
   - Louis! Coś ty narobiłeś?! - zawołałam wchodząc do kuchni.
   - Ohhh... Próbowałem przygotować tą przyszną sałatkę owocową. - zmieszał się.
Jeśli owoce porozrzucane po całym stole i wylany sos to robienie sałatki to faktycznie próbował.
   - Ale to się nie tak robi. - jęknełam, biorąc się za sałatkę.
Skończyłam ją w  5 minut. Położyłam ją na stole wołając Louisa który włączył sobie TV. Czasami myślę że chłopaki czują się u mnie jak u siebie w domu. Trochę to takie dziwne.
   - A tak wogule to jak weszłeś do mnie? - zapytałam.
   - Zostawiłaś u nas klucze. No wiesz, postanowiłem skorzystać. - zaśmiał się.
Nigdy więcej nie będę u nich piła!
    - Louis! Mogłeś mi je oddać. A gdzie chciałeś dziś iść?
Szatyn zastanawiał się co powiedzieć.
   - Może posiedzimy u nas a potem zrobimy imprezę? - uśmiechnął się łozuzersko.
Cholera! Przed chwilą obiecałam sobie nie pić u nich. A teraz co? Nie odmówie mu, przecież...
   - Skoro już tak nalegasz. - również się zaśmiałam.
W spokoju dokończylismy śniadanie, ubraliśmy się w kurtki i weszliśmy do sąsiedniej furtki.
Zdziwił mnie fakt że One Direction ma swój własny ogródek, na tyłach willi. Pewnie zatrudnili jakiegoś ogrodnika.
Z wejściem do środka mieliśmy pewne problemy. Okazało się że drzwi były zamknięte a Louis nie miał klucza. Ostatecznie weszliśmy przez okno na parterze.
   - Louis a gdzie reszta chłopaków? - dopiero zorientowała się za nie ma ich w domu.
   - To nie możliwe! Powiedzieli by mi!
   - No to jak widać się przeliczyłeś. - zaśmiałam się.
Zrobił minę szczeniaka który nie dostał jedzenia. Dodawało mu to trochę chłopięcego uroku.
Wszystko było w porządku aż do momentu w którym moją czaszkę przeszył okropny ból. Nasilał się z sekundy na sekundę.
   - Lou mogę się położyć u ciebie w pokoju? Głowa mi pęka. - jęknełm.
   - Oczywiście! Chodź. - pokazał gestem ręki.
Wstałam i już miałam wykonać pierwszy krok w kierunku Louisa, gdy poczułam że powieki opadają luźno na oczy. Upadłam.
   - Vic! Victoria! Co się dzieje?! - zdążyłam usłyszeć spanikowany głos Louisa.


                                                         ***
Ogólnie to beznadziejny, krótki i jeszcze dawno nie było posta. Mam trochę usprawiedliwienia...
W piątek miałam testy sprawnościowe i byłam bardzo zmęczona.
Sobota - urodziny koleżanki.
A niedziela? Komunia...
Także przepraszam. ;ddd

czwartek, 12 maja 2016

Rozdział 4

"Nie bądź plastikowa, bo jestem pewny że jesteś                                            fantastyczna!"

                                               - Louis Tomlinson

Oczami Victorii
To dzisiaj mam rozmowę o pracę. Podanie złożyłam do tej knajpki do której zabrał mnie kilka dni temu Louis. Od tamtego czasu nie mieliśmy okazji jakoś dłużej pogadać. Zwykłe hej, i tyle. Trochę mi przykro, ale nie będę tego okazywać.
Mimo że pierwsze nasze spotkanie najlepsze nie było, chłopcy są nawet sympatyczni. Głupie może się wydawać że tak szybko im zaufałam.
Ubrałam się w zwykłe jeansy i białą koszulę. Praca nie była moją wymarzoną, ale pieniądze mi się przydadzą. Szczególnie teraz.
Wsiadając do mercedesa poczułam wibrację, oznajmiającą że otrzymałam SMS-a.
Od: Louis
Hej, śliczna. ;) Dawno się nie widzieliśmy, nieprawdasz? Wpadam dziś do Ciebie z chłopakami. Trzymaj się. ;))
Aż miło mi się zrobiło mi się na sercu gdy zobaczyłam że po długim czasie nareszcie mnie odwiedzą. Może nie koniecznie ciszyłam się że będzie z nimi Niall. Jest trochę wredny w stosunku do mnie, ale może kiedyś się jeszcze dogadamy.

                                                           ***
Wow! Chyba pierwszy raz w życiu mi się coś udało! Mam dom, pracę, spoko znajomych. Brakuje tylko tego co naprawdę kocham. Mojej pasji. Może nie często mogłam się szkolić, ale byłam całkiem niezła. Tym spełnieniem marzeń była piłka ręczna. Trening podczas pobytu w sierocińcu były 3-4 razy w miesiącu. Teraz kiedy byłam wolna postanowiłam zapisać się do jakiegoś klubu.
Moje myśli przerwał garaż do którego wjechałam. Wyszłam szybko z pojazdu, przypominając sobie wizytę One Direction.
Zrobiłam sałatkę owocowa i omlety również z owocami. Preferuje zdrowy tryb życia, dlatego moje posiłki składają się z owoców i warzyw.
Gdy wszystko było gotowe, ułożyłam posiłki na stole. Słysząc pukanie do drzwi, poprawiłam i je otworzyłam natychmiastowo.
   - Siemka! - rzuciłam do nich szybko.
Cała piątka wymruczała coś co miało oznaczać cześć.
Zasiedliśmy przy stole. Sama się zdziwiłam bo stół do największych nie należał, a jednak się zmieściliśmy.
Każdy z nas nałożył sobie parę omletów i nieco sałatki.
   - Całkiem niezłe, Vic. - powiedział z pełną buzią Niall.
Moje zdziwienie było dość duże. Niall był dla mnie wiarę miły. Dziwne...
   - Oh dzięki. Myślałam że nie za bardzo mnie lubisz?
Reszta chłopaków trochę się dziwnie na nas patrzyła. To było trochę niezręcznej.
   - Ale o co wam chodzi? - zapytał zdezorientowany Liam.
Żadne z nas nie raczyło odpowiedzieć Payn'u, więc chłopak nie otrzymał odpowiedzi.
   - Ale chyba to tym jedzeniu zmieniłem zdanie. - zaśmiał się.
Wiedziałam że kiedyś nareszcie się dogadamy, jednak nie sądziłam że dojdzie do tego tak szybko. W sumie to było nawet miłe.
Chłopcy nadal nie wiedzieli o co nam chodziło, z czego zaczęliśmy się głośno śmiać.
   - A teraz mówcie po co przyśliscie? - zurzciłam
Spojrzeli się po sobie i wybuchneli salwą śmiechu.
   - Jesteś sąsiadami, nie może przyść bez powodu? - odpowiedział mi Liam.
Przyznam że Liam jest uroczy, i baaardzo słodki. Szkoda tylko że ma dziewczynę. No cóż taki fajny chłopak zasługuje na prawdziwą miłość.
   - Fajnie wiedzieć. - mruknęłam.
Kłamali. Nie znamy się jakoś dlugo,  ale wiem kiedy kłamią.
Ta niezmiernie miła chwila dobiegła końca. Musieliśmy się niestety pożegnać bo chłopcy mieli jutro rano kolejną próbę.
   - Do zobaczenia jutro. - szepną Louis wychodząc.
Mimowolnie uśmiechnełam się myśląc o powtórce. Patrzyłam jeszcze przez chwilę patrząc jak One Direction wychodzą z mojego podwóra i znikają w sąsiedniej bramce.
Weszłam do mojej łazienki, biorąc chłody prysznic. To był męczący dzień.
Moje powieki stawały się coraz cięższe. Opadając na łóżko, odrazu złożył mnie sen...
Obudził mnie huk. Otworzyłam natychmiast oczy które cały czas się zamykały. Stwierdzilam że hałas spowodowała gazeta którą Harry wrzucił przez okono. Cholera! Czemu nie kupiłam jeszcze tych rolet?! Podniosłam kilka kartek papieru. Znowu był to ten tyn tygodnik "One Direction". Był to już mój drugi egzemplarz. Nagłówki znowu był tak samo denne. "Dlaczego Louis zerwał z Eleanor Calder?", "Gorące fotki Zayn'a Malika oraz Niall'a Horana!". Znowu nic mnie nie zaciekawiło. Jednak po chwili z tygodnika wypadła karteczka.
"Sprawdź str. 17."
Nie zastanawiając się, otworzyłam stronę 17.
"Kim jest tajemnica dziewczyna ze środowiska One Direction?!"
Na dole były trzy zdjęcia. Jedno pokazywało jak wynoszę Louisa całkiem pijanego z ich wilii. Następne zrobione było zrobione w kinie również z Lou. Ostatnie ukazywało całą piątkę, stojącą pod moimi drzwiami, w ten pechowy dzień w którym zamknęłam im drzwi przed nosem.
"Kim dla One Direction jest ta brunetka? Czy to wybranka jednego z chłopaków? Louis, Harry, Niall, Liam czy Zayn? Który może być w niej zakochany? A może to ona jest powodem zerwania Louisa z Eleanor?
Zaczynamy już trochę tłumaczyć. Pierwszy raz widziano ją w towarzystwie One Direction 12 października czyli dzień przed zerwaniem Louisa. Ostatnie zdjęcie przedstawia właśnie tą sytuację. Następnego dnia była na imprezie u chłopaków, ok. 03:30 wprowadzała pijanego Louisa z ich posesji ( zdjęcie nr. 2). Natomiast kilka dni temu była z Lou w kinie! Czy to coś więcej niż znajomość? Przekonany się wkrótce!" - tym zakończył się artykuł.
   - Co to ma znaczyć?! - wrzasnełam wściekła.
Po chuj ci reporterzy wpieprzają się w moje życie?! A na dodatek piszą takie idiotyzmy piszą?! Nie jestem zakochana! Chcę mieć normalne życie, a nie martwić się czy przypadkiem nie zrobią mi zdjęcia i go gdzieś nie umieszczą!
   - Harry! Wytłumaczyć mi to! - zaczęłam się drzeć do lokowatego.
   - No.... bo.. yyy.. - zaczął się jąkać. - chyba paparazzi zrobili Ci trochę zdjęć. Przywykniesz do tego my mamy tak chodziennie.
   - Nawet mnie nie denerwuj! Macie to jakoś odkręcić! Chcę mieć normalne życie! A nie być "tą która zna One Direction"! - moje krzyki były już naprawdę głośne.
W sąsiednim oknie pojawiła się czupryna Louisa.
   - Vic, czemu się tak drzesz? Całą okolicę obudzisz. - jęknął zaspany.
Chcąc uniknąć kolejnych krzyków w odpowiedzi rzuciłam mu magazyn.
Szatyn jękną i zrobił zbolałą minę. Zaczął przeczesywać włosy dłońmi, powodując jeszcze większy bałagan na głowie.
   - Nie dadzą człowiekowi spokoju. Nie martw się jakoś to odkręcimy. - dodał patrząc na moją minę.
Nie wiem czemu ale mu uwierzyłam...

                                                        ***
Hejka! Mam nadzieję że nie musieliście tak długo czekać... iiii że nie jest krótki. Jutro mam ważny test sprawnosciowy, także trzymać kciuki! :D

poniedziałek, 9 maja 2016

Rozdział 3

      "Nic mnie tak nie denerwuje jak ludzie którzy są                            niemili dla moich kolegów."

                                               - Louis Tomlinson

Oczami Louisa.
Nie wiem co robiłem u Victorii, ale naprawdę nam się świetnie gadało. Może nie powninieniem spać z nią w jednym łóżku... Przecież wczoraj zerałem z Eleanor. Ja ją naprawdę kochałem. A ona mi coś takiego zrobiła. Muszę jak najszybciej o niej zapomnieć.
Myślę że jak poznamy się bardziej z Victorią, to się polubimy. Chociaż nigdy nic nie wiadomo, nieprzewidywalna z niej dziewczyna.
Jeszcze nie wiem na jaki film ją zabiorę. Myślałem nad komedią romantyczną lub jakimś horrorem. Cztery ulice dalej jest całkiem przyzwoite kino a obok spoko knajpka. Na pewno zajdziemy tam na jakiś obiad.
   - I jak Louis się spało z Victorią? - usłyszałem śmiech Nialla.
   - Spadaj. - mruknełem.
Śmiechy chłopaków nasilały się coraz bardziej, co powodowało coraz większą u mnie złość.
   - Tommo, co ty taki mrukliwy? Ale robiliście już... no wiesz.. - dopytywał się mnie ten idiota Harry.
Czy on naprawdę myśli że Victoria zostanie moją zabawką? Nie traktowałem nigdy dziewczyn przedmiotowo, nie traktuje i nie będę ich tak traktować.
   - Zamknij się, kurwa! Czy Ciebie już całkiem pojebało?! - krzyknełem.
Wszyscy byli zszokowani moim wybuchem. Właściwie sam się nie spodziewałem.
Spuściłem głowę i poszedłem do mojego pokoju chcąc uniknąć następnych spięć. Wolałem ten czas poświęcić na poszukanie jakiegoś ciekawego filmu. Chciałem zaimponować Victorii. Ale nie sławą czy pieniędzmi. Raczej chodziło mi o zaufanie, zabawność i te rzeczy. Jej nie obchodziły rzeczy materialne. Mimo że znamy się bardzo krótko, to widać było odrazu. W sumie to bardzo cieszę się z tego cieszę. Eleanor była inna. Żeby się do niej zbliżyć musiałem kupować drogie naszyjniki, kolczyki czy pierścionki. Jeśli chodzić o Vic to wystarczyła rozmowa.
Gdy moja złość minęła zeszłem na dół ubrany w niebieską koszulę i ciemne jeansy.
   - Ale się wystroiłeś! Dla Victorii? - zapytał bezczelnie Niall.
Zupełnie jakby zapomniał co miało niedawno miejsce. Ale tym razem postanowiłem bardziej panować nad emocjami.
   - Idziemy do kina. To wszystko. - prychnęłem.
   - Czyli już zaprosiłeś ją na randkę. - podsumował Liam.
Spojrzałem na niego ostrzegawczym wzrokiem. Niech wie że nie jestem w najlepszym humorze.
   - Chłopaki... - jęknełem błagalnie. - Będę już iść. Muszę jeszcze zdążyć zajść do kwiaciarni.
   - Pamiętaj, dziewczyny wolą czerwone róże. - mrugną do mnie Liam.
Podjechałem moim Lamborghini pod kwiaciarnię. Kupiłem czerwone róże tak jak polecił mi Liam. Mam nadzieję że się jej spodobają.
Podchodząc pod drzwi poprawiłem włosy, poprwiłem uśmiech na bardziej radosny i wreszcie zapukałem do drzwi.

Oczami Victorii
Zaraz po tym jak usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam szybko by otworzyć. Wiedziałam że to Tomlinson, co przyśpieszyło moje zejście. Otwierając drzwi nie myliłam się. W drzwiach stał brunet, z pięknym bukietem czerwonych róż.
   - Cześć! A to dla Ciebie. - powiedział podając mi kwiaty.
   - Hej. Naprawdę są śliczne! Nie musiałeś. - uśmiechnełam się.
   - Idziemy? Do kina możemy pojechać moim samochodem, a potem zajść do jakieś knajpki na obiad?
   - Jasne! Jaki film wybrłeś? - zapytałam zaciekawiona.
Louis się tylko zaśmiał, mówiąc że nie zdradzi. Nie powiem tak ciekawość mnie denerwowała, jednak bardzo się cieszyłam z tej "randki".
W samochodzie panowała cisza, którą przerywał warkot silnika. Trochę niezręcznie było mi siedzieć w takiej atmosferze.
   - Może opowiesz mi coś o sobie? - przerwał tą niezręczną ciszę. Dzięki.
Nie było to idealną propozycją, bo nie chcę by ktoś poznał moją przeszłość. No trudno. Teraz muszę skłamać. Ale kiedyś napewno się dowie.
   - Jestem Victoria Smith. Nie dogadywałam się z rodzicami, więc gdy skończyłam 18 lat, to się wyprowadziłam. To chyba tyle z 'ciekawych' rzeczy. Może teraz ty?
Milczał przez dłuższą chwilę, całkiem jakby zapomniał jak się mówi.
   - Ja nazwyam się Louis Tomlinson. - zaczął dość niepewnie. - I śpiewam w znanym boysbandzie - One Direction. Miałem kochaną dziewczynę, ale... - nie dokończył.
Naprawdę mi szkoda Louisa. To przemiły facet z mega poczucie humoru. Jego była dziewczyna chyba nie wie co straciła.
   - Jeśli mogę zapytać, to z kim cię zdradziła? - zapytałam smutno.
Tomlinson milczał przez chwilę, jednak po chwili odzyskał zdolność mówienia.
   - Z Justinem Bieberem. - jęknął żałośnie.
Mimo że sytuacja była dołująca, wybuchłam głośnym śmiechem. Serio z nim? Porównując jego i Louisa, to jakby porównać jakiś stary dom na wsi a nowoczesną willę. Głupie porównanie ale co ja na to poradzę?
   - Ohh Loui, on jest nie za ładny w porównaniu z tobą.
Chłopak zaśmiał się cicho próbując skupić się na dotarciu do kina. Nadal cholernie ciekawiło mnie to na jaki film jedziemy.
Pod kino dotarliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem. Mimo to zdążyliśmy, bo na ekranie nadal leciały reklamy.
Jednak po chwili ukazał się tytuł : "Kochać czy nie kochać? Oto jest pytanie?". Ahh więc Loui postanowił wybrać komedię romantyczną? No cóż nie mam nic przeciwko temu gatunkowi filmowemu, jednak wolała bym coś w stylu horroru. Ale nie będę narzekać, nie chcę sprawić mu przykrości. Zawsze liczą się chęci.
Film nie należał do tych najdłuższych, ale nawet mi się spodobał.
   - I jak było? - zapytał gdy wsiadaliśmy do samochodu.
   - Świetnie! Ale następnym razem ja wybieramy film. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
W drodze powrotnej zajechaliśmy do Starbucksa. Ja zamówiłam Latte z karmelem, natomiast brunet małą czarną. Siedzieliśmy w resauacji, gadaliśmy, śmialiśmy się i zachowywaliśmy się jak najlepsi kumple. Serio zaczynam ich lubić, mimo że na początku nie chciałam mieć nic z nimi do czynienia.
Po tak miłym wieczorze Louis podwiózł mnie do domu.
   - Dzięki za świetny dzień. - uśmiechnełam się serdecznie.
   - To ja dziękuje. - powiedział podchodząc do mnie bliżej.
Bez żadnych uprzedzeń oplótł mnie swoim ramionami. Sama odzwajemniłam to przytulenie.
   - Jeszcze raz dziękuje, Vic.

***
Trochę długo nie było posta. :/ Przepraszam baaaardzo. Początek do dupy. Końcówka może trochę lepsza, jednak mogło być lepiej.
Posty będą się rzadziej pojawiać bo zaraz koniec roku i oceny trzeba poprawiać. :///
     Trzymajcie się kochani! :*